Paweł Wojtala w biegu o fundowaną przez nas whisky porządnie wymęczył resztę stawki. Po pierwsze, na placu boju pozostało tylko pięciu (włącznie z nim) z podstawowych dziesięciu graczy. Po drugie, cała czwórka, żeby jakkolwiek myśleć o końcowym triumfie, zdecydowała się… wejść all-in. Dlatego już za moment albo Wojtali zrobi się gorąco, albo będzie mógł odkręcać butelkę.
Jak poszło w ćwierćfinałach mundialu uczestnikom naszej zabawy? No cóż, fakty mówią same za siebie – skoro dziś wszyscy wchodzą za cały swój budżet, to raczej nie najlepiej. Jedynie Błażej Telichowski zagrał ostatnio za pełną pulę i delikatnie odbił się od dna. Ale tylko delikatnie…
Sami widzicie, kompletna dominacja ze strony Wojtali. Zwycięstwa pewien jeszcze nie jest, bo inni przechodzą do agresywnej gry. Może więc w tym szaleństwie jest metoda?
– Wojtala aż tak odskoczył? – dopytuje z niedowierzaniem dwójka naszych ekspertów – Czesław Michniewicz oraz Grzegorz Szamotulski. – To idziemy na całość! – zapowiadają zgodnie, aczkolwiek właśnie w tym miejscu ich punkt widzenia się rozdziela. Obaj przygotowali po dwa mieszane kupony, robione na wariata, ale z założeniem, że w tym szaleństwie jest metoda. Tylko w ten sposób mogą bowiem doskoczyć do byłego dyrektora sportowego Zagłębia Lubin.
Najpierw głos oddajemy trenerowi. – Najlepszą podpórką jest gol Messiego. Jeżeli chce, żeby za kilkadziesiąt lat kolejni komentatorzy mylili z nim jego następców, po prostu musi dziś wpisać się na listę strzelców. Jeszcze nie wiem, czy walnie ręką, czy normalnie, ale na pewno coś mu wpadnie – śmieje się Michniewicz, który nie ma również złudzeń co do tego, że gospodarze mundialu dziś późnym wieczorem pożegnają się z mundialem. – Będzie zgodnie z tym powiedzeniem, że na boisku walczy 22 chłopa, lecz na koniec ze zwycięstwa cieszą się Niemcy – dopowiada.
W tej kwestii przeciwnego zdania jest Szalony Mnich. W finale zarezerwował miejsce dla dwóch drużyn z Ameryki Południowej. – Będziecie musieli dzwonić po komentarz do Wołka, jak nic! – upiera się “Szamo”. – Niepotrzebnie pokazywałem wam, jak broni się karne, bo koniec końców żadnych jedenastek nie będzie – twierdzi. – A jeżeli któryś z Niemców zdobędzie bramkę, będzie nim koleżka Mueller, obrzydliwy kot, najlepszy piłkarz do najważniejszych meczów – dodaje.
No dobra, ale co na to sam Paweł Wojtala? On chyba sam wydaje się nieco zaskoczony sytuacją, w jakiej się znalazł, bo… nie wie, co z tymi półfinałowymi meczami zrobić. Wyszedł z podstawowego założenia, że najważniejsze to nie stracić tego, co udało się wypracować. No i zminimalizować ryzyko. Dlatego odebraliśmy od niego dwa kupony, na każdym pojedynczy zakład i… na każdym taki sam. Czyli remis do przerwy, tylko że w różnych meczach. – Liczę na zacięte spotkania i to, że wszyscy będą się długo rozkręcali – mówi. Tak czy owak, on już nie stara się pomnażać kapitału.
– Nie chcę łamać swojej wcześniej wizji, bo już jakiś czas temu wskazałem na finał Brazylia-Argentyna. Wiem, że większość stawia na Niemców, ale ja wierzę, że brak Neymara wywoła u innych większą odpowiedzialność. Że Willian, Hulk, Oscar, może nawet Fred postarają się to dźwignąć. Ktoś powie, że nie ma w tym większej logiki, ale czuję, że może to wypalić – analizuje Bożydar Iwanow. Co chwila powraca jednak do tego, co wydarzyło się w ćwierćfinałach. Że gdyby nie te dogrywki, to jego typy by się zgadzały. Mówi, że wyciągnął wnioski z tamtej lekcji.
– Z drugim meczem mam natomiast spory problem. Typowałem tych Argentyńczyków i to ich podpowiada mi rozum, ale sympatyzuję z Holendrami, bo bardziej mi odpowiadają. Ale skoro gramy na poważnie to sentymenty na bok. Dalej przejdzie Argentyna, a na pewno nie polegnie w regulaminowym czasie – dodaje.
U Błażeja Telichowskiego bardzo duży rozrzut typów. Gdzieś pojawia się dokładny wynik do przerwy (0:0 w Holandia-Argentyna), gdzieś łączna liczba goli (UNDER 2,5 w Brazylia-Niemcy), autor trafienia (Arjen Robben) czy zakład na zwycięstwo różnicą jednej bramki (w meczu Brazylia-Niemcy). Szczerze? Aż nie wiemy, co o tym wszystkim sądzić, ale… Może w tym szaleństwie jest metoda? I tyczy się to nie tylko Telichowskiego.