Eliminacje do mistrzostw Europy 2020 zaczynamy od najtrudniejszego z dziesięciu testów czekających reprezentację Jerzego Brzęczka. No, przynajmniej na papierze – wyjazdowy mecz z Austrią to chyba jedyne spotkanie, do którego Polacy nie będą przystępować z pozycji faworyta. Obaw przed dzisiejszym starciem mamy więcej niż opiekuńcza matka, która puszcza swoją pociechę na pierwszą samotną wyprawę, ale postanowiliśmy na chwilę zapomnieć o troskach i wyjąć z szuflady, już nieco zakurzone, różowe okulary fana reprezentacji Polski.
Bo przy wszystkich mniejszych lub większych znakach zapytania znajdzie się też kilka powodów do optymizmu.
Największa dyskusja przed meczem dotyczy naszej siły ognia
I to nie dlatego, że zastanawiamy się, czy w ataku powinien zagrać autor 12 goli w ekstraklasie, facet, który 10 raz wypalił w Grecji czy gość z kilkoma trafieniami w Bundeslidze. Takiego problemu bogactwa z przodu Brzęczkowi zazdrości pewnie ze 45 selekcjonerów innych europejskich reprezentacji. Bo Robert Lewandowski (30 goli i 12 asyst w Bayernie Monachium) to ciągle klasa sama w sobie, Krzysztof Piątek (27 goli i 1 asysta w Genoi i Milanie) jest piłkarskim odkryciem w skali całego świata, a Arkadiusz Milik (18 goli i 3 asysty w Napoli) rozgrywa swój sezon życia. Grunt to dobrze to poukładać. Albo inaczej – grunt to przygotować warianty A, B i C, bo ten materiał zapewnia właśnie takie komfort. Austriaccy obrońcy na co dzień mierzą się z takimi piłkarzami, że nie będą mieli pełnych gaci, ale po spotkaniu powinni być trochę rozbici.
Druga z największych dyskusji o naszym składzie dotyczy bramkarza
I znów nie dlatego, że mamy tu jakiekolwiek problemy. Nawet trzeci Łukasz Skorupski, facet bez większych szans na grę, powinien zagwarantować nam spokój. Fabiański? Kapitalny piłkarz z West Hamu United, który w kadrze niemal zawsze zapewniał świetny poziom. A w bramce stanie zawodnik wielkiego Juventusu, następca legendy Gianluigiego Buffona, facet, który puka do drzwi, za którymi siedzi ścisły światowy top na tej pozycji. Obawy? W tym roku nie jest rozgrywana wielka impreza!
Reszta też dojechała z formą
Wiadomo, że martwimy się o lewą stronę defensywy, ale to już tradycja. Jednak poza tą pozycją piłkarze będący blisko pierwszego składu są przeważnie w trochę innym miejscu niż byli jesienią. Lepszym. Kamil Grosicki za chwilę dobije do 10 asyst w Championship, do których dorzucił pięć bramek. Piotr Zieliński osiągnął w Napoli status wyróżniającego się, jeśli nie kluczowego pomocnika. Grzegorz Krychowiak to postać z niepodważalną pozycją w Lokomotiwie. Kuba Błaszczykowski zamienił niemieckie trybuny na polskie boiska i potrafi błysnąć. Kamil Glik – wraz z całym Monaco – wychodzi na prostą. Janowi Bednarkowi nie trzeba już rzucać koła ratunkowego – facet po zmianie trenera potrafi wyróżniać się na poziomie Premier League. I kilka podobnych przypadków jeszcze byśmy znaleźli.
Brzęczek potrafił już przywieźć punkty z trudnych terenów
No właśnie, sami piłkarze w formie nie wystarczą, klucz to jej wykorzystanie przez trenera. Na pewno fakt, że za kadencji Brzęczka reprezentacja – mimo sześciu szans – jeszcze nie wygrała, jest niepokojący, ale nawet na te wyniki można spojrzeć przychylniejszym okiem, jeśli realnie określimy nasze cele. Czy będziemy wybrzydzać i kręcić nosem, gdy mecz w Wiedniu skończy się remisem? No nie. A jeśli przypomnimy sobie o tym, że z dwóch dotychczasowych wyjazdów reprezentacja Brzęczka przywiozła po punkcie, od razu robi się trochę lżej. Możemy sobie mówić, że Włosi to ekipa z problemami, możemy twierdzić, że Portugalia bez Cristiano Ronaldo traci 50% wartości, ale i tak uważamy, że to groźniejsi przeciwnicy i cięższe tereny niż Austria.
No właśnie, nie ma co przepompowywać rywala
Austriacy mają bardzo solidnych piłkarzy, grających na co dzień głównie w mocnej Bundeslidze, ale żaden z nich postrach europejskich boisk. Dalecy jesteśmy od rzucania klasykiem: “chuja grają, opierdolimy ich”, ale nie róbmy z siebie drużyny, dla której urwanie punktów to zadanie z gwiazdką. Nasi dzisiejsi rywale pięknie odpalili w kwalifikacjach do poprzedniego Euro, ale już na samym turnieju dali ciała w grupie z Portugalią, Węgrami i Islandią. W drodze na kolejny turniej okazali się słabsi od Serbii, Walii i Irlandii. Jesienią dwa razy walnęli Irlandię Północną w Lidze Narodów, ale już z Bośnią i Hercegowiną wygrać nie potrafili. Podjedźmy do nich z pokorą i szacunkiem, ale też bez przesady.
Nawet jeśli nie pójdzie, to nie ma co załamywać rąk
Jak już wspomnieliśmy – to w teorii najtrudniejszy z dziesięciu meczów w tych eliminacjach. Oczywiście fajnie byłoby dobrze wystartować, ale jeśli nie pyknie, żadnej wielkiej tragedii jeszcze nie będzie – dopiero potem czekają nas spotkania, w których trzy punkty będą obowiązkiem. Grupę mamy stosunkowo łatwą, drzwi na Euro otwarte są dość szeroko, więc spokojnie. No, chyba że zagramy kompletny piach. Choć nawet wtedy nasz wewnętrzny optymista w różowych okularach mógłby przypomnieć, jak zaczęliśmy znacznie trudniejsze eliminacje do Euro 2008…
Fot. FotoPyK