Jeżeli Diego Simeone będzie kiedyś kogoś przeklinał za swoje niespełnienie w Lidze Mistrzów, zapewne całą złość skieruje na Cristiano Ronaldo. Szkoleniowiec Atletico po raz piąty mierzył się z klubem reprezentowanym przez CR7 w tych rozgrywkach i ostatecznie po raz piąty został przez niego pokonany. Historia mogłaby zapamiętać Atletico jako jedną z największych drużyn naszych czasów, ale brak triumfu w Champions League na to zapewne nie pozwoli.
Wszystko dlatego, że w rozgrywkach rządzi niepodzielnie ten bezczelnie skuteczny Portugalczyk.
O ile Simeone pozostała pewna satysfakcja, że Los Rojiblancos pod jego wodzą mieli lepszy bilans derbowych starć z Realem w Primera Division, gdy Portugalczyk był na boisku (cztery zwycięstwa Atletico przy trzech Realu plus pięć remisów), o tyle w LM może płakać od razu po wylosowaniu drużyny z Ronaldo w składzie. Była wielka szansa w końcu się zemścić, podopieczni Cholo przyjechali do Turynu z dwubramkową zaliczką, a Cristiano w tej edycji miał dotychczas jednego marnego gola na koncie. W pierwszym meczu został dobrze odcięty od gry, nie zachwycił. Ale ponownie w najważniejszym momencie pokazał największą klasę i po jego hat-tricku dalej gra Juventus.
Po raz pierwszy CR7 triumfował nad Simeone w LM podczas finału latem 2014 roku. Atletico prowadziło do doliczonego czasu, ale wtedy wyrównał Sergio Ramos, a w dogrywce Real zdobył trzy bramki. Portugalczyk asystował przy trafieniu Marcelo, a na koniec ustalił wynik na 4:1 skutecznie wykonanym rzutem karnym. Nie był największą gwiazdą tamtego spotkania, ale postawił na wyniku wyraźny stempel.
Ronaldo – Simeone 1:0.
Sezon później mieliśmy ligomistrzowe derby Madrytu w ćwierćfinale. W dwumeczu padł jeden, jedyny gol. Autorem Javier Chicharito Hernandez, asystującym Ronaldo. 2:0.
Mija kolejny rok i Atletico z Realem po raz drugi mierzy się w finale LM. Po dogrywce jest 1:1, Królewscy wygrywają dopiero po rzutach karnych – decydującego wykorzystał Cristiano. Stalowe nerwy. 3:0.
W sezonie 2016/17 Real zatrzymał Atletico w półfinale. U siebie wygrał po hat-tricku Ronaldo, więc nie zaszkodziła mu porażka 1:2 w rewanżu. W pojedynku tej dwójki w LM robi się już 4:0. Cztery razy Los Colchoneros ocierają się o triumf w najważniejszych europejskich rozgrywkach, czterokrotnie krzyżuje im plany ekipa CR7, z samym Portugalczykiem na czele.
Mieliśmy sezon przerwy i teraz, już w barwach Juventusu, Cristiano kolejny pokazał Simeone drzwi w Lidze Mistrzów. Argentyńczyk przegrał z nim dwa finały, dwumecz półfinałowy, ćwierćfinałowy i teraz 1/8 finału, gdy po pierwszym spotkaniu stał się faworytem do awansu. Murowanym faworytem. No, panowie nie zostaną przyjaciółmi, nie ma co. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak dobitnie super-gwiazdor Juve postanowił odpowiedzieć na obsceniczny gest Cholo ze spotkania w Madrycie.
https://twitter.com/PanTomaszJZW/status/1105589880002883584
Jeśli Simeone marzy jeszcze o wygraniu LM, najwyraźniej musi poczekać, aż Ronaldo zakończy karierę – przynajmniej tę europejską. A ta jeszcze może potrwać, bo król Champions League nie zwalnia tempa.
Fot. newspix.pl