Reklama

Kuświk i sędzia Myć najgorsi na boisku. Przewaga Lechii znów stopniała

redakcja

Autor:redakcja

11 marca 2019, 21:05 • 3 min czytania 0 komentarzy

Lechia Gdańsk ma już tylko dwa punkty przewagi nad Legią Warszawa. Biało-zieloni po raz pierwszy w historii nie wygrali u siebie z Wisłą Płock, która wywiozła premierową zdobycz z niegościnnego dla siebie terenu. Podopieczni Piotra Stokowca zdecydowanie nie lubią poniedziałków: w tym sezonie w trzech takich meczach uzbierali dwa remisy i jedną porażkę. 

Kuświk i sędzia Myć najgorsi na boisku. Przewaga Lechii znów stopniała

Goście sprawiali lepsze wrażenie, kilku zawodników miało ponadprzeciętne momenty. Alan Uryga sprawnie dyrygował przemeblowaną defensywą (pauzujący Adam Dźwigała, debiutujący Australijczyk Jake McGing w miejsce zawieszonego Cezarego Stefańczyka), a do tego to on dał prowadzenie “Nafciarzom”, wykorzystując dośrodkowanie Nico Vareli z rzutu wolnego. Urugwajczyk średnio zaczął, zmarnował bardzo dobrą sytuację niecelnym strzałem w dalszy róg, ale potem się rozkręcił. W końcówce, gdy Wisła grała już w dziesiątkę, idealnie wycofał piłkę do rezerwowego Alena Stevanovicia, lecz Serb kopnął fatalnie, wysoko nad poprzeczką.

Lechia przez prawie cały mecz biła głową w mur. Różnica polegała na tym, że w pierwszej połowie rzadko kiedy miała nawet zalążki sytuacji, za to w drugiej po utracie bramki robiła dużo zamieszania w polu karnym Wisły. W sporej mierze za sprawą wprowadzonego Lukasa Haraslina, który zdecydowanie rozruszał towarzystwo. Do tego Thomas Daehne w przerwie nie mógł kontynuować gry i za niego wszedł Bartłomiej Żynel – powiedzmy, że młokos nie imponował pewnością siebie.

Najgorsi byli jednak Grzegorz Kuświk i sędzia Wojciech Myć. Kuświk miotał się w ataku, podejmował złe decyzje, nie mógł znaleźć wspólnego języka z partnerami. Na dodatek coś mu zaszwankowało z głową po godzinie gry. Będąc już ukaranym żółtą kartką bezmyślnym wślizgiem zaatakował przy linii bocznej Filipa Mladenovicia i słusznie wyleciał. Płocczanie w osłabieniu potrafili już wygrywać ze Śląskiem we Wrocławiu czy ostatnio z Cracovią, ale dziś graniem w osłabieniu tylko sobie zaszkodzili.

Wyrzucenie Kuświka kontrowersją nie było, natomiast Myć kompletnie się pogubił w późniejszej fazie. Zupełnie nie panował nad wydarzeniami, wszystkim udzielała się nerwowa atmosfera. Nie korzystał z VAR-u, choć na przykład można byłoby się zastanawiać, czy Mladenović za uderzenie Vareli nie zasłużył na coś więcej niż żółta kartka. Rzut karny dający gospodarzom wyrównanie – z dupy. Można snuć jakieś teorie, że pozycja horyzontalna McGniga, że Sobiech dotknięty i jedynie upadek teatralny. Sorry, nie kupujemy tego. A arbiter nawet nie raczył obejrzeć powtórek. Idziemy dalej. Doliczył minut siedem, w praktyce wyszło mu 11 – wydaje się, że stracił rachubę.

Reklama

Myć dwa tygodnie temu prowadził mecz Arka – Piast. Wtedy z niezrozumiałych względów nie dał drugiej żółtej kartki Adamowi Marciniakowi i nawet nie odgwizdał faulu, gdy Adam Deja chciał zmienić rysopis Patrykowi Dziczkowi. Chyba pora na dłuższą przerwę dla tego pana.

Jakości w grze Lechii ostatnio jest tak mało, że utrata pierwszego miejsca to kwestia niezbyt odległego czasu. Jak dla nas w Sosnowcu nie będzie faworyta, Zagłębie wiosną u siebie punktuje. Wisła natomiast najgorsze zdaje się mieć za sobą, co akurat byłoby bardzo wskazane, bo terminarz nie rozpieszcza.

[event_results 567797]

Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...