Chciałbym móc skupić się na wielkiej piłce, na zakończeniu mistrzostw świata, na kolejnych emocjonujących historiach, które pisze każdy kolejny dzień szalonego mundialu. Na dumnych Brazylijczykach, którzy oprócz pucharu żądają jeszcze ofensywnego stylu, na kapitalnych Holendrach, bajkowym śnie Kostaryki, na wszystkich bohaterach, tych, którzy nadal walczą o mistrzostwo oraz tych, którzy wrócili już do domów, jak choćby przyjmowanych po królewsku na ulicach w Algierii “pustynnych zwierzątkach”. Niestety, nie da się. Nie da się z czystym sumieniem konsumować wielkiej piłki, chłonąć tej nieprawdopodobnej, jakby pisanej przez filmowego scenarzystę turniejowej manii bez zerkania co jakiś czas na krajowe podwórko.
A tam, delikatnie rzecz ujmująć, nie dzieje się za dobrze.
Jak zwykle chodzi o nas, kibiców. Niestety, potwierdzają się przypuszczenia, które od jakiegoś czasu zaprzątały mi głowę, a które “na piśmie” widać było raz – podczas mojej rozmowy z dr Sewerynem Dmowskim, doradcą zarządu Ekstraklasa SA w kwestii bezpieczeństwa. W czym tkwi problem? Zmiana kłopotliwej, bublowatej, nieżyciowej i zbyt restrykcyjnej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. O tym, że należy ją pozmieniać wiedzieli wszyscy – kibice, którzy tydzień w tydzień odczuwają na własnej skórze te abstrakcyjne regulacje, PZPN i Ekstraklasa, mające problem ze ściągnięciem nowych sympatyków oraz sami politycy.
Zapowiadało się fajnie. Zniesienie głupich regulacji utrudniających życie, a pozostających bez wpływu na bezpieczeństwo. Sektory stojące. Usprawnienie wejścia na stadion. Kto wie, może nawet – na pewnych warunkach – legalizacja rac. Podkomisja sejmowa zabrała się do roboty i… z grubsza tutaj kończy się wiedza przeciętnego kibica.
Ci nieprzeciętni czytali z kolei wywiad ze wspomnianym dr Dmowskim, który ujawnił sporo szczegółów dotyczących prac. Już w tej rozmowie sugerowałem i dopytywałem:
– czy Ekstraklasa nie gra wyłącznie pod siebie, idąc ramię w ramię z kibicami tylko w kwestiach, które dotyczą bezpośrednio ich interesów
– czy instytucja zakazu od organizatora rozgrywek, który miałby prawo wydawać zakaz wstępu na mecze w całej Posce nie ma być formą “alibi” dla klubów walczących z kibicami (to nie my z wami walczymy, to PZPN/Ekstraklasa)
– czy miejsca stojące, zniesienie kart kibica, szereg podobnych ułatwień, faktycznie cokolwiek zmienią w życiu kibiców (stać i tak stoimy, karty kibica już raz wyrabialiśmy etc.)
– czym kibice okupią powyższe “ułatwienia”
Zgodziliśmy się wtedy w wielu kwestiach, w kilku trochę różniliśmy, ale dwie najistotniejsze sprawy: zgoda polityków, że o racach nie ma mowy oraz postawa Ekstraklasy wobec konfliktów na Zawiszy oraz Wiśle świadczyły o tym, że poprawek w ustawie należy się raczej bać, niż oczekiwać z szampanami.
Nie ma sensu przepisywać, linkuję wam tekst Michała z “Drogi Legionisty”, który podsłuchiwał obrady. To, co mogliście przeczytać naszej rozmowie z dr Dmowskim plus kilka uściśleń. Główne? Dokręci się nam śrubę, jak nigdy wcześniej… Tekst znajdziecie w tym miejscu. Z grubsza: wszystkie moje wątpliwości i obawy się sprawdziły. Jeśli faktycznie tak ma wyglądać zmiana ustawy o BIM… Jest się czym przejmować. I pozostaje mieć nadzieję, że ludzie przychylni kibicom (jak choćby wspomniany dr Dmowski), albo chociaż neutralni wobec naszej społeczności, jakoś poodkręcają choćby te najbardziej kontrowersyjne propozycje.
Dla dobra piłki.
*
A wracając do mistrzostw… Cóż, mam nowego piłkarskiego idola i – jak to w moim przypadku bywa – dyspozycja na murawie to sprawa absolutnie drugorzędna. Czuję się trochę dziwnie, bo wylądowałem w absolutnym “głównym nurcie”, co raczej mi się nie zdarza. Jak łatwo się domyślić po tym wstępie – oczarował mnie James Rodriguez.
Najładniejszy gol mistrzostw? Dwie kapitalne asysty, liczne rajdy, sześć goli w pięciu meczach w wieku 22 lat? Imponujący spokój przy karnym, szczere łzy po meczu, świetne cieszynki? Wiadomo, tym kupił sobie sympatię połowy piłkarskiego świata i nie ma w tym nic wartego wzmianki. U mnie jednak plusuje również w inny sposób.
– od kilku lat należy do „Atletas de Cristo” – ruchu zrzeszającego pobożnych sportowców, przynależność do którego deklarują też m.in. Kaka, Falcao czy Felipe Melo
– poślubił siatkarkę, siostrę bramkarza reprezentacji Kolumbii w wieku 19 lat, ma już nawet dziecko
– na pięć ostatnich postów na Facebooku, we czterech dziękuje za wszystko Bogu, a jeśli dobrze skumałem – te cieszynki po bramkach z palcami w górze też nie są zwyczajnym “robieniem samolocika”
Fajnie, że są tacy ludzie, jak Rodriguez, Kaka, Radwańska, Błaszczykowski, Podoliński, wielu innych. Ludzie z poglądami, w dodatku takimi poglądami, pokazują, że cały sport zmuszający do nadludzkich wysiłków i nadludzkiego zaangażowania, w gruncie rzeczy pozostaje bardzo… ludzki, a światopogląd sportowców nie musi się kończyć na odczytaniu broszurki FIFA o walce z rasizmem.
Przypominajka, jak z reklamy Nike. Roboty są zawsze skazane na porażkę z ludzką fantazją, pasją i wiarą.
A przynajmniej warto w to – nomen omen – wierzyć.
JAKUB OLKIEWICZ