20 kilometrów. Tyle mniej więcej wynosi odległość między Gdynią a Gdańskiem, ale można też powiedzieć, że tyle około ma do siebie przedsionek piekła i przedsionek raju. Lechia jest bowiem liderem, nawet jak remisuje – na przykład w Kielcach – to jest chwalona, a fani biało-zielonych marzą coraz śmielej o mistrzostwie. Z kolei Arka coraz bardziej musi oglądać się za plecy, patrząc na strefę spadkową, bo przewaga robi się bardzo mała, natomiast pierwsza ósemka powoli znika za zakrętem. Siedem meczów z rzędu bez wygranej, w tym oklep od marnego Sosnowca. No, brzmi to słabo. Pytanie – ile w tym winy Zbigniewa Smółki?
Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!
Arka przed tym sezonem zaryzykowała. Nie było większych przesłanek sportowych do pożegnania się z Leszkiem Ojrzyńskim, który nie dość, że utrzymał zespół w lidze dwa razy z rzędu, to jeszcze zapełnił klubową gablotę i nie skompromitował się z Arką w europejskich pucharach. No, ale Ojrzyński był człowiekiem trochę trudnym we współpracy, gdyż mówił głośno to, co myślał, poza tym Arka chciała zmienić styl. Nie grać już siermiężnej, choć dość skutecznej piłki, tylko i ładną, i skuteczną. Patrząc na budżet klubu i zawodników znajdujących się wówczas w kadrze, był to pomysł dość szalony. No, ale lejce przejął Zbigniew Smółka i z tych dwóch warunków jest przez cały sezon rozliczany.
Zacznijmy od tego, co można sprawdzić gołym okiem, a więc skuteczność. Czy po 22. kolejkach Smółka jest lepszy niż Ojrzyński i Niciński?
Sezon 16/17, trener: Grzegorz Niciński, 26 punktów po 22. kolejkach, trzy oczka straty do 8. miejsca, bramki: 24:29.
Sezon 17/18, trener: Leszek Ojrzyński, 32 punkty po 22. kolejkach, tyle samo oczek co dwie inne drużyny z ósmego miejsca, bramki: 26:20.
Sezon 18/19, trener: Zbigniew Smółka, 25 punktów po 22. kolejkach, osiem punktów straty do 8. miejsca, bramki 33:33.
KURS NA ZWYCIĘSTWO ARKI Z PIASTEM – 2,80 W TOTOLOTKU
Jakkolwiek spojrzeć, Arka pod wodzą Smółki wygląda najgorzej punktowo. Nawet krytykowany Niciński w analogicznym czasie uzbierał ciut więcej łupów, a jego strata do wymarzonej grupy mistrzowskiej była mniejsza. Ponadto, o czym też warto pamiętać, i Niciński, i Ojrzyński utrzymywali w tym czasie Arkę w grze o Puchar Polski. Smółce to się nie udało, po tym, jak odpadł ze Jagiellonią, przegrywając 0:2.
Nie ma co gadać: 22 lutego 2019 roku Zbigniew Smółka nie spełnia warunku skuteczności.
A styl? To już kwestia oczywiście bardziej subiektywna. Z jednej strony można podeprzeć się też liczbami, bo rzeczywiście Arka pod jego wodzą strzela sporo więcej bramek, ale też jednak więcej traci. Gdynianie mieli też śliczne mecze jak z Wisłą Kraków u siebie i Miedzią Legnica na wyjeździe, ale z drugiej strony też takie brzydkie jak ostatni z Koroną, kiedy męczyli niemiłosiernie bułę. To starcie z kielczanami przypominało starą Arkę, której gra nikogo nie porywała. Ale właśnie: wówczas z takiego paździerza często potrafił się wyłonić dla żółto-niebieskich chociaż remis.
Jest więc Smółka na drodze ładniejszego stylu niż poprzednicy, ale za parę ładnych meczów jeszcze nikt się nie utrzymał, a co dopiero wszedł do ósemki.
Natomiast tego przeciętnego debiutu w Ekstraklasie trenera nie ma co zwalać tylko na niego samego. Często zapomina się w Polsce, że trener nie jest cudotwórcą i z pustego nie naleje, a żółto-niebieskie naczynie w najlepszym razie przecieka. Wypadł Kolew, który był, jaki był, ale Smółka potrzebował go w swojej układance i należy to uszanować. Tym bardziej że od urazu Bułgara Arka wygrała jeden mecz. W każdym razie – trener mógł oczekiwać i zresztą oczekiwał, że klub sprowadzi mu zmiennika. Na razie klub ściągnął zbędnych pod względem sportowym Barana i Chaveza, a napastnika jak nie było, tak nie ma. Miał być Rafa Lopes z Boavisty, ale temat upadł. Teraz Arka dogadała się innym napastnikiem, Finnbogasonem, ale skreślił go sam Smółka i argumenty, jakich używa, trzeba zrozumieć. – To była moja decyzja. Okazał się słabszym zawodnikiem od naszego juniora Janka Łosia. Miał 15 procent tkanki tłuszczowej, gdy w Arce już za 11 procent jest kara. Nie chcę piłkarza, który by odcinał kupony od dawnych dokonań i spędzał miłe chwile w Gdyni. Jeśli decydujemy się na transfer zagraniczny, to ma być napastnik, który pomoże klubowi, da jakość drużynie i będzie przykładem dla naszej młodzieży. Zimą nie jest łatwo o takich piłkarzy. Mimo że pracujemy od połowy grudnia, oglądaliśmy kandydatów w Portugalii, Turcji i na Ukrainie, padło nam około 10 transferów. Nadal próbujemy. Chcielibyśmy się wzmocnić jednym, maksymalnie dwoma piłkarzami – cytuje trenera portal trojmiasto.pl.
Kto więc zostaje Smółce na szpicy? Jankowski, który – jak można usłyszeć – po dobrej rundzie trochę odleciał, a teraz zresztą wraca do zwykłej formy. Siemaszko, który swoje piękne chwile już jednak miał jakiś czas temu. No i nieopierzony Łoś. Na innych pozycjach konkurencja też bywa równie marna, bo gdy wypadł Młyński, grać musi Banaszewski, a robi to na razie fatalnie. Nie mógł grać Deja, wszedł Danch, którego na siłę i bez większych korzyści kreuje się na defensywnego pomocnika.
KURS NA CZERWONĄ KARTKĘ W MECZU ARKI Z PIASTEM – 4,0 W TOTOLOTKU
Do czego zmierzamy: Arka chciała grać ładnie i wzięła trenera, który w swojej filozofii ma grę piłką. To pomysł godny pochwały, ale sama zmiana trenera nie jest jakimś zaklęciem, który zmieni cały zespół. Potrzeba też mocnych zmian kadrowych, a tych ze względu na mały budżet być nie może. Nie mówimy, że Smółka nie popełnia błędów, ale jeśli w gabinetach gdyńskiego zespołu zacznie się szukanie winnych, warto odpowiedzieć sobie na jedno pytanie. Ile winy jest w samym Smółce?
Ktoś może powiedzieć, że trener jest zbyt ambitny albo robi po prostu błąd, dobierając zespół do swojego stylu, a nie odwrotnie. Jednak przecież tego chciał pracodawca.
Fot. 400mm.pl