Nie do Arki Gdynia, a do Piasta Gliwice trafił na wypożyczenie Paweł Tomczyk. 21-letni napastnik Lecha w Poznaniu nie miał szans na grę, władze Kolejorza szukały mu miejsca, gdzie mógłby częściej wybiegać na boisko. Pewnie o skład łatwiej byłoby mu u Zbigniewa Smółki, ale i pod okiem Waldemara Fornalika będzie mógł liczyć na to, by powalczyć o miejsce w kadrze na młodzieżowe Euro.
Paweł Tomczyk to specyficzny typ napastnika. Jego technika jest obiektem żartów nawet wewnątrz drużyny. Nie odnajduje się w grze kombinacyjnej, kiepsko stoi na nogach przy walce bark w bark. Ale jest niesamowicie szybki i ma czutkę do goli. W juniorach Lecha potrafił strzelać po 50 goli w jednym sezonie. I choć przez kilka lat w Kolejorzu go nie ceniono – bo surowy, bo z ograniczeniami – to jednak zdobywanymi bramkami pozbawiał argumentów swoich krytyków.
Wydawało się, że po powrocie z wypożyczenia do Podbeskidzia Bielsko-Biała przejdzie naturalną drogę dla produktów akademii Kolejorza – epizody w pierwszym zespole zaliczył, ograł się na zapleczu Ekstraklasy, a od lata miał być zmiennikiem Christiana Gytkjaera w zespole Ivana Djurdjevicia. Ale Lech ściągnął Joao Amarala, później dołożył do tego Dioniego i dla Tomczyka brakowało już miejsca. Zaliczył świetny mecz z Zagłębiem Sosnowiec (dwa gole i asysta), ale później dostawał już tylko ochłapy. Zimą Lech pogonił Dioniego i otworzyła się szansa dla wychowanka. Ale tylko dla chwilę. Do grona napastników dokooptowano Timura Żamaletdinowa, więc dla Tomczyka znów zrobiło się za ciasno.
Wydawało się, że poznaniak trafi do Arki Gdynia, ale Lech chciał zagwarantować sobie w umowie zapis o gwarantowanej liczbie minut, które miałby rozgrywać ich piłkarz (jeśli by nie grał, to gdynianie płaciliby Lechowi pewną sumkę). Ale ci nie chcieli na to pójść, Zbigniew Smółka oburzył się nawet, że Kolejorz potraktował ich jak pierwszoligowca. Bo faktycznie w umowach z klubami z zaplecza lechici czasami zapewniają sobie takie warunki. Po fiasku w rozmowach z Arką do gry wkroczył Piast Gliwice, który wypożyczył Tomczyka na pół roku z opcją przedłużenia tej umowy na kolejną rundę.
Dla samego zawodnika – lepiej byłoby trafić do Gdyni. Konkurencja w ataku mniejsza, bo bramkostrzelny Jankowski jesienią lepiej wyglądał na lewym skrzydle, Kolew grał słabo, a Siemaszko jeszcze słabiej. Duet Kolew-Siemaszko w poprzedniej rundzie zdobył razem… dwa gole. Czyli tyle, ile Tomczyk w jednym meczu. Tomczyk miałby tam zatem lepsze perspektywy na granie. W Gliwicach niekwestionowanym numerem jeden w ataku wydaje się Michal Papadopulos, który pasuje do układanki trenera Fornalika – silny, potrafi grać “na ścianę”, umie powalczyć w powietrzu. Czech jesienią strzelił cztery gole, zaliczył trzy asysty i jedno kluczowe podanie. Tomczyk póki co będzie musiał zadowolić się rolą rezerwowego, a o rolę zastępcy Papadopulosa powalczy z Piotrem Parzyszkiem (dwa gole jesienią). Niemniej tam wciąż będzie mu łatwiej o minuty niż w Poznaniu. Nie przy Gytkjaerze, nie przy Amaralu, nie przy Żamaletdinowie.
A Paweł ma o co walczyć. Latem Czesław Michniewcz będzie przecież wybierał kadrę na Euro U21. Do Włoch pojedzie najpewniej trzech napastników. Dwa miejsca są właściwie zaklepane. Pewniakiem jest kapitan Dawid Kownacki, który także pod kątem mistrzostw Europy chciał się wyrwać z Sampdorii i trafił do Fortuny Dusseldorf. Drugim wyborem pewnie prawdopodobnie Karol Świderski, który zaliczył niezwykle udane wejście do PAOK-u. O trzeci bilet Tomczyk powalczy pewnie z Adamem Buksą, który jesienią w dwunastu meczach strzelił sześć goli. Lechita jest w o tyle wygodniej sytuacji, że w kadrze ma rolę jokera – idealny zmiennik na wybieganie i zrobienie szumu (Litwie i Finlandii strzelał gole po wejściu z ławki). Ale jeśli wiosną Buksa podtrzyma formę, a Tomczyk utknie za plecami Papadopulosa, to całkiem możliwe, że Michniewicz sięgnie po dwa lata starszego piłkarza Pogoni.
fot. FotoPyk