Jarosław Królewski liczył, że akcje Wisły uda się sprzedać w dwa tygodnie. Umie chłop w rachunki, nie wątpimy, ale tym razem pomyłka:
Akcje Wisły rozeszły się w JEDEN DZIEŃ.
Nie było ich pięć, nie było ich siedem, tylko czterdzieści tysięcy. Nie miały łącznej wartości piętnastu złotych, tylko cztery miliony złotych, które już, od zaraz, wzmacniają budżet Białej Gwiazdy, w praktyce zapewniając licencję.
Oddajmy głos Królewskiemu, wychodzi nam z tego ładna klamra. Wczoraj, za pośrednictwem Rzeczpospolitej:
Mamy nadzieję, że emisja zakończy się do 14 dni. Kolejne emisje są możliwe, ale ich zasadność będzie zależeć od popytu na akcje, które zamierzamy zaoferować aktualnie.
Dzisiaj, za pośrednictwem Twittera:
Kibice zmienili bieg historii i Wisły. Internet i ekonomia nigdy nie będą takie jak dwadzieścia cztery godziny temu.
Trzeba docenić, że akcja zbiórki była po mistrzowsku zorganizowana. W Wiśle pojawili się ludzie, którzy rozumieją jaką rolę odgrywają detale – karnety też sprzedawał osobiście Królewski, co stanowiło fajny akcent, a tutaj mieliśmy pełną transparentność, konkretny plan strategii, rozpisane co do złótówki wiślackie długi, poruszający filmik promujący i różne pakiety pomocowe, w których także roiło się od dobrych pomysłów.
Dopiero co piłkarska Polska żyła biurem Hulka Hogana w sklepie z cygarami i widmowymi koneksjami w kambodżańskiej rodzinie królewskiej, dopiero co skręcało to w kierunku IV ligi, a powoli na horyzoncie pojawia się disneyowski happy-end z “I żyli długo i szczęśliwie” przed napisami końcowymi. Warto tutaj podkreślić KTO ratował klub – ludzie z nim związani, począwszy od działaczy, po zdeterminowanych kibiców.
Oczywiście, że znamy historie, w których nagle melduje się w piłce facet z walizą pełną pieniędzy, certyfikatami zarządzania i daje radę. Ale chyba więcej razy widzieliśmy, gdy taki facet porzucał futbol jak zepsutą zabawkę, zostawiając za sobą pożar. Jak za klub bierze się ktoś, kto ma wobec niego prawdziwe uczucie, ryzyko tego, że potraktuje barwy jak kawałek śmiecia jest – zwyczajnie – o wiele mniejsze.