Trochę to trwało, ale koniec końców potoczyło się zgodnie z planem. Krzysztof Piątek przeniósł się z Genoi do Milanu, z którym podpisał 4,5-letni kontrakt. Wyjściowa kwota transferu to co najmniej 35 mln euro, co czyni “Pionę” najdroższym piłkarzem w historii polskiego futbolu. Jest to też jeden z 6-7 największych zakupów w historii mediolańskiego klubu.
Nic więc dziwnego, że cała operacja musiała potrwać, że nie wszystko potoczyło się z dnia na dzień. Po części transakcję na pewno opóźniło wyczekiwanie na wydarzenia w innych drużynach, które miały uruchomić efekt domina. Punktem wyjścia miało być przejście Alvaro Moraty z Chelsea do Atletico, by do “The Blues” z Milanu mógł dołączyć Gonzalo Higuain – choć pojawiła się też wersja, że to w Milanie czekano na sfinalizowanie transferu Piątka i dopiero wtedy Argentyńczyk mógłby ruszyć dalej. W każdym razie – wszystko się udało.
Polak notuje kolejny wielki przeskok w zaledwie pół roku, ale to już jednak mniejsza różnica niż przejście z Cracovii do Genoi. Teoretycznie zamienia gorszych partnerów na lepszych i ma strzelać tak samo jak do tej pory. Oby tak też było w praktyce. Wiadomo, że Milan to jeden z mistrzów transferowych niewypałów, że wielu świetnych napastników się w nim ostatnio nie sprawdzało, że obecnie brakuje kreatywności w drugiej linii (pozyskanie Paquety daje nadzieję na zmianę tej opinii), jednak ruch ten nadal wygląda na bardzo rozsądny. Piątek notuje awans pod każdym względem, a jednocześnie nie rzuca się jeszcze na top topów. Jeśli w barwach “Rossonerich” potwierdzi klasę, czas na taki krok może nadejść szybko i stanie się czymś naturalnym.
Skoro mediolańczycy ponoszą tak duży wydatek, jest rzeczą oczywistą, że nasz rodak otrzyma spory kredyt zaufania i po prostu będzie musiał grać. Patrick Cutrone, jedyny realny rywal do składu, dotychczas często sprawdzał się jako zabójczy rezerwowy i tak może pozostać.
Piątek ma szansę zacząć z grubej rury. W sobotę o 20:30 Milan podejmuje u siebie Napoli z rewelacyjnym ostatnio Arkadiuszem Milikiem i regularnie grającym Piotrem Zielińskim. Po wygranej z Genoą “Rossoneri” wskoczyli na czwarte miejsce w tabeli, oznaczające awans do upragnionej i wytęsknionej Ligi Mistrzów. Teraz trzeba to utrzymać, stawka jest olbrzymia. Mamma mia, ależ to będzie meczycho!