Prawie rok temu pisaliśmy, że Bartłomiej Drągowski nie ma powodów do paniki, gdyż bramkarze w jego wieku nie podbijają Europy. Dziwniejsze od grzania ławy we Fiorentinie byłoby, gdyby grał regularnie, bo to by oznaczało, że jest w swojej kategorii wybitną gwiazdą i nie wiadomo jak wielkim, światowym talentem. Ale gołym okiem widać było, że – mimo wszystko – “Drążek” z miesiąca na miesiąc stawał się coraz mniej cierpliwy. Czekał, czekał i się nie doczekał, więc uznał, że nie ma co tracić czasu. Przez dwa i pół roku nie wywalczył sobie miejsca w składzie, a że nie było żadnych widoków na zmianę tego stanu rzeczy, postanowił wreszcie ruszyć gdzieś indziej i po prostu zacząć grać, bo jeszcze chwila i mógłby się na dobre zakisić.
21-latek miał pójść śladami Kamila Grabary i rundę wiosenną spędzić w duńskiej ekstraklasie, ale Velje miało problem – brak kasy, którego pokłosiem byłyby problemy z opłaceniem pensji Drągowskiego. Tym sposobem bramkarz wylądował na wypożyczeniu w Empoli, a i wydaje się, że Fiorentinie bardziej uśmiecha się, że Polak zostaje we Włoszech, co potwierdza fakt, iż wcześniej mówiło się też o Livorno.
Tym bardziej się uśmiecha, że trafia do klubu Serie A, gdzie konkurencja wydaje się nieznaczna. Zapewne mógłby odejść do znacznie bardziej renomowanej drużyny – jeszcze latem mówiono przecież m.in. o Benfice czy Espanyolu – ale mijałoby się to z celem, gdyby znów miał od zera walczyć o skład. Tu przychodzi i jeśli nie wydarzy się nic ekstremalnego, gra co tydzień. Przynajmniej tak zakładamy, inaczej byłaby to jedna wielka porażka.
Konkurenci do gry? Sezon zaczął Pietro Terracciano, ale po ośmiu kolejkach, w których wpuścił dziesięć bramek, a Empoli wygrało raz, zluzował go Ivan Provedel. Ten z kolei w ciągu dwunastu spotkań nie zachował czystego konta, wpuszczając aż 29 bramek. Zresztą, dla Provedela to pierwszy sezon w Serie A (wcześniej wiele lat na zapleczu), a że sezon nieprzekonujący, to szansa na regularną grę Drągowskiego tym większa.
“Drążek” przez dwa i pół roku pobytu we Florencji uzbierał zaledwie siedem meczów w pierwszym zespole “Violi” – pięć ligowych i dwa pucharowe. W tym sezonie zaliczył “aż” trzy występy w Serie A, bo kupiony latem za 10 mln euro rewelacyjny młodzian Alban Lafont doznał kontuzji. Polak najpierw wszedł na drugą połowę z Udinese i zachował czyste konto (wygrana 1:0). Później dobrze wypadł przeciwko Napoli (0:1) i Samdporii (1:1). Nie zmieniło to jednak jego statusu. Lafont się wyleczył i od razu wrócił między słupki. Drągowski musiałby liczyć, że Francuz znów się rozsypie.
Przed naszym rodakiem bardzo ważna runda, być może decydująca dla jego zagranicznej kariery. Gdyby nie zdołał się odbudować w drużynie, w której powinien mieć pewny plac, byłby to kiepski prognostyk na przyszłość. A 21-latek z pewnością myśli jeszcze o występie na młodzieżowym EURO. Eliminacje do tego turnieju zaczynał jako numer jeden, zagrał z Gruzją i Finlandią, ale później zluzował go Grabara, który również zaczyna grać regularnie, więc rywalizacja w polskiej bramce, by wystąpić w turnieju głównym, zapowiada się ciekawie.
Fot. FotoPyk