Marco Paixao, Sławomir Peszko, Milos Krasić, Grzegorz Wojtkowiak. Tych czterech piłkarzy nie wytrzymało starcia z Piotrem Stokowcem, który wziął miotłę, nabrał ich na szufelkę i wrzucił – brzydko mówiąc, ale prawdziwie – do piłkarskiego śmietnika. Zdaje się, że kolejnym, który przebywa tę mało ekskluzywną drogę, jest Ariel Borysiuk, ponieważ wylądował on w czwartoligowych rezerwach Lechii.
Taka decyzja brzmi ostro, ale w gruncie rzeczy nie jest jakimś wielkim zaskoczeniem. Borysiuk od pierwszego zespołu został odsunięty dawno temu, ostatni raz grał w starciu z Zagłębiem Lubin – zmienił kontuzjowanego Łukasika, Lechia przegrała drugą połowę 0:3. Oczywiście nie ma co zrzucać całej winy na Borysiuka, ale tamten mecz był idealnym podsumowaniem jego dorobku z sezonu 18/19. W sumie 128 minut na placu w lidze, żadnej szansy w Pucharze Polski i w końcówce rundy już nawet brak zaproszeń na ławkę, tylko trybuny.
Jeszcze gdy Stokowiec obejmował Lechię, to Borysiuk grał u niego dość regularnie, łapiąc po 90 minut w kolejnych meczach. No ale gdy szkoleniowiec zaczął naprawdę budować swoją drużynę, miejsca dla pomocnika nie ma. Wyżej stoją akcje Łukasika, Kubickiego, a także młodego Tomasza Makowskiego, który wszedł do ekstraklasy bardzo pewnym krokiem.
To, że Borysiuk ląduje w rezerwach akurat teraz, jak zostało wspomniane, nie jest zaskoczeniem, ale jego ogólny zjazd już tak. Wiadomo: jego podboje Championship i 2. Bundesligi zakończyły się fiaskiem, więc można z przekonaniem stwierdzić, że na poważniejsze granie facet jest za krótki. Natomiast ekstraklasa? To zawsze była inna para kaloszy. Borysiuk grał prawie wszystko wiosną 15/16 u Czerczesowa, kiedy Legia brała mistrzostwo Polski. Tak samo było na wiosnę 16/17 w Lechii, gdy ta do ostatnich minut biła się o majstra.
Borysiuk nigdy nie był wirtuozem, ale zawodnikiem solidnym już tak. Wybieganie, waleczność, z umiejętności czysto piłkarskich bardzo dobry przerzut i strzał z dystansu. Przydatna postać.
Jednak już nie dla Lechii, ale bardzo możliwe, że dla Górnika. Rozmowy trwają, w grę wchodzi wypożyczenie z opcją wykupu. Dla ekipy Brosza byłoby to sensowne rozwiązanie – Matuszek obniżył loty, Żurkowski trzyma poziom, ale zaraz go może przecież w klubie nie być. Borysiuk futbolu na nowo nie wymyśli, jednak doświadczeniem i zwykłą jakością może tam pomóc.
No, ale nawet jeśli, to zjazd Borysiuka trzeba odnotować. Wczoraj był to gość balansujący między czołowymi polskimi klubami a zagranicą, dziś ma zacumować w strefie spadkowej.
Fot. 400mm.pl