Za nami przedziwna runda w wykonani Pogoni. Do ósmej kolejki była to – obok Cracovii – najgorszej punktująca ekipa w całej stawce. W następnych dwunastu kolejkach był to już jednak zespół punktujący najlepiej w lidze. Jesień w Szczecinie to zatem potężne odbicie od dna. I tak naprawdę dopiero wiosną okaże się, na ile Portowcom starczy impetu z tego wyskoku i na której pozycji ostatecznie skończą. Zimują już na 5. miejscu, z fajnymi perspektywami na kolejne awanse w tabeli.
MOCNY PUNKT
Kosta Runjaić. Fakt faktem, że na na boisku Pogoń posiadała mocny punkt w każdej formacji – w ataku Adama Buksę (o ile był zdrowy), w pomocy Tomasa Podstawskiego i Kamila Drygasa, w obronie Sebastiana Walukiewicza, a w bramce Łukasza Załuskę (no może poza grudniem). Ale to także zasługa trenera, który stworzył tym zawodnikom odpowiednie warunki. Większość wiodących piłkarzy Pogoni znajdowała się już w klubie przed przybyciem niemieckiego szkoleniowca, ale do poziomu z minionej jesieni było im daleko. Z tych najważniejszych piłkarzy Runjaić w pierwszym okienku transferowym dostał Buksę (zimowe wypożyczenie), w drugim Podstawskiego i Majewskiego. Idealnie ich wpasował, a przy tym pomógł podciągnąć się pozostałym. Efekt? Na przestrzeni całego roku Portowcy byli trzecią najlepiej punktującą ekipą w całej stawce. Pomimo słabiutkiego początku obecnego sezonu jesień zakończyli na piątym miejscu, z całkiem realnymi szansami na walkę o medale (dwa punkty straty do trzeciego miejsca).
Pogoń z później jesieni to drużyna wybiegana, dobrze zorganizowana, potrafiąca postawić się każdemu przeciwnikowi. To także zespół świetnie promujący zawodników, którzy w krótkim czasie potrafią wyrosnąć na czołowe postacie ligi i zapracować na zagraniczny transfer (vide Walukiewicz). Dziś nie mamy wątpliwości, że żaden ambitny i dobrze rokujący zawodnik z drugiego szeregu nie przeszedłby obojętnie wobec oferty ze Szczecina. I to także jest jeden z efektów pracy Runjaicia, kto wie, czy nie najważniejszy.
PIĄTA KOLUMNA
Sebastian Rudol. Kiedyś, jeszcze w czasach Czesława Michniewicza, był nazywany talizmanem drużyny – kiedy grał, Pogoń prawie wcale nie przegrywała. W tym sezonie jest jednak odwrotnie, bo z Rudolem grającym więcej niż kwadrans Portowcy nie wygrywają. Z czego go zapamiętaliśmy?
– Z kompromitującego występu w Sosnowcu, gdzie szczecinianie dostali trójkę, a mogli więcej.
– Z wejścia w końcówce meczu z Legią, kiedy nie przeciął dość łatwego dośrodkowania i rywale złapali kontakt.
– Z meczu w Cracovią, w którym Pogoń do czasu była wyraźnie lepszą drużyną. Do czasu, bo w 36. minucie Rudol wyleciał z drugą żółtą kartką, przez co skończyło się porażką.
I trochę sporo tych osiągnięć, jak na zaledwie 326 rozegranych w tym sezonie minut. Znaczenie Rudola jako piątej kolumny wiosną może jednak wzrosnąć, bo to jeden z naturalnych zastępców dla Sebastiana Walukiewicza.
NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE
Tomas Podstawski. Chociaż równie dobrze moglibyśmy go podciągnąć do negatywów, bo to facet, który dobitnie pokazuje, jak wiele brakuje nam do poziomu takich lig, jak portugalska. W naszych warunkach defensywny pomocnik, któremu piłka nie przeszkadza, to zjawisko. Przyzwyczajeni do Kupczaków w środku pola, którzy – poza ganianiem od pola karnego do pola karnego – nie mają nic do zaoferowania, patrzymy na Podstawskiego, jak na gościa z innej planety. Potrafi inteligentnym przyjęciem zgubić imitującego pressing napastnika. Nie grzeje się z piłką przy nodze, ma zawsze podniesioną głowę i zazwyczaj wybiera optymalne rozwiązania. A przez to jest mózgiem większości ataków Portowców. Kiedy Portugalczyk z polskim paszportem wszedł do gry, w Szczecinie zakończyła się faza sezonu, którą dziś możemy nazwać żenującym początkiem. Z nim w składzie Pogoń rozegrała 14 meczów, z których 9 wygrała. Jeżeli Tomas będzie zdrowy i utrzyma formę, sam w sobie jest gwarantem tego, że Pogoń będzie się wiosną bić o ambitniejsze cele.
NAJWIĘKSZE NEGATYWNY ZASKOCZENIE
Zdrowie, a raczej jego brak. Gdyby nie przymusowe, zdrowotne absencje, Runjaić pracowałby w zupełnie innej rzeczywistości. Oddzielne słowa należą się oczywiście Adamowi Frączczakowi, u którego zdiagnozowano guza przysadki mózgowej, na szczęście nie złośliwego. Kapitan Portowców, zamiast skupiać się na pomaganiu drużynie, musiał myśleć nawet nie tyle o powrocie do grania, co przede wszystkim o powrocie do zdrowia i normalnego życia. Pozostałych także problemy zdrowotne nie omijały, chociaż rzecz jasna mówimy już o mniejszym kalibrze. Żyro i Benyamina nawet nie zdążyli rozpocząć sezonu, bo przeszkodziły im mniej lub bardziej poważne urazy. Spas Delew przez większą część rundy zmagał się z problemami w kolanie. Kłopoty mieli też Nunes i Dwali, a także Buksa, który zaczął i skończył rundę z kontuzjami. A chyba nie ma drużyny w ekstraklasie, która przy takim szpitalu w szatni potrafiłaby pokazać pełnię możliwości na boisku.
ABSURD RUNDY
Mimo wszystko damy tutaj rozważania Tomasa Podstawskiego na temat wyboru reprezentacji. Przed chwilą pisaliśmy o nim w kategorii pozytywnego zaskoczenia, ale też… no, miejmy umiar. To jednak nie jest piłkarz, który w jakichkolwiek okolicznościach mógłby być wymieniany jednym tchem obok Williama Carvalho, Danilo Pereiry, Renato Sanchesa, Joao Mario czy Rubena Nevesa. Jakkolwiek spojrzeć, defensywny pomocnik ma już 24 lata, odbił się od ligi portugalskiej (25 meczów na jej poziomie w karierze) oraz właśnie zaliczył transfer do drużyny z drugiej dziesiątki w ekstraklasie – w zeszłym sezonie Pogoń zakończyła na 11. miejscu. Nawet samo utrzymywanie pozorów, że realny wybór pomiędzy grą w barwach Portugalii i Polski istnieje, jest co najmniej absurdalne. A przecież historia ma finał dość przewidywalny – prędzej czy później Podstawski zrozumie, że jednak bardziej lubi Polskę. W końcu w Portugalii takich piłkarzy jak on jest pewnie ze stu.
MOMENT RUNDY
Grasz z mistrzem Polski, który w dodatku odzyskał formę pod wodzą nowego szkoleniowca. Prowadzisz, jesteś lepszy, ale wynik wciąż wisi na włosku, na tablicy wyników jest tylko 1:0. I wtedy piłkę przejmuje Zvonimir Kozulj. Typ, którego strzały w ekstraklasie wcześniej stanowiły pośmiewisko – oddał ich 27, z czego ledwie trzy były celne i oczywiście żaden nie wpadł do siatki. I ten Kozulj oddaje uderzenie, po którym nie ma czego zbierać. Jak się później okazało, jego strzał ważył dokładnie tyle, co 3 punkty.
OPINIA EKSPERTA
Pogoń nie kreowała szans. Owszem strzeliła dwa gole – po stałym fragmencie i uderzeniu z dystansu. To już jednak historia. Rywale nie zasłużyli na wygraną, bo byliśmy lepsi w większości aspektów – powiedział Ricardo Sa Pinto tuż po tym, jak jego drużyna została wgnieciona w Szczecinie w glebę.
SZALENIE ISTOTNY FAKT (+ SUCHAR)
W 16. kolejce Pogoń mierzyła się z Miedzią, a przeciw sobie mogli zagrać bracia Żyro. Tak się jednak nie stało, bo Michał tradycyjnie leczył kontuzję, a Mateusz pojechał na mecz rezerw Miedzi. Czyli na boisku mieliśmy braci…
…
…
…
Uwaga, uwaga…
…
…
Żyro.
RUNDA OKIEM WESZŁO
SONDA
WERDYKT
Najwięcej zależy od zimowego okienka transferowego. Jeżeli Pogoni uda się utrzymać większość kadry, i jeśli na miejsce tych, którzy odejdą, przyjdą godni następcy, naprawdę nie powinno być źle. Wydaje się, że limit pecha w kwestii kontuzji już się wyczerpał. Jeżeli Runjaić dostanie zdrową i szeroką kadrę do spokojnej pracy w zimie, wiosną możemy mieć ekipę, która aktywnie powalczy o europejskie puchary (a przynajmniej o udział w kwalifikacjach do nich).
Fot. FotoPyk