Jedne kluby latem musiały dokonać tylko kosmetycznych wypełnień, inne – łatać nieco większe luki. No i był przypadek szczególny. Górnik Zabrze. Gdzie nie spojrzysz – krater. Lewe skrzydło. Prawe skrzydło. Obrona. Gdyby Górnik po odejściu Kurzawy, Kądziora i Wieteski był koszulą do zszycia, krawcowa dostałaby igłę, metr nici i mankiety.
MOCNY PUNKT
Igor Angulo. Znów.
Widać było już w pierwszym meczu sezonu, pucharowym z Zarią Balti, że – trochę jak w firmie zarządzanej mocno po kosztach – zamiast w miejsce pracowników, którzy odeszli w poszukiwaniu większej kariery, zatrudnić nowych o podobnych predyspozycjach, po prostu na barki Angulo spadnie dużo więcej roboty. Sam przyznawał w wywiadzie dla Weszło, że początkowo go to nieco frustrowało.
A potem zabrał się do roboty i zapakował 12 goli, dzięki czemu zimę spędzi na fotelu lidera klasyfikacji strzelców wraz z Flavio Paixao. W Zabrzu wolą nawet nie myśleć o tym, co by było, gdyby z dorobku Górnika odjąć wkład Angulo – oprócz 12 bramek, także jedną asystę.
Podpowiemy: zabrzanie mieliby mniej niż połowę obecnego dorobku strzeleckiego. Zaledwie 10 z 23 goli padło bez udziału 34-latka.
PIĄTA KOLUMNA
Entliczek, pentliczek, czerwony, stoliczek…
W zasadzie moglibyśmy wypisać większość zawodników z defensywy Górnika, wyrecytować wyliczankę i wpisać tutaj wybrane w ten profesjonalny sposób nazwisko. Każdy ma coś na sumieniu, każdy albo zawalił Górnikowi mecz (a w większości – mecze), albo przyłożył do tego rękę. I drugą rękę. I nogę. I drugą nogę.
Znacie nas – nie mamy, jak inni, skrupułów. Gdy trzeba wystawić komuś dwóję w dziesięciostopniowej skali, po prostu to robimy. Nawet dość często, jeśli prześledzicie nasze zestawienia badziewiaków. Ale przed wlepieniem jedynki zawsze jest wielka dyskusja, bo by zostać… ekhem… nagrodzonym tym specyficznym wyróżnieniem, trzeba naprawdę mocno sobie zasłużyć.
W Górniku pały (bez możliwości poprawy) otrzymali kolejno: Michalski za mecz z Wisłą Kraków, Suarez i raz jeszcze Michalski za mecz z Legią, Gryszkiewicz i Wolniewicz za mecz z Lechią. Do tego wystawiliśmy aż szesnaście dwój, tak słabej cenzurki ustrzegł się jedynie Koj (ale też został oceniony za mniej niż połowę spotkań).
NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE
Wiedzieliśmy, że Angulo jest w stanie postrzelać, choć faktycznie warto docenić, że nawet przy takiej indolencji partnerów. Wiedzieliśmy, że Żurkowski to kozak w środku pola i jak trzeba, wybiega mecz za dwóch. Choć i co do tego pod koniec rundy kibice mieli wątpliwości, zarzucając młodemu pomocnikowi, że już zapomina o grze w Górniku i szykuje się do podboju zagranicznej ligi.
Trudno więc w tych przypadkach mówić o zaskoczeniu. Po pozostałych albo nie spodziewaliśmy się za wiele, a i tak nie potrafili zrobić nic ponad te niskie wymagania, albo spodziewaliśmy się więcej niż pokazali. Jeśli więc trzeba wybierać – niech będzie fakt, że Jesus Jimenez, który na początku rundy regularnie zgłaszał akces do badziewiaków, wyrobił się na tyle, by z pięcioma ostatnimi podaniami zostać czołowym asystentem ligi.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE
Tomasz Loska. Bardzo wiele się po nim spodziewaliśmy, wierzyliśmy, że to kolejny po Łukaszu Skorupskim bramkarz, który wyjedzie za granicę i zrobi karierę. Wejście do ligi miał świetne, w poprzednim sezonie wybronił parę meczów zabrzanom. W tym? Nawalił przy strzale Novikovasa w Zabrzu, przez co Górnik stracił gola na 1:2 (ostatecznie porażka 1:3 mimo prowadzenia 1:0), zagrał dramatycznie słabo przy Łazienkowskiej, w końcówce rundy Marcin Brosz postawił nawet raz na Daniela Bielicę, co jednak nie pomogło Losce się pozbierać po słabym występie przeciwko Miedzi – w Gdańsku znów zagrał przeciętnie.
ABSURD RUNDY
Szymon Żurkowski oczami kibiców.
Na początku rundy:
Gramy zajebiste mecze, Żurkowski ciągnie ostro gre to wyniki są, odejdzie to się skończy. Niestety to jedyny zawodnik, który coś ciągnie, w Legnicy w pojedynek mecz wygrał.
— Fanatyk (@Fanatyk_) August 19, 2018
Na koniec rundy:
https://twitter.com/Sikor_KSG/status/1076527372806045696
MOMENT RUNDY
Gol Żurkowskiego z Lechem. Górnik prowadził wtedy 2:0 z Kolejorzem i mógł wierzyć, że wygra z rywalem z górnej połówki tabeli.
No niestety, zesrało się.
OPINIA EKSPERTA
– Do młodzieży świat należy! – intonował raz za razem z trybun Głos Ludu. Choć z każdym tygodniem jakby coraz ciszej.
– Nie do tej, nie do tej! – odpowiadało Boisko. Z każdym tygodniem coraz donośniej.
SZALENIE ISTOTNY FAKT
Dziewięciokrotnie do tej pory Górnik prowadził w swoich spotkaniach, tylko trzy razy wygrał. Sześć razy trwonił prowadzenie, często w naprawdę frajerski sposób. By wspomnieć mecz z Lechem, który – tak się wydawało – po golu na 2:0 na starcie drugiej połowy jest już w garści. Oto bilans wstydu Górnika:
Z Koroną – z 1:0 na 1:1.
Z Arką – z 1:0 na 1:1.
Z Jagiellonią – z 1:0 na 1:3.
Z Lechem – z 1:0, przez 2:0, na 2:2
Ze Śląskiem – z 2:1 na 2:2
Z Arką – z 1:0 na 1:1
I od razu jakoś łatwiej zrozumieć, czemu zabrzanie zimują w strefie spadkowej.
SEZON OKIEM WESZŁO
SONDA
WERDYKT
Zima będzie dla Górnika prawdziwym testem. Sprzedaż Szymona Żurkowskiego za niezłe pieniądze może uwolnić środki na zapowiadane wzmocnienia zawodnikami doświadczonymi, ale z drugiej strony bardzo osłabi środek pola. No i nie wiadomo, czy doświadczeni nie okażą się takimi niewypałami jak trzy lata temu, gdy zabrzanie z Korzymem, Golańskim, Madejem i spółką lecieli z ligi. Pozostawienie Żurkowskiego w zespole do lata mocno ograniczy finansowo zimowe manewry, a pozostanie przy obecnej kadrze zespołu to zwyczajne harakiri. W każdym razie to, jaki skład uda się zabrzanom mieć po zimie, będzie kluczowe by stwierdzić, jakie są ich szanse na pozostanie w lidze.