Sądziliśmy że cyrk związany ze sprzedażą Wisły Kraków luksembursko-brytyjskiemu konsorcjum reprezentowanemu przez Szweda i Francuza kambodżańskiego pochodzenia zakończył się wczoraj. Miał być przelew, przelewu nie było, potwierdzenia także – game over, umowa nie wchodzi w życie, żegnamy ten powiew egzotyki w rodzimej Ekstraklasie. Dziś jednak w tej emocjonującej historii doszło do kolejnego plot twistu.
Po pierwsze – okazało się, że czas na wysłanie potwierdzenia przelewu mija dopiero dziś, o 23.59.
Po drugie – okazało się, że wszyscy nowi udziałowcy wierzą, że pan Vanna Ly przelał ponad 12 baniek, tylko nie zdążył wysłać potwierdzenia wczoraj. Ani dzisiaj. Ale przelał na pewno.
Po trzecie – okazało się, że z panem Ly nie ma kontaktu, bo są ferie świąteczne.
Po czwarte – pan Hartling oraz w ślad za Hartlingiem również oficjalne konta Wisły Kraków wydały oświadczenie.
W oświadczeniu zawarły się bardzo ważne informacje, że potwierdzenia nie ma, bo pan Ly jest nieosiągalny. Pan Ly jest nieosiągalny, bo są holidays. Nikt nie ma jednak powodu, by wątpić w wysłanie przelewu, bo pan Ly zapewniał, że przelew zrobi rano w piątek. Niemniej jednak, wszyscy próbują się skontaktować z panem Ly i liczą, że uda się od niego otrzymać potwierdzenie przelewu.
Nie nadążacie? My też nie. W każdym razie wydaje się, że po raz kolejny przesunięty został deadline na ustalenie, kto jest właścicielem Wisły Kraków i co dalej się z nią wydarzy. Na ten moment są z grubsza trzy możliwości.
– pan Ly w piątek rano puścił przelew (z jego perspektywy drobniaki) i poszedł zwiedzać Nowy Jork z wyłączonym telefonem; telefon uruchomi dopiero w poniedziałek, wypoczęty po świątecznym weekendzie. Kasa trafi wówczas na konto Wisły, nowi właściciele zaczną porządkować klub po swojemu, prawdopodobnie skończy się to Ligą Mistrzów w Krakowie.
– pan Ly nie puścił przelewu i zniknął, prędko go nie odnajdziemy, pan Hartling będzie go od teraz ścigał razem ze swoim bratem, Hulkiem Hoganem, a Wisła wróci pod skrzydła TS-u.
– pan Ly nie puścił przelewu, ale w poniedziałek to już na pewno puści, tylko w sylwestra banki pracują krócej i tak dalej, i tak dalej.
Nie mamy pojęcia, która wersja jest najbardziej prawdopodobna, bo ostatnie dni z panem Ly i jego szwedzkim wspólnikiem to jedno wielkie pasmo zaskoczeń. Jeśli kasa w poniedziałek nie dojdzie na konto – wszystko będzie w miarę jasne, Wisła będzie zmuszona szukać nowego, tym razem może odrobinę poważniejszego inwestora. Będziemy trzymać kciuki, by udało się tego dokonać jeszcze w styczniu, gdy można na spokojnie złożyć drużynę na utrzymanie w Ekstraklasie. Jeśli kasa w poniedziałek faktycznie pojawi się na koncie… Cóż, to będzie początek fantastycznej przygody.
Trudno nam sobie wyobrazić, jakie pokłady frajdy i kolorytu wniosą do ligi ludzie, którzy w momencie przejmowania klubu dość prostą operację wykonania przelewu uczynili tematem 3-dniowej podróży przez wszystkie kręgi piekła. Być może to faktycznie ekscentryczni krezusi, którzy zrobią z Wisły eldorado uaktywniając potężne majątki zatajone przed światem. Być może goście, którzy do ostatniej chwili zbierali pieniądze na wykonanie przelewu. Jedno jest pewne – w momencie pojawienia się forsy po stronie Wisły, rozpocznie się coś naprawdę wyjątkowego, czego jeszcze – poza kinowymi ekranami – nie widzieliśmy.
Fot.FotoPyK