Kiedyś wydawało się, że to jedna z lepiej obsadzonych pozycji w reprezentacji Polski, ale to wrażenie w ostatnim czasie mocno się zdezaktualizowało. Dziś nasze zasoby defensywnych pomocników nie tyle się skurczyły, co potężnie straciły na jakości. A chyba najbardziej dobitnym podsumowaniem bryndzy na tej pozycji jest fakt, że najlepszy na przestrzeni roku po raz kolejny okazał się zasłużenie krytykowany Grzegorz Krychowiak.
Tak naprawdę wspomniany zjazd najlepiej widać właśnie po Krychowiaku:
– W 2016 roku przyznaliśmy mu klasę A – międzynarodową,
– W 2017 roku przyznaliśmy mu klasę B – reprezentacyjną,
– W 2018 roku przyznaliśmy mu klasę C – wyższą ligową.
Grzesiek odbudowuje się dziś w Moskwie, ale jeszcze dwa lata temu nawet w najczarniejszych wizjach nie wyobrażał sobie, że trafi do ligi rosyjskiej. Co dla niego jednak teraz najważniejsze, gra regularnie – łącznie w Lokomotiwie, czyli obecnie 5. drużynie tamtejszej ligi, zaliczył 24 spotkania, w tym 6 od dechy do dechy w fazie grupowej Ligi Mistrzów (chociaż tam Rosjanie byli niemiłosiernie obijani). Wiosną w WBA też częściej grał niż nie grał, chociaż poprzedni sezon kończył w fatalnych okolicznościach – jako rezerwowy ekipy lecącej z ligi. W reprezentacji, tak jak niemal każdy, również zaliczył słaby rok, ale pomimo to wygrywa naszą klasyfikację defensywnych pomocników, bo… Jego siłą przede wszystkim jest słabość konkurentów.
W naszym zestawieniu Krychowiak wyprzedza Karola Linettego, za którym naprawdę przyzwoity rok w Sampdorii, w barwach której rozegrał 36 spotkań. Problem jednak w tym, że na jedynym polu, gdzie Linetty mógł się sprawdzić z Krychowiakiem – czyli w reprezentacji Polski – wypadł niezwykle blado. Po raz kolejny zaliczył wielki turniej bez nawet sekundy na boisku, następnie zanotował kompromitujący domowy występ z Włochami, po którym Jerzy Brzęczek nie zaprosił go już na ostatnie tegoroczne zgrupowanie. To, jak Karol nie potrafi przełożyć formy z klubu na reprezentację jest naprawdę trudne do zrozumienia. W rzeczywistości dobrze się czuje jedynie w Sampdorii, w skrojonej pod siebie taktyce, natomiast jakakolwiek próba wpasowania go do innej drużyny kończy się spektakularnym niepowodzeniem.
W obliczu zjazdu Krychowiaka i problemów Linettego nadziei na lepsze jutro możemy wypatrywać… w naszej ekstraklasie. Tu jednak nie ma tragedii, bo zdecydowanie wyróżnia się dwóch piłkarzy – Taras Romanczuk od dłuższego czasu jest czołową postacią Jagiellonii, a swoimi umiejętnościami gry w destrukcji przerasta każdego innego ligowca. Z kolei Szymon Żurkowski jest chyba jedynym piłkarzem Górnika, który prezentuje zbliżony poziom co w zeszłym sezonie, jest też motorem napędowym młodzieżówki Czesława Michniewicza i jego powołanie do pierwszej reprezentacji jest jedynie kwestią czasu. Co więcej, to właśnie w osobie Szymona można upatrywać człowieka, który w niedługim czasie pokaże plecy Krychowiakowi i Linettemu – zarówno w reprezentacji, jak i naszych corocznych rankingach.
Na miejscu piątym mamy Jacka Góralskiego, który przoduje grupie piłkarzy z klasą D, czyli solidną ligową. Liga bułgarska jest jeszcze niżej notowana niż polska, a Góral nie zawsze łapie się do wyjściowej jedenastki Ludogorca. W fazie grupowej Ligi Europy od początku zaczął 2 z 6 meczów, a – uwzględniając kwalifikacje do europejskich pucharów – zaczął od pierwszych minut 2 z 14 spotkań. Co więcej, na 20 ligowych kolejek 9 razy Ludogorec wybiegł bez Polaka w składzie. Góralskiego nieco ratuje jednak reprezentacja, w której – jak już gra – potrafi pokazać znacznie więcej, niż chociażby wspomniany Linetty.
Dalej mamy Damiana Szymańskiego, który fajnie rozwinął się w Wiśle Płock i awansował do reprezentacji oraz Kamila Drygasa, który stanowi motor napędowy Pogoni Kosty Runjaicia. Cały ranking zamykają regularnie kopiący w Serie B Radosław Murawski, kolejny przedstawiciel rewelacyjnej wiosną Wisły Płock, Dominik Furman oraz Tomasz Jodłowiec, któremu wyraźnie posłużyło wypożyczenie do Piasta. W dziesiątce nie zmieścili się natomiast Kubicki i Dziczek, o czym przeważyła bardzo słaba wiosna w ich wykonaniu. O ile jednak utrzymają formę z ostatnich miesięcy, obaj będą mocnymi kandydatami do przyszłorocznego rankingu.