Nicki Bille Nielsen to wdzięczna postać dla mediów. Kilka razy w roku można pisać o jego pozaboiskowych przygodach, zawsze się one wyklikają, ale szczerze mówiąc, przestają być zabawne. Powoli wręcz robi nam się żal chłopa, bo wygląda na to, że zamiast zacząć się ogarniać w swoim życiu, to coraz bardziej się stacza.
W Lechu Poznań Duńczyk był postacią przede wszystkim groteskową, ale niegroźną. Stwierdzeniem, że najpierw pije kawę, a potem przypomina sobie, że nienawidzi Legii czy zżeraniem fast foodów nikomu krzywdy nie robił. Co najwyżej wzbudzał śmiech, czasami dużo śmiechu. Po odejściu rok temu z “Kolejorza” hamulce u tego zawodnika całkowicie puściły. Może zdał sobie sprawę, że skoro nie wyszło w Polsce, to już do poważnej piłki nie trafi i nigdzie się nie odbuduje, więc przestało mu zależeć? Cholera wie, w każdym razie facet zatracił się w degradowaniu samego siebie.
Przypomnijmy zdarzenia z kwietnia, gdy Bille Nielsen stał się bohaterem francuskich mediów. “Kebsen” uderzył kobietę, która próbowała interweniować, gdy dusił 20-letnią studentkę. Był narąbany, więc przenocował w izbie wytrzeźwień. Znaleziono przy nim blisko gram kokainy, a w jego telefonie były zdjęcia nagich i posiniaczonych kobiet (?!). W tymże telefonie znaleziono nagranie, na którym Duńczyk uprawia seks oralny na monakijskim bulwarze. To wszystko dało mu miesiąc odsiadki, 750 euro grzywny i 3 tys. euro zadośćuczynienia swojej ofierze.
Nic dziwnego, że wykopano go z greckiego Panioniosu, gdzie wcześniej oczywiście zawodził (sześć meczów, zero goli). 30-latka o umyśle niesfornego dziecka przygarnął duński drugoligowiec Lyngby i też szybko pożałował. W październiku aresztowano go za wygrażanie bronią na głównym deptaku w Kopenhadze. Jego klub rzecz jasna natychmiast rozwiązał umowę i od tej pory Bille Nielsen pozostaje na bezrobociu.
Wydawało się, że w tym roku już o nim nie usłyszymy. Naiwni my. U tego gagatka spokojnie nie było nawet w święta. W swoim apartamencie zorganizował on bożonarodzeniowe przyjęcie, podczas którego goście… chcieli go zastrzelić! Jak podają duńskie źródła, piłkarz został postrzelony w ramię z dubeltówki. Obrażenia są poważne, ale nie zagrażają jego życiu. Dzień po zdarzeniu policja mogła go już przesłuchać.
Napastnikami mieli być 23-letnia kobieta, 30-letni mężczyzna i trzecia osoba, o której wiadomo najmniej. Cała trójka usłyszała zarzut usiłowania zabójstwa, do tego dochodzi nielegalne posiadanie broni. Nie podawano, co było powodem awantury. Zapewne nie chodziło o boiskową formę “Kebsena”.
Aż strach pomyśleć, o czym dowiemy się za kilka miesięcy.
Niezmiennie, za każdym razem, gdy czytamy kolejne rewelacje na temat Duńczyka, nie możemy uwierzyć, że w momencie transferu w Lechu uważano, że mentalnie pasuje on do zespołu…
Fot. Jakub Gruca/400mm.pl