Źle w ataku, gorzej w obronie – Arsenal wylatuje z pucharu

redakcja

Autor:redakcja

19 grudnia 2018, 23:17 • 3 min czytania

Może EFL Cup to nie jest najbardziej prestiżowy turniej na świecie, ale akurat też Arsenal i Tottenham nie są tymi drużynami, które mogłyby kręcić nosem na taki puchar w gablocie. Koguty przecież są królami postu, czekając na jakikolwiek puchar od sezonu 07/08. Tak więc my, jako postronni widzowie, mogliśmy oczekiwać widowiska z klasą, oglądając dwa zespoły dążące do wygranej. I tak się właśnie stało.

Źle w ataku, gorzej w obronie – Arsenal wylatuje z pucharu
Reklama

Naprawdę ciekawy był to mecz. Jeśli pamiętacie nasze rodzime rozgrywki o Puchar Ekstraklasy, których śledzenie przyprawiało o ból wszystkich części ciała, to wydanie Pucharu Ligi w adaptacji Tottenhamu i Arsenalu nie miało nic z tą nudą wspólnego. Próbowali i jedni, i drudzy, tempo było dynamiczne, nie zabrakło też kontrowersji. Dalej przeszedł Tottenham, bo potrafił na tej kolejce górskiej znaleźć również skuteczność, wyprowadzając dwa ciosy.

Reklama

Pierwszy zadał Son, wykorzystując idealne podanie od Allego – Anglik puścił malinkę za plecy obrońców, którzy najpierw nie byli w stanie skorygować swojego ustawienia, a potem dogonić Koreańczyka. Ten sobie idealnie przyjął, popatrzył na Cecha i zapakował w róg bramki, bez litości. Gol na 2:0 to w sumie powtórka z rozrywki. Tym razem malinkę rzucił Kane – co ciekawe wprowadzony na boisku kilkadziesiąt sekund wcześniej – a adresatem był poprzedni nadawca, Alli. Przyjął, przerzucił Cecha i do widzenia.

Z jednej strony Arsenal zaliczał więc kompromitacje w defensywie – bo malinki to jedno, a złe ustawienie to drugie – jednak z drugiej nie jest tak, że gracze z ataku mogą wieszać psy na kolegach z tylu. Nie, bo oni też zawalali. Jeszcze przy stanie 0:0 po koronkowej akcji sam na sam z Gazzanigą wyszedł Mychitarian, ale nie zachował potem tego skupienia co rywale z Tottenhamu, tylko kopnął źle, zbyt słabo i zbyt w środek. A Lacazette? Dostał patelnie gdzieś na dziesiątym metrze, poszukał dłuższego rogu, ale znów nieskutecznie, obijając tylko słupek. Z kolei wydawałoby się, że taki Ramsey zrobił w pierwszej połowie wszystko dobrze, tylko że jego celny strzał z trudem sparował na obramowanie nieźle dysponowany (minus za grę nogami w 42. minucie) Gazzaniga. Jeśli doliczyć centrostrzał Aubameyanga w poprzeczkę albo niecelne uderzenie Gabończyka z pola karnego w pierwszej połowie, wyraźnie widać, że Arsenal mógł liczyć tutaj na coś więcej niż 0:2.

Na pewno znajdą się też tacy, którzy widzieli faul na Mychitarianie z pierwszej części gry, kiedy w ostatniej chwili powstrzymał go Lucas. Bo tak, Brazylijczyk trafił w piłkę, ale to już nie te czasy, gdy ten fakt wszystko rozgrzeszał. Przecież piłkarz Kogutów wchodził w rywala z dużym impetem, zahaczył go z pewnością o nogi i sędzia mógł wskazać na wapno.

Jednak na miejscu fanów gospodarzy nie zwalalibyśmy wszystkiego na tę jedną decyzję. Arsenal sam jest sobie winny. Raz – babole w obronie. Dwa – nieporadność w ataku. Więc trzy – wylot z EFL Cup. Razem z Bournemouth, które w równolegle rozegranym meczu nie sprostało Chelsea. Eden Hazard załatwił sprawę, Artur Boruc bez szans.

Arsenal – Tottenham 0:2

Son 20′ Alli 59′

Chelsea – Bournemouth 1:0

Hazard 84′

Fot. Newspix

Najnowsze

Inne kraje

Selekcjoner uderza w FIFA i kluby: „Europa chce zmienić naszą historię”

redakcja
2
Selekcjoner uderza w FIFA i kluby: „Europa chce zmienić naszą historię”
Reklama

Anglia

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Anglia

Samobój i nietrafiony karny. Pechowy wieczór obrońcy Crystal Palace

Braian Wilma
4
Samobój i nietrafiony karny. Pechowy wieczór obrońcy Crystal Palace
Anglia

Trener Tottenhamu broni van de Vena. „Naturalna reakcja obrońcy”

Braian Wilma
1
Trener Tottenhamu broni van de Vena. „Naturalna reakcja obrońcy”
Reklama
Reklama