Jeden z trzech piłkarzy w historii, który zadebiutował w zespole Lwów Albionu bez choćby minuty w seniorskich rozgrywkach w Anglii. Czołowa postać idącej po mistrzostwo kraju Borussii Dortmund, gwiazda Bundesligi, “angielski Neymar”, a w przyszłości być może wyrzut sumienia Pepa Guardioli. Jadon Sancho – angielska perełka przecierająca szlaki młodym wyspiarzom na zachodzie Europy.
Dorastał w południowym Londynie. Jego rodzice dotarli do Anglii z Trynidadu i Tobago, po czym zamieszkali w dzielnicy Camberwell. To miejsce w Londynie, które jest dość blisko związane z kulturą (stąd wywodzi się m.in. piosenkarka Florence Welch czy aktorka Marianne Jean-Baptiste), ale i jest obrzydliwie nudną okolicą, jakich tysiące w dużych aglomeracjach. Dlatego Jadon już jako nastolatek postanowił, że gdy tylko uzbiera odpowiednio dużo forsy, to kupi sobie i rodzicom dom w dzielnicy, o jakiej marzył.
Południowy Londyn był dla młodziutkiego Anglika błogosławieństwem i przekleństwem jednocześnie. Z jednej strony niezbyt to dzielnica miejscami śmierdząca olejem z tanich smażalni, która ma swoje ciemne ulice, w których portfel lepiej trzymać w wewnętrznej kieszeni kurtki. Z drugiej strony to rejon charakteryzujący się wielokulturowością, a sam surowy klimat oznaczał brak warunków cieplarnianych. To prawda stara jak świat (no, może stara jak piłka nożna), że nic tak nie wspomaga rozwoju talentów, jak silny czynnik motywacyjny. W tym przypadku była to zwyczajna szarzyzna bez perspektyw, z której potomek imigrantów chciał się wyrwać. A południe stolicy jako trampolina do futbolu sprawdza się znakomicie – obecnie ponad 10% angielskich zawodników w Premier League pochodzi właśnie z południowych dzielnic Londynu. Na jednym z ostatnich zgrupowań kadry do lat 21 aż ośmiu zawodników pochodziło z tych okolic. – Gdy biegałem po podwórkach i parkach, wokół nas kręciło się trochę podejrzanych typków. Nie mieszałem się w to, skupiałem się na zabawie i grze w piłkę – mówi Sancho po latach. – Okolice, w których Jadon się wychowywał, to prawdziwa mieszanka kultur, środowisk i klas. To wszystko działa wspólnie jak jeden organizm. Z tej mieszaki wywodzą się jednostki specyficzne i trudne do włożenia w schemat – twierdzi Harry Hudson, były trener z akademii Crystal Palace.
Jako siedmiolatek trafił do akademii Watfordu. Wcześniej całe dnie spędzał na podwórku i dziś – zdaniem jego trenerów – ten uliczny styl jest bardzo widoczny w jego technice. – Ludzie myślą, że to wielkie akademie produkują takich graczy. Ale to nie prawda. Faktycznie robią wiele rzeczy, bo wspierają tych chłopców, rozwijają, pielęgnują. Ale oni odziedziczają cechy wrodzone tych zawodników i to, co wykształcili na podwórku. 90% piłkarza to jego cechy, jego styl, jego sposób poruszania się. Akademia daje pozostałe 10%, które sprawi, że piłkarz stanie się kompletny, albo przepadnie. Jadon miał te 90% z piłki ulicznej, gier swobodnych – mówi Dan Micciche, był trener juniorski kadr Anglii, który prowadził Sancho w kadrach U15 i U16: – Co wnosi na boisko? Potrafi grać w tłumie, jest świetny technicznie, mija rywali dryblingiem a nie tylko czystą szybkością, ma szeroki wachlarz zwodów. Jest znakomity z piłką w pełnym biegu, może grać na obu skrzydłach. To doświadczony chłopak, do tego zdyscyplinowany i zdolny do poświęceń, bo przecież jako dwunastolatek opuścił Watford i ruszył na północ do Manchesteru.
Skauci “The Citizens” szybko znaleźli przebojowego nastolatka z Watfordu, skusili jego rodziców potencjalną dużą kasą i perspektywą trenowania w jednym z najlepiej wyposażonych ośrodków na świecie. Sancho szturmem wszedł do ekip juniorskich City i grał w każdej z młodzieżowych reprezentacji Anglii. Wspomniany Micciche tak opisuje jego role w tamtych zespołach: – Anglia od lat nie miała zawodnika pokroju Neymara, który w grze jeden na jeden nie miałby sobie równych. Kimś takim mógł być Joe Cole, ale nie rozwinął się na miarę talentu. Być może dlatego, że nie wspieraliśmy odpowiednio zawodników o takich walorach.
Anglicy mówią o takich piłkarzach “wonderkid”. Sancho zapowiadał się na skrzydłowego światowej klasy, ale w Manchesterze miał problem z przebiciem się do pierwszego składu. Z drużyny U23 przychodził na treningi pierwszej drużyny, ale nie był w stanie wygryźć Leroya Sane czy Raheema Sterlinga. Nawet mimo tego, że w młodzieżowych zespołach Lwów Albionu siał popłoch. W U16 strzelił sześć goli, w U17 rozegrał szesnaście meczów i zdobył w nich trzynaście bramek plus dołożył do tego siedem asyst. Na Mistrzostwach Europy U17 strzelił pięć goli i zaprowadził Anglików do finału, by ostatecznie sięgnąć po złoto. Dostał też nagrodę dla najlepszego gracza turnieju. Wcześniej ta statuetka wpadała w ręce takich gości, jak Cesc Fabregas, Toni Kross, Wayne Rooney czy Mario Goetze.
***
Fama o piekielnie zdolnym dzieciaku się roznosiła. A Jadon bawił się z rywalami tak, jak bawił się z rówieśnikami w parku Kennington razem ze swoim kumplem Reissem Nelsonem. Za dzieciaka kopali piłkę na ulicach Camberwell, dekadę później robili przeciąg na boiskach Bundesligi. Jeden w barwach Hoffenheim, drugi pod herbem Borussii. – Gdy ich wtedy zobaczyłem, to pomyślałem “cholera, oni są szaleni” – mówi Sayce Holmes-Lewis, trener zespołu U11, w którym przez chwilę grał ten duet: – Jadon sprawiał, że postronnym widzom oczy wychodziły na wierzch. Obaj byli fenomenalni. Wiedziałeś, że prędzej czy później wejdą do profesjonalnego futbolu i będą robić rzeczy, których nie potrafi zdecydowana większość zawodników. Już jako jedenastolatkowie mieli znakomitą technikę, a przyjaźnili się tak dobrze, że czasami miałem wrażenie, że nawiązali ze sobą jakąś telepatyczną więź.
Po niezwykle udanym Euro U17 Sancho został włączony do pierwszego zespołu Manchesteru, ale Pep Guardiola nie zabrał go na tournee po Stanach Zjednoczonych. W 19-letnim Angliku coś pękło – spodziewał się, że w sezonie 2017/18 będzie jednym z ważnych zmienników. Ale hiszpański trener miał na niego inny plan, czego Jadon nie mógł zaakceptować. Pogłoski o tym, że młodziak jest rozgoryczony swoim położeniem, zaczęły docierać do Londynu. Pojawiły się plotki, że Tottenham i Arsenal widziałyby go u siebie. Ale do gry wkroczyła Borussia, która właśnie sprzedawała do Barcelony krnąbrnego Ousmane Dembele. Tak jak Francuz strzelał fochami przy odejściu z Dortmundu, tak samo Sancho bawił się w brudne gierki z City, byle tylko trafić do Bundesligi. Guardiola zaordynował bowiem treningi dla tych, którzy do USA nie polecieli, ale mieli trenować na miejscu w Manchesterze. Sancho na żadne obozy dochodzeniowe nie miał zamiaru uczęszczać, więc do klubu zawiózł zwolnienie lekarskie. Władze “The Citizens” uznały, że przeciąganie liny nie ma sensu. – Zrobiliśmy wówczas wszystko, by Jadon został z nami, ale on zdecydował się na odejście – powiedział niedawno Guardiola: – W futbolu nigdy nie mówisz “nigdy”, ale wątpię, żeby Sancho wrócił tu za mojej kadencji. Nie wiem, może tak będzie, ale wątpię. Jeśli zdecydował się odejść z Manchesteru, to dlatego, że nie chciał tu być. A skoro nie chciał tu być, to raczej nie marzy o powrocie. Może w przyszłości się to zmieni, gdy w zespole będą inni piłkarze, inny trener.
BVB za angielski talent zapłaciła zaledwie osiem milionów euro. Tyle samo, ile rok temu Gladbach oferowało za Roberta Gumnego. Mniej więcej tyle, ile kosztował razem Dawid Kownacki i Arkadiusz Reca. Ponad dziesięć razy mniej niż Borussia dostała od Barcelony za Dembele.
***
– Ma coś takiego, co rzadko widuję. I jest to brutalnie dobre – Michael Zorc, dyrektor sportowy Dortmundu.
– Wystarczy, że zobaczysz kwadrans jego gry i wiesz, że jest wielkim talentem. Ma wspaniałą technikę, szybką nogę. Uwielbiam takich zawodników – Lothar Mathaus, legenda niemieckiej piłki.
– Bardzo, bardzo utalentowany piłkarz. Lekko szalony, ale chętnie się uczy – Peter Stoger, był trener BVB.
– Oglądanie jego radości z gry to przyjemność – Sebastian Kehl, prawa ręka Zorca.
– Jest świetny. A fakt, że zaryzykował i przeniósł się do Bundesligi, wiele mówi o jego charakterze. Fizycznie jest gotowy na międzynarodowy futbol, a przy tym rozwija się błyskawicznie – Gareth Southgate, selekcjoner reprezentacji Anglii.
– Nie możemy wypleniać z niego tego szaleństwa, bo to jedna ze składowych jego talentu – znów Zorc.
***
Ponad rok temu wydawało się, że w Dortmundzie zachowali ciągłość i znaleźli idealnego następce Dembele. Nie sądzono jednak, że początkowo Sancho przejmie rolę drużynowego lenia. Potrafił w ciągu tygodnia spóźnić się na trzy treningi. Zdarzało mu się olewać lekcje niemieckiego, które zorganizował mu klub. Gdy chciał zmienić fryzurę, to kupił bilet swojemu angielskiemu fryzjerowi i ściągnął go na kilka godzin do Dortmundu. Peter Stoger, który prowadził wówczas Dortmund, wysłał mu sygnał ostrzegawczy – odesłał go na mecz juniorów. Do akcji wkroczył też Zorc, który wezwał chłopaka na dywanik i wytłumaczył mu to i owo. – Od tego czasu dojrzał. Nie tylko sportowo, ale przede wszystkim mentalnie. Ale to wciąż dzieciak, dlatego traktujemy go ostrożnie – mówił niedawno Kehl. Dzisiaj na treningi już się nie spóźnia, a po niemiecku mówi ponoć coraz lepiej.
Ale kibiców głównie obchodzi to, czy piłkarz potrafi na boisku pokazać jakość, a nie to, czy chłopak wie, kiedy postawić die, a kiedy der. Pierwsza runda w jego wykonaniu nie była zjawiskowa – najpierw dostosowywał się do nowych obciążeń treningowych, później pojechał na Mistrzostwa Świata w Kalkucie (strzelił gola zanim BVB wezwało go do siebie, Anglicy znów zdobyli złoto), a później wchodził z ławki. W międzyczasie dostał wspomnianego klapsa wychowawczego od Stogera i na początku wiosny znów doznał urazu. Dopiero pod koniec kwietnia pojawił się na boisku w wyjściowym składzie w meczu z Bayerem. Skończyło się na 4:0, a Anglik strzelił gola i zaliczył dwie asysty. Do końca sezonu rozegrał komplet minut, a Borussia czekała na rękę Luciena Favre’a.
***
– Bycie rezerwowym mnie nie interesuję. Zrobię wszystko, by być pierwszym wyborem – deklarował Anglik przed sezonem 2018/19. Przed JEGO sezonem. Favre znany jest z tego, że po jego zespołach widać rękę trenera, że potrafi oszukać futbolowe algorytmy, ale i z tego, że umie rozwijać piłkarzy. Nie wierzycie? Zapytajcie Łukasza Piszczka. Ale i Marco Reusa, którego Szwajcar ukształtował w Gladbach, gdzie stał się gwiazdą ligi.
W Dortmundzie liczyli na to, że szkoleniowcowi uda się ta sztuka z Sancho. Chłopak stracił pół roku, grał w kratkę i dopiero epizody w końcówce sezonu zdradziły jego olbrzymi potencjał. I wygląda na to, że rozwój Anglika przechodzi najśmielsze oczekiwania. W pierwszych sześciu kolejkach Bundesligi rozegrał zaledwie 124 minuty – a przecież przed sezonem mówił, że rola zmiennika go nie interesuje. Ale w ciągu tych dwóch godzin gry strzelił gola i zaliczył pięć asyst. Eksperci od Bundesligi okrzyknęli go odkryciem rundy, a dziennikarze z Anglii głowili się “jakim cudem taki chłopak wymsknął się z Premier League…?”. W piętnastu kolejkach niemieckiej ekstraklasy asystował dziewięciokrotnie (najwięcej w lidze), strzelił pięć goli (w czołówce strzelców nie ma żadnego piłkarza z rocznika 2000 lub młodszy), notuje średnio 1,7 kluczowego podania na mecz (dziewiąty wynik wśród pomocników), ma ponad dwa udane dryblingi na mecz (częściej robią to tylko Thiago, Caligiuri, Bebou i Harit), łącznie wykonał 444 sprinty (piąty wynik w lidze), . Przypomnijmy – mówimy tutaj o 18-latku, który sześciokrotnie zaczynał mecze na ławce.
– W czasami konserwatywnym futbolu Favre’a ten Sancho dostaje możliwość wejścia w pojedynek i zrobienia różnicy gdzieś na skrzydle. Robi to w stylu ulic południowego Londynu z namiastką zagrań Neymara. Szwajcar włączył fantazję tego chłopaka w bardzo dobrze ustawiony taktycznie zespół. To samo zrobił z Reusem w Gladbach – pisze portal 11freunde. A analitycy podkreślają jak bardzo kreatywnym piłkarzem jest Sancho – dużo widzi, “pożera wolną przestrzeń”, nie pałuje dośrodkowań na zasadzie “byle pozbyć się piłki i dograć ją w pole karne”.
***
W ostatnich miesiącach stał się gwiazdą Bundesligi, strzelił zwycięskiego gola w derbach z Schalke, a ponadto zadebiutował w reprezentacji Anglii. Przed nim tylko dwóch piłkarzy nie zagrało choćby minuty w seniorskiej piłce na Wyspach przed debiutem w kadrze – byli to Owen Hargreaves (urodził się w Kanadzie, później trafił do Niemiec) oraz Joe Baker, którego historia rodzinna jest mocno pokręcona, ale on grał w piłkę prawie 70 lat temu. Symptomatyczne było też to, że Sancho w swoim debiucie w kadrze zmienił Rahema Steerlinga. Tego, który niejako przyblokował go w drodze do składu Manchesteru City.
Sancho w pewnym sensie przeciera zatem szlaki zdolnym dzieciakom z akademii klubów Premier League, które trafiają na szklany sufit w swoim macierzystym zespole. Przepompowane pieniędzmi kadry, piłkarze kupowani za kilkadziesiąt milionów funtów do byle średniaka angielskiej ekstraklasy, ciągła presja gry – to wszystko sprawia, że obiecująca generacja angielskich talentów nie dostawała tyle szans, ile by chciała. I dlatego następuje exodus np. do Bundesligi. Sancho nie jest jedynym młodym Anglikiem, który przebija się za naszą zachodnią granicą. Wspomniany Reiss Nelson strzelił pięć goli w Hoffenheim, Ademola Lookman strzela dla Lipska, Reese Oxford przebija się w Borussii Monchengladbach, Ryan Kent dostaje swoje szanse we Freiburgu.
– W Anglii panuje taki zwyczaj czy kultura, że przed 22. rokiem życie młodzi ludzie nie opuszczają granic kraju. Czy mogę być przykładem dla innych angielskich piłkarzy? Jasne, zdaje sobie z tego sprawę. Staram się uświadamiać moim rówieśnikom lub chłopakom ciut młodszym, że jeśli jesteś gotów na poświęcenie, to świat stoi przed tobą otworem – mówi sam zainteresowany. – To są naturalne ruchy młodych piłkarzy z Anglii i podejrzewam, że będzie ich coraz więcej. Premier League jest obecnie globalną marką, a trenerzy pracują coraz krócej, więc mają mniej możliwości do wprowadzania wychowanków. A jeśli taki chłopak chce odejść poza Wyspy, to czemu nie? Jeśli wrócą, to wrócą jako lepsi piłkarze. Jeśli nie wrócą, to ze swoim talentem mogą podpisać tam kontrakty z najlepszymi klubami na kontynencie. Reprezentacja w ostatecznym rozrachunku zyska – mówi Dan Micciche, który akurat o piłce młodzieżowej coś tam wie.
***
Sancho dorośleje. Za dojrzałość chwali go Favre, Kehl z Zorcem zauważają zmiany w jego zachowaniu poza boiskiem. Przed meczem z Schalke opuścił kilka treningów, by pojechać do Londynu na pogrzeb babci. A Favre’a zasada jest prosta – nie trenujesz, nie ma cię w kadrze meczowej. – Ale on strasznie chciał grać – mówił już po meczu Szwajcar. Trener mu zaufał, a ten po ładnej akcji z Raphaelem Guerreiro strzelił gola na wagę zwycięstwa w Revierderby. Po strzale pobiegł w narożnik boiska i wzniósł ręce ku niebu dedykując babci to trafienie. Prawie zalał się łzami, ale szał kolegów z zespołu sprawił, że rozpromieniał. – Mam wielki szacunek do tego, jak silnym mentalnie okazał się w tym momencie. To duży wyczyn, że mimo takie straty był zdeterminowany do gry, że trenował na całego, że był skupiony i że mimo wszystko zdołał się uśmiechnąć – chwalił młodziaka kapitan Reus. Ten wziął go zresztą pod swoje skrzydła, a duet Reus-Sancho ma już w Bundeslidze trzydzieści punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (5+9 Anglika, 10+6 Niemca).
– Oczywiście, on ma wielki talent, ale i spore rezerwy. Na przykład w defensywie, gdzie przegrywa pojedynki z rywalem i gdzie źle się ustawia. Ale mimo wszystko jest dobry. Bardzo dobry. Po prostu musi dalej tak pracować – mówi Favre.
Niemniej już dziś mówi się, że Sancho podzieli los diamencików Borussii i za rok lub dwa wyfrunie z Dortmundu za wielokrotność tych ośmiu milionów euro, które BVB zapłaciło za niego ponad rok temu. W niedawno opublikowanym raporcie CIES Football Observatory wartość rynkowa 18-latka wyniosła prawie 90 baniek (CIES bierze pod uwagę m.in. wiek, długość kontraktu, statystyki, rangę klubu, a zatem nie jest to klasyczny takmisiewydaizm Transfermarktu):
Warto się temu chłopakowi przyglądać. Na teksty o “nowym Neymarze” zdecydowanie za wcześnie, ale widać po nim boiskową bezczelność, którą ma Brazylijczyk (“Neymar mnie inspiruję, tak jak kiedyś robił to Ronaldinho. Na boisku szukam indywidualności. Na co dzień lubię, gdy ludzie się czymś wyróżniają. Chodzi o coś, czego nie zobaczysz każdego dnia”). Pewnym jest, że ten dzieciak ma odwagę – pomachał z samolotu Guardioli, w Borussii wziął siódemkę na plecy i wprost powiedział, że bycie zmiennikiem Reusa, Pulisica czy Kagawy go nie interesuje. Młodym Anglikom przetarł szlak, w wieku 18 lat ma trzy występy w reprezentacji Anglii i Bundesligę u stóp.
Skojarzenia z Sancho Pansą odstawcie na bok. Jadon nie ma krzty bojaźliwości giermka Don Kichota.
DAMIAN SMYK
fot. Newspix.pl