Weszło bawi, Weszło uczy. Kojarzycie hasło “paraliżu sennego”? To taki stan w trakcie snu, gdy człowiek zachowuje świadomość przy jednoczesnym paraliżu mięśni. Skonfundowany śpioch nie może kręcić głową, nie może unieść nóg, nie może ruszać rękoma – generalnie chciałby coś zrobić, ale nie pozwala mu na to ciało. Właśnie w takim stanie był Hannover podczas meczu z Bayernem.
Powiedzieć, że mistrzowie Niemiec zdominowali swojego rywala, to jak powiedzieć, że Agnieszka Frykowska w “Big Brotherze” nie zachowywała się jak przykładna katoliczka. Powiedzieć, że Bayern miał przewagę, to jak powiedzieć, że Adam Małysz mógłby mieć problemy ze zrobieniem kariery w rugby. Powiedzieć, że Bayern miał więcej sytuacji, to jak powiedzieć, że potencjał ekonomiczny Stanów Zjednoczonych przerasta potencjał Wysp Salomona.
W każdym tym przypadku byłoby to ogromne niedomówienie. Bayer oddał czternaście celnych strzałów, Hannover żadnego. Bayern na bramkę rywala uderzał 26 razy, a rywal na bramkę Bayernu ledwie cztery. Posiadanie piłki? 70% do 30% na korzyść gości. Złośliwi powiedzieliby, że Bawarczycy wyglądali jak nie oni, ale ten walec dziś po prostu przejechał się po przeciwnikach.
Ale czego oczekiwać, gdy mistrz Niemiec mierzy się z drugą najgorszą ekipą w lidze? Tylko pogromu. 4:0 i tak nie do końca oddaje to, co działo się na boisku. Bo przyjezdni mogli wygrać i 8:0, a Hannover mógłby tylko grzecznie się ukłonić i wrócić na posiadówkę w strefie spadkowej. Ledwo rozsiedliśmy się na kanapie, lewo założyliśmy prawą kostkę na lewę kolano, a już Kimmich przylutował na 1:0. Gol całkiem zgrabny, ale przy tym, co jeszcze przed przerwą zrobił Alaba, to było zwyczajne skierowanie piłki w prostokąt. A Austriak przylutował tak, że mamy nadzieję na to, że już więcej przez następny rok tego nie powtórzy (a przynajmniej w kadrze nich tak nie robi):
David Alaba caught this one as sweetly as you can ☄️#FCBayernpic.twitter.com/sToxn1bmKG
— Def Pen Sports (@DefPenSports) 15 grudnia 2018
Bayern cisnął, Bayern strzelił gola na 3:0 (Gnabry zakręcił obrońcami i na raty wepchnął piłkę do siatki), ale Robert Lewandowski wciąż czekał na swoje trafienie. Przed przerwą zepsuł niezłą okazję, generalnie był dość ruchliwy, ale – biorąc pod uwagę świetną grę chociażby Gnabrego czy Kimmicha – to Polak był nieco w cieniu. Ale wreszcie po nieco ponad godzinie gry i “Lewy” zrobił swoje – wspomniany Kimmich dograł mu tuż przed bramkę, a ten z bliska wpakował piłkę do siatki.
Lewandowski podtrzymał zatem znakomite tempo strzelania gola na mecz (22 spotkania w tym sezonie, 22 trafienia), dogonił w klasyfikacji strzelców Paco Alcacera i Lukę Jovicia, a ponadto zbliżył się do 200 goli strzelonych w Bundeslidze (brakuje mu już tylko dyszki). Jedyny minus, to pudło w końcówce spotkania. Takie raczej z cyklu “Paweł Buzała Top Fails Of GKS Bełchatów”. Pięć metrów do bramki, piłka na ziemi, a Polak trafił w boczną siatkę. No, ale mniejsza już o to.
Bayern dogonił w tabeli Gladbach, ale strata do Dortmundu wciąż jest wyraźna – wynosi ona sześć punktów, a jeśli Borussia ogra wieczorem Werder, to monachijczycy wrócą do temperatury -9.
Hannover 96 – Bayern Monachium 0:4 (0:2)
Kimmich (2′), Alaba (29′), Gnabry (53′), Lewandowski (62′)