Krytyka. Coś z czym jedni piłkarze radzą sobie znakomicie, a inni nie potrafią przejść obok niej obojętnie. Bez wątpienia do drugiej grupy graczy należy Marco Asensio, który w poważnej piłce zetknął się z nią pierwszy raz. Od razu poległ, a przecież nie tylko on był bombardowany. Dostało się każdemu ważnemu zawodnikowi Królewskich, ale 22-latkowi nie spodobało się to, ponieważ nie poczuwał się do bycia liderem.
Totolotek oferuje kod promocyjny za rejestrację dla nowych graczy!
– Moja zniżka formy? Nie uznaję tego za kryzys. Ostatecznie to nie ja muszę ciągnąć wózek w klubie. Są tutaj zawodnicy, którzy grają dłużej, którzy mają dużo większe doświadczenie i którzy mają dużo większy status. To oni muszą ciągnąć wózek – powiedział Marco Asensio, gdy dziennikarz zapytał go o spadek formy.
Nawet nie chcemy wiedzieć, co powiedziałby Hiszpan, gdyby dziennikarze naparzali w niego z taką samą intensywnością, z jaką uderzają choćby w Dembele. Coś nam się wydaje, że mogłoby skończyć się załamaniem nerwowym i przedwczesnym zakończeniem kariery… Naprawdę trudno w jakikolwiek sposób zrozumieć Hiszpana, bo nie chce nam się wierzyć, iż po prostu nie wiedział jakie są wobec niego oczekiwania. Przecież logicznym jest, że dublet w starciu z Barceloną w Superpucharze, świetny mecz z Bayernem w półfinale Ligi Mistrzów, występ na mundialu w Rosji, podniosły poprzeczkę znacznie wyżej. Ba, latem Santiago Bernabeu opuścił Cristiano Ronaldo, a klub ze stolicy Hiszpanii nikogo nie kupił. Florentino Perez wierzył, że Asensio poradzi sobie w liderowaniu drużynie. Tymczasem jego nadzieja – przy pierwszym kryzysie – wypala, że tak właściwie to nadal czuje się młokosem, a odpowiedzialność na siebie powinni brać gracze doświadczeni.
Zwycięstwo Realu Madryt w starciu z Rayo Vallcano może obstawić w Totolotku po kursie 1,15
Po jakimś czasie Asensio stwierdził, że dziennikarz zmanipulował jego słowa, a tak naprawdę on na myśli miał coś zupełnie innego. Rzućcie okiem na fragment rozmowy, która ukazała się na łamach “Marki”:
Stworzyłeś niezłe zamieszanie w czasie przerwy na reprezentację, gdy powiedziałeś o ciągnięciu wózka.
Moim zdaniem wszystko zostało źle zinterpretowane. Ludzie widzieli tylko tytuł, że ja nie chciałem ciągnąć wózka, ale ja w żadnym momencie tak nie powiedziałem. Oczywiście, że chcę ciągnąć wózek razem z kolegami, ale wszystko źle zrozumiano. Przypuszczam, że po to, żeby stworzyć debatę albo w innym celu… Oczywiście, że będę brał grę na siebie. Jedyne, o czym powiedziałem, to role, jakie istnieją w ekipie, jaki są statusy. Zawsze będę starał się dawać z siebie maksimum i chcę pokazać w trzecim sezonie w Realu całą ambicję, jaką posiadam.
Zaskoczyło cię, że zrobiło się z tego takie zamieszanie?
Oczywiście. W żadnym momencie nie powiedziałem tego, że nie chcę ciągnąć wózka. W każdym momencie chciałem właśnie pokazać, że chcę mieć większą odpowiedzialność, by stać się ważniejszym graczem w drużynie. Szanuję role w zespole, ale oczywiście, że chcę ciągnąć wózek, bo jesteśmy drużyną i w Realu Madryt wszyscy musimy pracować na sukces razem.
Co najbardziej zdenerwowało cię w całej tej sytuacji?
Chyba ten temat ambicji. Od kiedy tu przyszedłem, zawsze ją pokazywałem, tę ambicję, te chęci na poprawianie się i dawanie z siebie wszystkiego na boisku, by być lepszym piłkarzem. Zaskakuje mnie dosyć mocno, że teraz się w to wątpi. To prawda, że zrobili to tylko niektórzy i ja dobrze wiem, iż ludzie, którzy mnie znają, wiedzą, co tak naprawdę miałem na myśli.
To twój trzeci sezon w Realu. Uważasz, że masz ten status, na jaki zasługujesz czy chciałbyś uzyskać większe uznanie?
W jakim sensie? Uznanie kogo miałbym uzyskać?
Szkoleniowca, bo ono na końcu jest najważniejsze.
Teraz mamy nowego trenera i zagrałem u niego w dwóch pierwszych spotkaniach. Potem w kolejnym nie i w ostatnim znowu tak. Teraz nadchodzi większa liczba spotkań i zobaczymy, jakie zamiary wobec mnie ma Solari, ale ja jestem z niego bardzo zadowolony. Wyniki mocno się poprawiły, a to przecież sprawa kluczowa. Drużyna potrzebowała powrotu do dobrych rezultatów.
***
Wierzycie Asensio? My niekoniecznie, ale już mniejsza z tym. Miejmy nadzieję, że palnął głupotę, a jego ambicje faktycznie są dużo większe… W trakcie rozmowy z dziennikarzem 22-latek wspomniał również, że jest zadowolony z pracy nowego trenera, Santiago Solariego. Niestety nie działa to w drugą stronę, ponieważ Argentyńczyk niespecjalnie stawia na reprezentanta Hiszpanii. Dużo większe zaufanie do ofensywnego zawodnika miał Julen Lopetegui, ale niespecjalnie przekładało się to na jego dobrą grę.
Trzy bramki za kadencji Santiago Solariego mogą być złudne, ponieważ dwie z nich wpadły w meczu z Melillą. Czyli wychodzi na to, że Asensio ciągnął wózek, ale w starciu z trzecioligowcem w Copa del Rey. Kilka dni później przyszedł mecz ligowy z Huescą, w którym 22-latek zasiadł na ławce rezerwowych, a jak wszedł na boisku kwadrans przed ostatnim gwizdkiem sędziego, ponownie nie pokazał nic wartego uwagi. Jasne, dużo czasu na pokazanie ponadprzeciętnych umiejętności nie miał, ale mimo wszystko powinien zrobić cokolwiek, jeśli marzy o odmienieniu swojej sytuacji.
Santiago Solari uchodzi za człowieka spokojnego, ale jednocześnie potrafi postawić na swoim. Na treningach może nie podnosi głosu i niemal cały czas jest uśmiechnięty, ale jak przychodzi do konkretów, to potrafi wysłać na ławkę rezerwowych Isco, Keylora Nava, Lukę Modricia, czy nawet Marcelo. Argentyńczyk ma bzika na punkcie pracy. Jeśli widzi, że gwiazda drużyny obija się na treningach, a młokos gryzie trawę, to szansę gry dostanie ten drugi. Od pewnego czasu stało się jasnym, że w jego drużynie nie będzie świętych krów. Korzystają na tym przede wszystkim Fede Valverde, Sergio Reguilon, Alvaro Odriozola, Vinicius Junior, a także Marcos Llorente, który odżył od czasu, gdy Solari został pierwszym trenerem Realu Madryt.
Zwycięstwo Rayo Vallecano możecie obstawić w Totolotku po kursie 14,00
Nic dziwnego, że Solari nie stawia na Asensio, ponieważ ten kompletnie nie przekonuje. Hiszpan często wygląda na ociężałego albo niewidocznego. Po prostu wchodzi na boisku i nie pokazuje się do gry. Jak już jest przy piłce, to często nie wie co z nią zrobić. Cień piłkarza, którym zachwycaliśmy się jeszcze w poprzednim sezonie. Pewnym usprawiedliwieniem może być to, że reprezentant Hiszpanii często występuje na lewej stronie, a żadną tajemnicą nie jest, że zawsze najlepiej spisywał się na prawej flance.
– Mogę być najbardziej decydujący na prawym skrzydle lub w środkowej strefie. Na lewej flance też sobie radziłem, ale fani chcą, żebyś był bardziej kluczowy pod względem bramek, które są najważniejsze i zostają w pamięci na długo. Jeśli startuję bardziej z prawej strony czy ze środka, mam więcej szans na bycie decydującym i na wchodzenie do gry… Być może pozycja spowodowała, że na koncie mam tylko dwie bramki. Dynamika drużyny też ma jednak wpływ, ale przy minimalnym powrocie do naszej gry i wejściu w zwycięską dynamikę, przyjdą także lepsze liczby, to jest pewne – powiedział Asensio przed meczem rewanżowym z Melillą.
Mimo wszystko nie przystoi, by zawodnik o talencie Asensio, grał na tak słabym poziomie przez całą jesień. W końcu mowa o piłkarzu, który miał zastąpić Cristiano Ronaldo, a w przyszłości eksperci typowali go nawet do zdobycia złotej piłki. Cóż, jak tak dalej pójdzie, to 22-latek owszem będzie na szczycie listy, ale najbardziej zmarnowanych talentów, a nie najlepszych piłkarzy na świecie.
Fot. NewsPix