Reklama

Crossbar Challenge w trakcie meczu? Można, tylko po co?

red6

Autor:red6

30 listopada 2018, 20:26 • 3 min czytania 0 komentarzy

Gdybyśmy po meczu Lechii z Jagiellonią prześledzili wszystkie wypowiedzi ludzi związanych z białostockim klubem, wyszłoby nam, że przegrana Jagi wynikała głównie z braku szczęścia, które sprzyjało rywalowi. Zdarzają się też tacy, którzy zauważają, że w całym sezonie gdańska ekipa farta ma prawie tak dużo jak ten Francuz, który w tamtejszym Lotku dwa razy w ciągu dwóch lat zgarnął główną nagrodę. I że bez niego nie byłoby dziś pozycji lidera dla drużyny z Wybrzeża. Abstrahując od tego, że szczęście zazwyczaj sprzyja lepszym, dzisiejszy mecz ze Śląskiem idealnie pasował do tego obrazka. 

Crossbar Challenge w trakcie meczu? Można, tylko po co?

No bo czy gdańszczanie zagrali we Wrocławiu bardzo dobre spotkanie? Nie, raczej nie. Czy sprawiali lepsze wrażenie niż przeciwnicy? Jeśli tak, to tylko minimalnie lepsze. A mimo to udało się dość pewnie powieźć rywala różnicą dwóch bramek.

Zacznijmy od tego, że Lechia dostała od Śląska wiele prezentów, z których potrafiła skorzystać. Najpierw Michał Nalepa sieknął z woleja sprzed linii pola karnego (!), gdy nie najlepiej piłkę z szesnastki wybijał Golla. Choć futbolówka leciała blisko środka bramki, Wrąbel nie potrafił właściwie zareagować. Ale to i tak małe miki w porównaniu z drugim golem. Celeban zagrał piłkę do Gąski – ten chciał oddać ją kapitanowi, ale zrobił to za lekko, dzięki czemu do futbolówki dopadł Haraslin. Słowak zaskakująco łatwo poradził sobie z Celebanem i zachował zimną krew, gdy znalazł się przed bramkarzem Śląska. Po 25 minutach było 2-0 dla Lechii, której pozostało tylko pilnować wyniku i kontrować. Już w drugiej połowie z jeszcze jednego podarku mógł skorzystać Flavio Paixao, gdy w sytuacji sam na sam znalazł się dzięki nieporadności Golli, ale stoper popełnił błąd tak daleko od swojej bramki, że jeszcze w ostatniej chwili zdążył dognić przeciwnika.

Ale Lechia jeszcze więcej szczęścia miała pod swoją bramką. Śląsk oddał zaledwie dwa celne strzały, ale nie oznacza to, że przez resztę meczu ekipa Pawłowskiego kopała po autach. Nie – uderzała w poprzeczkę i to z takim uporem, jakby chciała sprawdzić jej wytrzymałość.

Reklama

Po raz pierwszy, gdy Cotra w 22. minucie strzelał z rzutu wolnego.
Po raz drugi, gdy Gąska próbował na wślizgu skorzystać z wrzutki lewego obrońcy.
Po raz trzeci, gdy Golla stał sam w polu karnym po dośrodkowaniu z rożnego.
Po raz czwarty, gdy na strzał z linii pola karnego zdecydował się debiutujący w lidze Szczepan.

Gdyby chodziło o Crossbar Challenge, ekipa Pawłowskiego zniszczyłaby system. Ale był to mecz ligowy, więc Robak i spółka po raz kolejny dostali w łeb. Cóż, raczej nie uda się wrocławianom skończyć roku w górnej ósemce, a takie były przecież oczekiwania władz. A jeśli chodzi o Lechię, to wszystko układa jej się tak dobrze, że coraz trudniej wyobrazić sobie, że nie będzie zimy spędzać na tronie.

[event_results 544488]

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...