Reklama

Gol sezonu (?) nie pomógł Jadze, Alomerović pomógł Lechii

redakcja

Autor:redakcja

25 listopada 2018, 21:00 • 3 min czytania 0 komentarzy

Przesadą byłoby stwierdzenie, że potencjalny hit kolejki okazał się mega hitem na boisku, ale na pewno nie powiemy, że jesteśmy rozczarowani i zmarnowaliśmy dwie godziny. Lechia z Jagiellonią nie stworzyły widowiska, w którym ciągle mieliśmy akcję za akcję, ale nie sposób narzekać, gdy oglądasz pięć goli, popisy bramkarskie, cały czas jest niezłe tempo i do tego trochę smaczków wykraczających poza samo kopanie piłki.

Gol sezonu (?) nie pomógł Jadze, Alomerović pomógł Lechii

No właśnie, często zamiast piłki zawodnicy gości kopali Lukasa Haraslina, co skończyło się jego zejściem przy wyraźnym utykaniu. Martin Pospisil za ostre wejście w nogę słowackiego skrzydłowego powinien wylecieć, ale Tomasz Musiał pokazał mu tylko żółtą kartkę. A że Pospisil ogólnie grał słabo (wrzutka z rzutu wolnego do Runje w 18. minucie i nic więcej), dając mało jakości, nota kwalifikująca go do grona badziewiaków nie może dziwić. Gorszy był tylko Karol Świderski, który zaliczył anonimowy występ w ataku i niektórzy do ostatniego gwizdka sędziego mogli się nie zorientować, że młodzieżowy reprezentant Polski przebywa na boisku.

Nie byłoby trzech punktów Lechii – a może i żadnego – gdyby nie Zlatan Alomerović. Ostatnio rotują się z Dusanem Kuciakiem. Słowak grał dwa tygodnie temu po pięciu z rzędu meczach konkurenta, ale dostał czwartą żółtą kartkę i Alomerović otrzymał kolejną szansę. Wykorzystał ją. Na początku spotkania popisał się trzema świetnymi interwencjami. Najpierw zatrzymał strzał głową z bliska Romana Bezjaka, później końcami palców odbił piłkę po główce Ivana Runje, by po chwili nie pozwolić Stevenowi Vitorii na strzelenie samobója. Dwie asysty mógłby tu mieć Arvydas Novikovas, który był dobrze dysponowany, w przeciwieństwie do paru swoich kolegów z ofensywy.

Gdańszczanie przetrwali trudny początek i objęli prowadzenie, gdy Runje odbił piłkę ręką po strzale Konrada Michalaka. Musiał potrzebował VAR-u, długo analizował zajście, ale na pewno się wybroni. Gorzej z brakiem czerwonej kartki dla Pospisila, o czym już wspominaliśmy.

Reklama

Jagiellonia wyrównała błyskawicznie. Aby pokonać dziś Alomerovicia, należało zaserwować coś ekstra i zrobił to Marko Poletanović. Jego uderzenie z dystansu było kapitalne, żaden bramkarz na świecie by tego nie obronił. Cóż jednak z tego, skoro po paru minutach Lechia znów prowadziła, mimo że urody w tym wszystkim było tysiąc razy mniej. Jarosław Kubicki strzelał po wybiciu piłki przez obrońców, duży rykoszet od ogólnie niepewnego Nemanji Mitrovicia i piłka jakoś wturlała się do bramki.

Na początku drugiej połowy w podobnych okolicznościach znacznie ładniej trafił Novikovas, ale ostatnie słowo należało do Lechii. Idealna centra Filipa Mladenovicia z wolnego, a Michał Nalepa będąc między dwójką rywali dobrze dostawił głowę.

Można zarzucać podopiecznym Piotra Stokowca, że w wielu fragmentach ich gra jest dość toporna, że dużo w tym wyrachowania, jednak dopóki wyniki będą się zgadzać, Stokowiec zamknie każdą dyskusję wskazując na tabelę. Zresztą, nie przesadzajmy. Biało-zieloni zdobyli już 28 bramek, co oznacza, że razem z “Jagą” i grającą w poniedziałek Wisłą Kraków mają najlepszy atak w lidze. Inne sytuacje w tym meczu też wypracowali, że wspomnimy “setkę” Flavio po dośrodkowaniu Michalaka. Portugalski napastnik uwolnił się spod opieki obrońców na piątym metrze, lecz fatalnie skiksował.

Lechia po tej wygranej ma pięć punktów przewagi nad Legią i sześć nad Jagiellonią, która może mieć już kompleks gdańskiego stadionu. Szkoda tylko, że spotkanie lidera z drugim dotychczas zespołem oglądało raptem 12 tys. widzów. Słabiutko…

[event_results 543310]

Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...