Serial pod tytułem „Czy Adam Nawałka zostanie trenerem Lecha Poznań?” trwał naprawdę długo i przyniósł nam wiele odcinków. Raz mówiło się, że były selekcjoner te stery obejmie, ale dopiero od przerwy zimowej, w innym wypadku odpowiedź też była twierdząca, ale warunkiem koniecznym miało być jednoczesne zatrudnienie… Leo Beenhakkera w roli konsultanta. Z kolei jeszcze inny scenariusz zakładał, że nic z tego nie będzie, bo wszystko trwa za długo i Nawałka ostatecznie pojedzie do Chin. Jednak wygląda na to, że już koniec z tym tasiemcem i na ekstraklasę spadnie prawdziwa bomba: Nawałka najpewniej podejmie pracę w Lechu od poniedziałku!
Jak informują Przegląd Sportowy i Sport.pl, do ustalenia zostały ostatnie szczegóły, ale już na tyle małe, że złożenie podpisu przez Nawałkę na kontrakcie ma być niezagrożone. Nowy szkoleniowiec Lecha dostanie umowę na 2,5 roku, która przyniesie mu 150 tysięcy złotych miesięcznie. Kolejorz sięga więc głęboko do kieszeni, bo raz, że Nawałka będzie zarabiał ogromne jak na warunki ekstraklasy pieniądze, to otoczy się też bardzo szerokim sztabem, w skład którego wejdą między innymi Bogdan Zając, Jarosław Tkocz i Remigiusz Rzepka.
Wyraźnie widać, jak bardzo szefostwu Lecha zależy na zmazaniu plamy i odbudowaniu klubu. Na polskim rynku nie ma obecnie lepszej opcji niż Nawałka, to top topów, a zatrudnienie go ma pokazać kibicom, że tym razem władze chcą zrobić absolutnie wszystko dla dobra Kolejorza. Nie ma szukania wersji oszczędnościowej i eksperymentalnej – jest postawienie na konkretną jakość. Pod wodzą byłego selekcjonera Lecha ma się odbudować tak, jak zrobiła to reprezentacja Polski. Nie może przecież drużyna z równie dużym potencjałem grać tak słabo, oglądać plecy nie tylko Legii, ale i Jagiellonii, męczyć wszystkich w europejskich pucharach i zasadniczo posiadać łatkę ciągłego przegrywa.
Strach pomyśleć, co byłoby z Lechem, gdyby i Nawałce tam nie poszło, bo przecież od mistrzostwa kraju klub próbował na stanowisku pierwszego trenera właściwie każdej opcji. Doświadczony polski szkoleniowiec? Był, w osobie Jana Urbana. Zagrało to wszystko bardzo średnio. Trener zagraniczny? Zameldował się Nenad Bjelica, jednak zamiast trofeów, przyniósł parę fajnych bon motów. Trener z poznańskiego środowiska? Obecny, to znaczy już nie, Ivan Djurdjević. Znamy tę historię, więc streśćmy ją do jednego zdania: katastrofa. Czwarty plan ma przynieść Lechowi sukces, ale presja jest ogromna.
I ona spoczywa także na Nawałce. Przywrócił reprezentacji godność, jednak w ostatniej fazie swojej pracy się nieco pogubił, kombinował niepotrzebnie z ustawieniem, jego perfekcjonizm przestał być perfekcjonizmem, stał się uciążliwym dziwactwem. Ma więc Nawałka też sporo do udowodnienia. Jeśli ogarnąłby Lecha, pokazałby jednocześnie, że końcówka jego kadencji była wypadkiem przy pracy, ale też wypadkową tego, co dzieje się z obecną generacją polskich piłkarzy. Która wpadła w dołek widoczny jeszcze lepiej dzisiaj. Tutaj materiał Nawałka będzie wybierał sobie w dużej mierze sam i trudno będzie szukać wymówek.
Cokolwiek się stanie, jakkolwiek spojrzymy na tę historię za parę lat: dziś to dla ekstraklasy wiadomość fascynująca. Te szare rozgrywki potrzebują wielkich postaci, a Nawałka w naszym futbolu taką z pewnością jest. Pewnie, konferencje prasowe oczywiście nie będą z tym trenerem przejmujące, ale dużo lepiej będzie lidze z Nawałką, niż bez niego.
Fot. FotoPyk