“Reprezentacja z różnych powodów zaczęła mecz z Czechami bez trzech liderów, którzy w ostatnich latach napędzali jej grę: Łukasza Piszczka już w niej nie zobaczymy, bo zrezygnował, Kamila Glika wyeliminowała kontuzja, a Jakub Błaszczykowski zaczął na ławce rezerwowych. Upływ krwi był zbyt duży, by udało się to ukryć i nie ucierpiała gra” – diagnozuje największy problem reprezentacji Łukasz Olkowicz w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym”.
GAZETA WYBORCZA
Ciemne chmury nad reprezentacją.
Robert Lewandowski, polski snajper wszech czasów, stał metr od bramki. Pustej bramki. A jednak piłka – dośrodkowywana przez Przemysława Frankowskiego – przeleciała mu między nogami. Rozgrywał 102. mecz w reprezentacji, taki kiks mu się jeszcze nie zdarzył. Niesłychana, a zarazem idealna kulminacja jesieni, podczas której Polacy więdną z meczu na mecz. Nie wygrali pięciu z rzędu. Najczarniejsza passa od 2012 r.
Skończyć się ten wieczór mógł różnie: golem dla gospodarzy, być może przypadkowym, golem dla gości, prawdopodobnie poprzedzonym ładną wymianą podań, albo klasycznym jesiennym sparingiem bez bramek, po którym kibic zaczyna dziękować UEFA, że ten gatunek – mecz towarzyski – powoli likwiduje. To wszystko wydawało się jednak drugorzędne. Najgorsze, że Czesi górowali nad Polakami kulturą gry.
SUPER EXPRESS
Młodzieżówka jak zgnieciony banknot. Mateusz Wieteska opowiada o porównaniu zespołu U-21 do studolarówki przez Czesława Michniewicza.
– Czesław Michniewicz dał ci 100 dol., które drużyna będzie mogła wydać, jak zakwalifikujecie się do przyszłorocznego Euro…
– Tak, po powrocie z Wysp Owczych, gdzie zremisowaliśmy 2:2, czekał nas mecz z Danią, liderem grupy. Na odprawie przed tym spotkaniem trener Czesław Michniewicz zmiął w rękach studolarowy banknot. Mówił, że jesteśmy jak ten zgnieciony banknot, ale gdy go się wyprostuje, to wciąż ma swoją wartość. Podobnie jak nasza drużyna. Podkreślał, że nie możemy w siebie wątpić, stać nas na wiele. Następnie wręczył mi te 100 dol. i dodał, że po awansie możemy je wydać, na co chcemy. A Danię pokonaliśmy wtedy 3:1.
O matko, ale pudło!
O matko, ale pudło! Mecz Polska – Czechy zapamiętamy głównie z jednej sytuacji – strasznego kiksu Roberta Lewandowskiego (30 l.) w 2. połowie, kiedy to kapitan kadry z trzech metrów nie trafił do pustej bramki. W Gdańsku słabi Polacy przegrali 0:1 i od czerwca pozostają bez zwycięstwa. Kibice pożegnali piłkarzy gwizdami.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Łukasz Olkowicz diagnozuje: upływu krwi z reprezentacji nie da się ukryć.
Reprezentacja z różnych powodów zaczęła mecz z Czechami bez trzech liderów, którzy w ostatnich latach napędzali jej grę: Łukasza Piszczka już w niej nie zobaczymy, bo zrezygnował, Kamila Glika wyeliminowała kontuzja, a Jakub Błaszczykowski zaczął na ławce rezerwowych. Upływ krwi był zbyt duży, by udało się to ukryć i nie ucierpiała gra. Trzeba przestać się łudzić, że następcy są gotowi na przejęcie sterów, co martwi jeszcze mocniej niż wynik z Czechami, rywalami stojącymi półkę niżej niż październikowi nauczyciele z Portugalii i Włoch.
Wnioski po Czechach? Iza Koprowiak wskazuje cztery: Bereszyński dużo lepszy na prawej stronie niż – jak wczoraj – na lewej, najgroźniejsi wciąż jesteśmy z kontry, nerwowa obrona, plus dla Frankowskiego.
Noty za mecz w Gdańsku? Sprawdzając je można odnieść wrażenie, że było naprawdę nieźle, tylko dwie „tróje”, za to osiem „piątek” i trzy „szóstki” w dziesięciostopniowej skali. Pozwolimy sobie się nie zgodzić.
PIOTR ZIELIŃSKI – 5
Slogan powtarzany przy okazji meczów reprezentacji jak zdarta płyta – duże oczekiwania, bez potwierdzenia na boisku. Może powinniśmy liczyć na mniej? Chcemy, aby Zieliński niósł zespół na swoich barkach, ale na razie ta rola jest dla niego za ciężka. Pomocnik Napoli także w Gdańsku nie pociągnął drużyny. Wszyscy wiedzą, że ma umiejętności, ale chcą dowodów, dlatego swoją grą doprowadza do szału. Ciągle mówi się o tym, gdzie powinien być, jak wielkim jest talentem, ale to już 24-letni piłkarz. Ile jeszcze każe czekać aż przebłyski zamienią się w coś stałego i powtarzalnego?
Kamil Grosicki zrzuca ostatnie wyniki na karb… klątwy.
– Ciąży nad nami jakaś klątwa, bo nie możemy się przełamać – mówi Kamil Grosicki. – Tracimy bramki, które nie powinny wpaść. Tak samo było w meczu z Włochami. Nie byliśmy dostatecznie uważni i też przegraliśmy. Czesi to zespół w naszym zasięgu i nie mogą nam się przytrafiać takie wpadki – przyznaje skrzydłowy Hull City i dodaje: – Pozytywem było kilka stworzonych sytuacji, ale to oczywiście nie usprawiedliwia kolejnego słabego meczu. Musimy dalej pracować. Ta grupa nie raz już pokazała, że potrafi się zmobilizować i podnieść w trudnych momentach. Musimy być gotowi na eliminacje EURO 2020.
Robert Lewandowski i Przemysław Świercz wymienili swoje wrażenia z zakładania opaski reprezentacji Polski. Jeden w piłce nożnej, drugi w amb futbolu.
Przemysław: Bycie kapitanem górnolotnie porównuję z ojcostwem. Przestajesz być odpowiedzialny tylko za siebie.
Robert: Masz rację. Dopóki sam nie poczujesz tego na własnej skórze, gratulujesz, cieszysz się szczęściem przyjaciół, ale do końca nie wiesz, jakie to uczucie. Dopiero w praktyce można mówić, jak czujemy się z pewnymi sprawami.
Przemysław: Odpowiedzialność kapitana potrafi mnie zablokować. Czuję ciężar opaski.
Robert: Ja też. Oprócz tego, że myślę, jak sam mam się prezentować, obserwuję innych: jak się zachowują, czy mają jakieś problemy, nie są w danym momencie sobą. Jeśli dostrzegam moment słabości, staram się pomóc. Rozmawiam, motywuję, proszę, żeby dali z siebie jeszcze więcej. To rzeczy, których wymagam także od siebie.
Dalej mamy zapowiedź meczu reprezentacji U-21 i pomeczówkę ze starcia U-20 z Portugalią (0:2). Obok – wywiad z Jarosławem Jachem. Polak wrócił na ławkę ostatniego w tabeli ligi tureckiej Caykuru.
– Na początku listopada strzelił pan gola w Pucharze Turcji i mogło się wydawać, że sytuacja w klubie się poprawiła. W dwóch kolejnych meczach znowu był pan rezerwowym.
– Dla mnie to trochę dziwna, trudna i momentami niezrozumiała sytuacja. Uważam, że w ostatnich tygodniach byłem w dobrej formie i mógłbym dać drużynie coś pozytywnego. W Pucharze, oprócz gola, zagrałem na wysokim poziomie, byłem blisko zdobycia drugiej bramki. A od 70. minuty byłem lewym obrońcą, aktywnym z tyłu i z przodu.
– Jest szansa, by wskoczyć do pierwszego składu?
– Czuję wsparcie kolegów i mam wrażenie, że mi ufają. Cierpliwie czekam na szansę i wiem, że dzięki takiej postawie, jak w ostatnich tygodniach, ją dostanę. Mam nadzieję, że wtedy na dłużej zostanę w składzie. Zwłaszcza że mój ostatni występ w lidze tureckiej był naprawdę dobry. Popełniłem tylko jeden błąd, który kosztował mnie utratę pozycji w jedenastce. Przeciwnik wybiegł zza moich pleców, spowodowałem rzut karny i sytuacja wpłynęła na ocenę występu.
„PS” przewiduje, że Dariusz Żuraw może trochę czasu spędzić w fotelu trenera pierwszego zespołu Lecha.
Kibice Kolejorza muszą się więc uzbroić w cierpliwość, bo szukanie nowego szkoleniowca może trochę potrwać. Rozmowy z Adamem Nawałką utknęły w martwym punkcie. Były selekcjoner był gotowy pracować od początku tego tygodnia. Chciał zabrać zespół na zgrupowanie w Grodzisku Wielkopolskim, żeby tam spokojnie trenować podczas przerwy na mecze reprezentacji. Ten plan nie wypalił. Teraz najlepszym rozwiązaniem dla Nawałki jest przejęcie drużyny zimą, bo wtedy będzie miał wpływ na przygotowania do rundy wiosennej. Obecna sytuacja jest dla niego o tyle korzystna, bo może czekać, jak rozwinie się sprawa zatrudnienia w Chinach.
Oprócz tego:
– przerwa na kadrę to dobry czas dla kontuzjowanych w Jagiellonii;
– Ben van Dael jako jeden z 4 spośród zaledwie 27 nowych trenerów w lidze przegrał oba pierwsze spotkania;
– Michał Bartkowiak dostaje szansę na ponowne wejście do pierwszego zespołu Śląska;
– Joel Valencia nie ma złamanej nogi;
– w Górniku nieco ulgi – urazy wyleczyli Adam Wolniewicz, Michał Koj i Adrian Gryszkiewicz.
SPORT
„Sport” uderza w te same tony, co wszyscy. Zawód. Andrzej Wasik podsumowuje rok kadry słowem „fatalny”.
Można oczywiście porażkę w Gdańsku zbagatelizować. Bo przecież poniesiona została w meczu towarzyskim; bo selekcjoner nie mógł skorzystać z kilku podstawowych zawodników, m.in. Kamila Glika i Macieja Rybusa. Można, ale nie wolno, bo konsekwencją wyniku 0:1 z Czechami będzie chociażby spadek Polski w rankingu UEFA i FIFA i coraz bardziej realne staje się losowanie do eliminacji mistrzostw Europu z gorszego koszyka. Nie wolno też i z tego powodu, że trudno teraz oczekiwać, iż Polacy zagrają we wtorek z Portugalią pełni wiary w osiągnięcie dobrego wyniku. Nie wolno wreszcie z tego powodu, że coraz trudniej będzie odzyskać zaufanie fanów do reprezentacji.
Noty za mecz – w „Sporcie” już ostrzejsze niż w „PS”. „Piątkę” dostali tylko Grosicki, Frankowski i Skorupski, reszta niżej.
MARCIN KAMIŃSKI (90 minut) – 2
Próba ponownego ustawienia go na pozycji stopera jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wyglądała na mimowolny sabotaż. To już przecież było. Niemal równo pięć lat temu. W selekcjonerskim debiucie zaufał mu Adam Nawałka i gorzko tego żałował. „Kamyk” wypadł z kadry na długi czas i… zatrzymał się w rozwoju na dobre. Nie jest dzisiaj lepszym piłkarzem niż jesienią 2013 roku. Skompromitował się wtedy i – eufemizm – nie stanął na wysokości zadania również wczoraj. Permanentnie spóźniony, źle ustawiony, przestraszony. Nie potrafił trafić w piłkę nawet nieatakowany przez rywala – widać to było doskonale, gdy ruszył z impetem na futbolówkę i przeciął tylko powietrze. Podobno płakał, kiedy nie pojechał na mundial…
A Władysław Jerzy, do którego wyniku dąży Jerzy Brzęczek (6 pierwszych meczów bez wygranej jako selekcjoner) wymienia problemy: obrona nie jest monolitem, za mało piłek do Zielińskiego i nieskuteczność.
– Widzi pan postęp w grze reprezentacji prowadzonej przez Jerzego Brzęczka?
– Trudno mówić o postępie, kiedy się przegrywa kolejne spotkania. Można też jednak mówić o pechu. Gdyby Lewandowski nie przepuścił piłki między nogami stojąc praktycznie na linii bramkowej, pewnie byśmy tego meczu nie przegrali. Pech cały czas jest przy tej drużynie. Mam nadzieję, że wkrótce nas opuści.
Z kolei Werner Liczka mówi, że kartka i długopis mogą pomóc zrozumieć dzisiejszą niemoc polskiej kadry.
– Co może pan powiedzieć o polskiej reprezentacji?
– Proponowałbym wziąć kartkę papieru, wypisać sobie na nich nazwiska piłkarzy, którzy grali w zespole Nawałki w 2016 i jakie kluby reprezentowali, a potem to samo zrobić z obecnym zespołem. Różnica wyjdzie sama. Wtedy waszą siłą była stabilna obrona. Na środku Glik, który wszystkim dyrygował, oraz pewny Pazdan. Z prawej Piszczek, o którym kiedyś Mourinho powiedział, że jest najlepszym piłkarzem na swojej pozycji na świecie, a z drugiej strony Jędrzejczyk. Ta formacja dawała pewność. Teraz jest inaczej. Widać brak zgrania choćby środkowych obrońców.