Czy jest możliwe, że polski rząd obala kucharz reprezentacji Polski, która istnieje tylko teoretycznie? Normalna odpowiedź powinna brzmieć: nie „chuj, dupa i kamieni kupa”, używając języka tego ministra od policji. A tu proszę, niespodzianka, jak wygrana Kostaryki z Włochami (bo Balotelli jednak nie chciał się całować z królową, żartował). No więc dzięki kucharzowi Sowie wiemy, kto komu robi laskę, i za to należą mu się podziękowania. Ktoś obnażył miałkość ludzi, którzy pouczają nas od rana do nocy. Ja Robertowi podziękuję osobiście sutym napiwkiem, mianowicie zarezerwowałem sobie stolik na imieniny w niedzielę, VIP-room był do wzięcia, ale tylko na dwie godziny, a ja lubię posiedzieć dłużej.
Roberta pamiętam jako faceta, który przywędrował do nas z Wiednia, tego miejsca narodzin wszystkich agentów (Placzyński), ale kapitalnie gotował i z podupadłego hotelu zrobił najlepszą kuchnię. Wyborną kaczkę (w takich papierowych serwetkach, żeby nie Brudzic rąk), super whisky z amaretto, ale to co najbardziej chwalili kadrowicze, zwłaszcza trener Wójcik, to był biały ser z miodem, idealny na wszechobecnego kaca. No, nikomu to nie przeszkadzało absolutnie remisować z Anglią i wygrywać z ruskimi, i mieć najwyższe miejsce w rankingu FIFA – bo Sowa gotował świetnie. I czasem nie wystawiał nawet rachunku.
Podsłuchy? Były zawsze. Kiedyś siedzę z Wujem w pokoju, jak zwykle mogło to trwać długo, no i… zapomniałem wyłączyć komórki. Wracam do domu, a tu żona (wtedy miałem) mówi: – Ale wy to jesteście debile, dwie godziny słuchałam waszych rozmów w pokoju…
Ja w strachu (kurwa, pewnie o dupach jak zawsze, a po co jej się dowiadywać, im ludzie mniej wiedzą, tym lepiej!).
Ona: – No wy jesteście debile. Bo dwie godziny gadanie kto powinien kogo skosić, komu przyjebać i przewrócić, i kto będzie najlepszy cham na Bechama jakiegoś, może uszczypnie, opluje, co ty za głupoty wygadywałeś!
Ja, odetchnąłem. Mogłem mieć wtopę niegodną, jakby posłuchała kwadrans dłużej, były to czasy bowiem, gdy pojawiały się w tym hotelu i kobiety. Tabunami.
Ale ku czemu zmierzam? Otóż serdecznie wspominając Sowę (fantastyczne talerze kanapek, piłkarze z całej Polski ściągali rodziny i spotykali się tam nawet jak nie było meczów – był za to zakład fryzjerski z pannami i Zbrojownia), to powstawał klimat. Czuliśmy się ważni. Przychodził szef policji (ten zastrzelony), a za chwilę szef gangu. Kiedyś opijamy w sto osób remis z Anglią (Gilewicz zmarnował dwie setki, ja żadnej), i wstaje Pan Sławek, akurat siedział sobie jako kibic i mówi do menedżera: – Chyba pan zdaje sobie sprawę, że nikt dziś nie płaci za whisky…
– Ależ oczywiście, Panie Sławku!
No i takie to były czasy, nasza piłka istniała nie tylko, jak i państwo, teoretycznie, a jak ktoś komuś robił laskę to nie byli to politycy.
Dobra, tych tekstów wypłynie jeszcze tyle że się znudzą, jak tej mojej żonie która wyłączyła telefon. Ale przy okazji przypomniałem sobie Wuja i jego hasło, które zresztą dawaliśmy przy jego felietonach w „Przeglądzie” – rąbać, siekać i uciekać!
Otóż tego mi brakuje na mundialu.
My, opętani przez trenerów, zaczęliśmy wprowadzać do futbolu taktykę. Jakieś gry w linii, jakieś przesuwanie stref, zawężanie, no bzdury kompletne! Dawniej było tak, że każda ekipa miała jednego dobrego napastnika, który robił różnicę, a druga zatrudniała jakiegoś zabijakę, który na niego polował. Zgodnie z dewizą trenerską – jak Lubański pójdzie do kibla nawet, to masz iść za nim!
Kiedyś byli tacy obrońcy, których każdy się bał. A jak się można przestraszyć Jagielki?
Anglia odpadła, bo nie znalazł się nikt, kto by przykopał zdrowo Suarezowi, tak zdrowo, żeby nie wstał. A Amerykanie mogą odpaść, bo nikt nie trafił w kolanko Ronaldo. A Irańczyk żaden nie złapał za koszulkę Messiego.
Stanowczo element sztuki wojennej został gdzieś w futbolu zapomniany, jakby nikt nie pamiętał nieśmiertelnych słów Keitela (Polak, okazuje się) z Pulp Fiction: „Panowie! Jeszcze nie czas na lizanie się po fiutach!”. Ha, jak to kiedyś zadedykowałem Engelowi i kadrze w „PS”, zrobili strajk, a mediowali księża. Dziś, okazuje się księża to sporo pedofili, politycy to krętacze bez honoru, a piłka istnieje tylko u nas teoretycznie.
Ja myślę, że skoro nie mamy piłkarzy, to trzeba poszukać zabijaków. Taki jest mój wniosek z mundialu. Bo nie będę przecież typował wyników, jesteście lepsi. Natomiast zabijaków ma Chile i Urugwaj, i Brazylia, czyli wszystko spoza Europy i nawet Afryki. Bo ta Afryka gra u nas i trochę się też rozleniwiła.
Dosyć, chwatit’. A jak chcecie uniknąć podsłuchu, trzeba mówić zawsze jak największe głupoty, jak ja. Wtedy każdemu podsłuchiwaczowi się znudzi.
A u Sowy wtrącę sobie imieninową kaczuszkę, whisky z amaretto i powspominam czasy, gdy na zgrupowania kadry kobiety młode i ładne wmaszerowywały całymi jedenastkami.
A rano był biały ser z miodem.