“Odkąd przestał być szkoleniowcem biało-czerwonych nie ukrywał, że priorytetem jest – jak zwykł określać – wyjazd na Daleki Wschód. Chęć zatrudnienia naszego szkoleniowca zgłosił więcej niż jeden klub z chińskiej ekstraklasy, dlatego kluczowe decyzje mają zapaść po 11 listopada, kiedy w azjatyckiej lidze rozegrana zostanie 30. kolejka kończącego się sezonu 2018″ – czytamy w dzisiejszym wydaniu katowickiego “Sportu”.
GAZETA WYBORCZA
Dariusz Wołowski zadaje pytanie, czy wybitni trenerzy obawiają się w tym momencie propozycji z Realu Madryt.
Na stanowisku szkoleniowca Realu można wytrwać, wyłącznie wygrywając. W dodatku kibice żądają, by drużyna grała ładnie. Hiszpanie mawiają, że cierpliwość to na Santiago Bernabéu towar najbardziej deficytowy. Odczuli to najwięksi, z Ronaldo na czele, który w trudnych momentach był wygwizdywany przez publiczność.
Być może dlatego posada w najbardziej utytułowanym klubie świata nie jest najbardziej poszukiwanym miejscem pracy dla trenerów. Przed finałem LM z Atlético Madryt w 2014 r. Carlo Ancelotti odpowiadał na pytania, „czy wie, że od tego jednego meczu zależy jego przyszłość”. Włoch poprowadził Real do finału po raz pierwszy od 12 lat, a gdyby go przegrał, zostałby zwolniony.
SUPER EXPRESS
Andrzejowi Iwanowi bardzo podoba się pomysł powrotu Kuby Błaszczykowskiego do Wisły Kraków.
– Z naszych informacji wynika, że prowadzone są zaawansowane rozmowy na temat powrotu Kuby do Wisły. Jak się Panu podoba ten pomysł?
– Bardzo mi się podoba. Kuba by się Wiśle przydał. Wiadomo jakie ma doświadczenie, do tego wciąż duże umiejętności. W polskiej lidze Błaszczykowski poradziłby sobie z palcem w… bucie, żeby nie powiedzieć, że z palcem gdzie indziej. Poza tym taki powrót byłby dla Wisły zbawienny nie tylko pod względem piłkarskim, ale i marketingowym. A wiadomo jak ten PR ostatnio wokół klubu wyglądał.
Michał Listkiewicz na łamach „Superaka” apeluje do Sa Pinto: przestań się wygłupiać.
– W skali szkolnej, od 1-6, jaką notę wystawiłby pan Musiałowi?
– Czwórkę z plusem. Generalnie dobrze zarządzał, podjął słuszną decyzję w sytuacji z Kucharczykiem, a o strzale Carlitosa już mówiliśmy. Ale zwróciłbym uwagę na zachowanie trenera Sa Pinto. Robi rzeczy niedopuszczalne.
– Co ma pan na myśli?
– Przy okazji każdego meczu wbiega na boisko. Kłóci się, przepycha. To prowokuje, bo inni pomyślą: skoro on może wbiegać, to ja też! Za takie zachowanie w Lidze Mistrzów już byłby ukarany. Może trzeba przenieść zwyczaje z NBA: jeden taki wyskok – 20 tys. dolarów kary, drugi 50 tys…
PRZEGLĄD SPORTOWY
TVP jednak nie będzie pokazywać ekstraklasy? Publiczna nie przeznaczy zapowiadanych 70 milionów złotych na prawa do transmisji naszej ligi.
Rada Nadzorcza, Zarząd TVP oraz prezes telewizji Jacek Kurski postanowili w tym tygodniu, żeby jednak nie wydawać ustalonej wcześniej kwoty, której zatwierdzenie wydawało się być formalnością. I prawdopodobnie zaproponuje Ekstraklasie dużo mniej za swój pakiet – mówi się o kwocie 40–45 mln zł. Co jest nie do przyjęcia dla klubów oraz oczywiście nc+, które nie zgodzi się na taką dysproporcję i oddanie TVP hitu każdej kolejki.
Flavio Paixao przeszedł w życiu trudną szkołę charakteru.
– Osoba, która w ten sposób podchodzi do życia, może mieć problem z trudnymi sytuacjami, na które nie ma wpływu. Pan stracił dwie bliskie osoby, które zmarły na raka.
– Do dziś pamiętam ten telefon. Usłyszałem, że mój najlepszy przyjaciel ma raka i zostało mu pięć dni życia. Przez dziesięć sekund nie byłem w stanie wypowiedzieć słowa. Miał wielkiego guza w żołądku, lekarze byli bezradni. A przecież to był mężczyzna w moim wieku, uśmiechnięty, który stał się dla mnie bardzo bliską osobą, gdy w 2011 roku przyleciałem grać w piłkę w Iranie i byłem zagubiony. Pomagał mi wtedy odnaleźć się w tym specyficznym kraju. Spędziłem w Iranie dwa lata, byliśmy przyjaciółmi.
– A drugi cios?
– Ta sama choroba. Też rak, też w żołądku. Mniejszy guz, ale z przerzutami. Padło na wujka, który dla mnie i Marco był jak brat. Od momentu, w którym dowiedziałem się o jego cho- robie, żył mniej więcej rok. Ostatnie dni spędziłem w Portugalii, chciałem być obok niego. Pamiętam, że kilka dni przed jego śmiercią przekonywałem lekarzy: „Jestem silny, poradzę sobie z tym”. Ale to nie było łatwe. Myśl, że nie da się mu pomóc, była przerażająca. Czułem się, jakbym grał mecz, którego, niezależnie od mojego występu, nie da się wygrać.
Czarne chmury nad Lechem. Ale póki co wiążących decyzji nie ma.
Jak będzie teraz? Przez całą środę i czwartek kibice czekali na komunikat z gabinetów przy Bułgarskiej. Nic takiego nie nastąpiło. Owszem, były spotkania, rozmowy, ale nie zapadły jeszcze żadne radykalne decyzje, choć wiszą w powietrzu i następny tydzień może je przynieść. Jeśli w niedzielny wieczór Lech znów straci punkty, bezpieczni nie będą ani trener Ivan Djurdjević, ani piłkarze. Latem Kolejorz postawił na młodego szkoleniowca, swojego trenerskiego wychowanka, który jeszcze nie pracował na poziomie ekstraklasy. I teraz działacze muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ten projekt kontynuować.
Sylwetkę Tomasa Podstawskiego, który stał się ważną postacią drugiej linii Pogoni Szczecin przybliża Mateusz Janiak.
Urodził się i wychowywał w Porto, dlatego dla Portugalczyków, rodaków mamy Marii, zawsze będzie „Tumaasz”. Dla Polaków, krajanów taty Włodzimierza, jest po prostu Tomkiem. Mieszkał w dzielnicy Boavista, w której w odległości 1,5 kilometra kopią piłkarze klubu o tej samej nazwie i występują artyści w filharmonii. Estadio do Bessa od Casa da Musica dzieli 16 minut piechotą. Był czas, że Podstawskiego można było zobaczyć i na boisku (choć nie głównym), i na scenie.
Rozdarcie między sportem a muzyką jest typowe w życiorysie Podstawskiego. Z jednej strony, najpierw nauczył się portugalskiego, z którego korzystał na placu zabaw czy w szkole. Z drugiej, od dziecka czytał książki po polsku, żeby znać ojczysty język taty. W tym tygodniu rozpoczął indywidualne lekcje.
Obok – Airam Cabrera wyciąga Cracovię z dna tabeli, a obronę Miedzi ma załatać Aleksandar Miljković.
Dla Bena van Daela życie zaczęło się po 50. Bo dopiero teraz doczekał się tak dużego wyzwania, jak poprowadzenie Zagłębia w ekstraklasie.
Fortuna Sittard była jego jedyną samodzielną pracą trenerską z seniorami. Sezon 2015/16 zaczynał Peter van Vossen, ale po dziewięciu kolejkach zespół miał sześć porażek. Zastąpił go asystent Jeffrey Kooistra, który też nie radził sobie lepiej. Porażka z Venlo 0:5 wyczerpała cierpliwość szefów klubu. Wtedy zatrudnili Bena van Daela, który był asystentem w… drużynie, która właśnie wrzuciła „piątkę” Fortunie. Ten mecz oglądał jednak z trybun, bo trener Venlo uznał, że Ben nie może zasiąść na ławce, skoro negocjuje z rywalem. – Był bardzo zaangażowany, pod jego wodzą zawodnicy się rozwijali. Ma silny charakter. Był dobrym asystentem, ale chciał praco- wać w roli pierwszego szkoleniowca – mówi nam Marco Bogers, dyrektor sportowy Venlo. Dla Fortuny nie był jednak wymarzonym kandydatem. Dostał angaż, bo odmówiło czterech innych szkoleniowców.
Oprócz tego – Marcin Cebula z setką występów w naszej lidze, czyli setka do połowy pełna (bo goli i asyst ma zdecydowanie mniej niż wszyscy się na nim spodziewali), a także Alexandre Christovao naturalnym następcą Vamary Sanogo.
W „Chwili z…” Izy Koprowiak tym razem Maciej Stolarczyk. Ciekawy fragment o stosunku Stolarczyka do powiązań Wisły z kibicami-przestępcami ujawnionych w reportażu Superwizjera.
– Oglądał pan reportaż Szymona Jadczaka o powiązaniach kierownictwa Wisły z kibicami-przestępcami?
– Czy wyjdę na ignoranta, jeśli powiem, że nie oglądałem? Nie zajmuję się takimi rzeczami, ja nigdy nie spotkałem się z naciskami kibiców. Nie rozumiem, dlaczego nie mówi się o innych klubach, mimo że w wielu z nich związki z fanami są bardzo duże. Uważam, że jest jakieś drugie dno w tym, że akurat przypadek Wisły został tak nagłośniony. Myślę, że ktoś chce jej zaszkodzić, doprowadzić do sytuacji, że klub stanie na skraju funkcjonowania.
– Poznał pan Pawła M., czyli „Miśka”, lidera gangu Sharksów?
– Nie znam, ale nie widziałbym problemu w znajomości z Pawłem, wręcz przeciwnie. Cenię ludzi, którzy są tak oddani klubowi, są z nim nie tylko wtedy, kiedy świętuje mistrzostwo.
– Nawet, kiedy są przestępcami?
– Tego nie wiem. Nie oceniam ludzi przez taki pryzmat.
SPORT
Kandydatka na stanowisko prezydent Zabrza Agnieszka Rupniewska widziałaby w głównych rolach w Górniku Koźmińskiego, Wałdocha, Płatka i Kędziora. Tylko że oni o tym nie wiedzą.
– Klubem powinni zarządzać fachowcy z dziedziny marketingu sportowego, ludzie związani ze sportem, ale i z Zabrzem, i naszym regionem – tłumaczy Rupniewska. – Po ewentualnym wygraniu wyborów natychmiast rozpocznę rozmowę z potencjalnymi inwestorami o możliwości rozszerzenia akcjonariatu. Do tego czasu będę jednak chciała przeorganizować całkowicie obecne struktury, powołać nowy zarząd techniczny (do czasu sprywatyzowania klubu i zaproponować współpracę takim osobom jak Marek Koźmiński – jako prezes i dyrektor wykonawczy, Artur Płatek – wiceprezes i dyrektor sportowy, Tomasz Wałdoch – jako prezes i dyrektor szkolenia młodzieży, Rafał Kędzior – wiceprezes i dyrektor marketingu, i ds. mediów (…). Zainteresowani o niczym jednak nie wiedzą… – Nie znam tej pani, a moje nazwisko zostało użyte bez jakie- goś pytania mnie o zdanie czy zgodę – mówi Rafał Kędzior.
Cracovia synonimem zmian. Kilkanaście miesięcy, a z klubu odeszło prawie 20 pracowników. „Wymagania są wielkie, a pieniędzy nie ma praktycznie na żadne projekty” – mówi w tekście jedna z osób pracujących jeszcze niedawno w klubie z Krakowa.
W lutym rozsypał się dział handlowy. Najpierw odeszła jedna osoba, potem kluczowy pracownik i dyrektor działu. Nowa dyrektor wkrótce zwolniła jednego z nowych ludzi. W ciągu ostatnich miesięcy mocno skurczyło się biuro prasowe, bo odeszło pięciu pracowników, w tym rzecznik prasowy. W sierpniu z pracy w Cracovii zrezygnował jeden grafik, wcześniej drugi, który liczył na podwyżkę o 500 zł. Pod koniec sierpnia wypowiedzenie złożyła pani zajmująca się sprzedażą biletów, pracująca w klubie od wielu lat, ale Jakub Tabisz zdołał przekonać ją, by została.
Dalej? Z klubu odeszło przynajmniej dwóch specjalistów zajmujących się murawą w ośrodku treningowym przy ulicy Wielickiej. W październiku, po kompromitującej akcji podczas derbów zrezygnował spiker Marek Bartoszek. Rzucił papierami zaraz po tym, jak został zmuszony do puszczenia dopingu z mp3 przez system stadionowego nagłośnienia.
Nawałka wkrótce w Chinach?
Odkąd przestał być szkoleniowcem biało-czerwonych nie ukrywał, że priorytetem jest – jak zwykł określać – wyjazd na Daleki Wschód. Obecnie, jak udało się ustalić „Sportowi” prowadzi, i to podobno zaawansowane, rozmowy z przedstawicielami Chinese Super League. Chęć zatrudnienia naszego szkoleniowca zgłosił więcej niż jeden klub z chińskiej ekstraklasy, dlatego kluczowe decyzje mają zapaść po 11 listopada, kiedy w azjatyckiej lidze rozegrana zostanie 30. kolejka kończącego się sezonu 2018.
Tyle że Nawałce nie spieszy się jakoś szczególnie do powrotu na ławkę. Po fiasku rozmów z Legią założył, że odpocznie przynajmniej przez pół roku – bo po 20 latach w zawodzie szkoleniowca potrzebował głębszego resetu. A przede wszystkim, jak podkreślał półżartem, półserio – wygrała chęć zadbania o własną formę.
fot. FotoPyK