Reklama

Organizacja gry w defensywie – Stal Mielec, lecz Odra nie zgarnęła pełnej puli

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

05 października 2018, 23:38 • 3 min czytania 1 komentarz

Stal Mielec – bez zwycięstwa w sześciu ostatnich spotkaniach. Odra Opole w całym 2018 roku wygrała z kolei tylko jeden mecz wyjazdowy w lidze i było to w maju, zatem cholernie dawno temu. Gospodarze własną publiczność przyzwyczaili natomiast raczej do remisów, więc summa summarum obie drużyny wyszły dzisiaj na murawę w Mielcu z paląca potrzebą przerwania takiej czy innej – ale na pewno kiepskiej – passy.

Organizacja gry w defensywie – Stal Mielec, lecz Odra nie zgarnęła pełnej puli

Przez chwilę mogło się wydawać, iż przełamania doczekali się wreszcie podopieczni Artura Skowronka. Jednak była to chwila wyjątkowo krótka, cały optymizm mielczan momentalnie szlag trafił. O ile przez większą część spotkania gospodarze raczej cisnęli, tak w końcówce dali się zepchnąć do rozpaczliwej defensywy. W sumie to Mariusz Rumak i jego ekipa mają więcej powodów do niedosytu.

Szło to dzisiaj wszystko Stali jak po grudzie. I wcale nie dlatego, że gospodarze grali jakąś wyjątkową padlinę. To był generalnie przyzwoity mecz z obu stron. Podopieczni Rumaka i Skowronka nastawili swoje zespoły dość ofensywnie, więc obejrzeliśmy otwarte spotkanie. Może momentami chciałoby się oglądać trochę mniej kopnięć na pałę i chaotycznych decyzji, a więcej boiskowej ogłady i spokojnego rozegrania futbolówki… Ale i tak było całkiem nieźle, dynamika spotkania jak najbardziej do zaakceptowania.

Obie połowy miały dość analogiczny przebieg – zaczynała z impetem Odra, później inicjatywę przejmowali gospodarze i z właściwą sobie nieudolnością usiłowali wpakować coś do sieci.

No właśnie. Kłopoty Stali – jak to zwykle bywa w przypadku tej drużyny – sprowadzały się dziś do nieskuteczności. Pokonać Szromnika udało się dopiero w drugiej połowie i to po rzucie karnym, skutecznie wykonanym przez Tomasiewicza. Z gry nie chciało wpaść nic, choć mielczanie okazji kreowali sobie sporo, nawet stuprocentowych. A kiedy już zdobyli upragnioną bramkę, to zaczęli się natychmiast prosić się o remis.

Reklama

Na pewno nie zareagowali na objęcie prowadzenia „pozitiwnie”. Można w sumie powiedzieć, że po prostu zgłupieli od tego dobrobytu. Tak jak amerykański koszykarz, który podpisuje kontrakt na sto milionów dolarów, a po kilku latach tonie w długach i łapie się byle chałtur, żeby zapłacić alimenty. Choć zawodnikom NBA roztrwonienie majątku zajmuje jednak dziesiątki miesięcy. Stali Mielec na utratę prowadzenia wystarczyło dziewięć minut, a to i tak raczej kwestia farta, bo gola mogli dostać jeszcze prędzej. – Strzelamy bramkę i odcina nam myślenie – wściekał się po meczu Seweryn Kiełpin, bramkarz gospodarzy. Popracował dzisiaj na zachowanie czystego konta, to mu trzeba oddać, ale partnerzy z defensywy okradli go z tego sukcesu. – Prowadzimy grę, mamy mnóstwo sytuacji, nie strzelamy z tego bramek. Tak niestety wyglądają wszystkie nasze mecze u siebie.

Trudno logicznie wyjaśnić ten kompletny bajzel, jaki zapanował w zespole Stali po wyjściu na prowadzenie. W przeciągu całego spotkania dopuszczali czasem Odrę do niezłych szans, ale bez przesady – aż tak źle to nie wyglądało. W końcówce zaś szaleństwo. Najpierw piłkę szybującą w stronę wychodzącego sam na sam z bramkarzem napastnika zatrzymał ramieniem Gąsior. Zdaniem pieklącego się przy linii bocznej Mariusza Rumaka – powinien był za to obejrzeć czerwoną kartkę, lecz sędzia Malec ograniczył się do żółtego kartonika. Zaraz potem goście mieli wymarzoną patelnię, jednak dwa strzały z siódmego metra zostały zapakowane prosto w leżącego na murawie obrońcę. Pod bramką Kiełpina zapanował totalny chaos.

Już po chwili zamieniony na gola przez gości. Wyrównał Mikinić, dobijając strzał z rzutu wolnego w dość akrobatycznych i w ogóle kuriozalnych okolicznościach. A to był dopiero początek nawałnicy, ponieważ przyjezdni stworzyli sobie jeszcze co najmniej dwie doskonałe sytuacje, żeby wywieźć z Mielca trzy punkty. Jednak skutecznie wybił im to z głowy niezmordowany Kiełpin, do spółki z obramowaniem strzeżonej przez siebie bramki. Defensywa? Poza bramkarzem, po prostu przestała istnieć.

Skończyło się jednak remisem, z którego żadna ze stron nie jest zapewne zadowolona. Cóż – tak jak to często bywa w meczach, gdzie oba zespoły poszukują przełamania… Ostatecznie nie znalazł go nikt.

Stal Mielec 1:1 Odra Opole

(Tomasiewicz 77′ – Mikinić 86′)

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...