Lokomotiw Moskwa wrócił do Ligi Mistrzów po 15 latach przerwy, ale jeśli mamy być szczerzy, to na razie Rosjanie wnieśli do niej chyba tylko ciekawy filmik promujący ponowny udział w tych najbardziej prestiżowych rozgrywkach. Produkcja stylizowana była na western, a główną rolę odegrał w niej Fiodor Smołow. Jednak jeśli to miała być zapowiedź ostrej strzelaniny, to chyba coś poszło nie tak. Krychowiak i spółka w pierwszej kolejce dostali ostry oklep 0-3 od Galatasaray, a dziś u siebie bardzo chcieli wymęczyć bezbramkowy remis z Schalke – i przy okazji nas – ale nawet to im się nie udało.
Nie spodziewaliśmy się po tym meczu za wiele, wszak mówimy o spotkaniu 7. drużyny ligi rosyjskiej z ekipą, która dopiero w ostatni weekend wygrała pierwszy mecz w Bundeslidze, a że wcześniej wszystkie przegrała, to zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Ale że będzie tak źle, też nie zakładaliśmy.
Pierwsza połowa to wypisz, wymaluj Liga Europy. Nawet pora rozgrywania meczu, która od tego sezonu obowiązuje w Lidze Mistrzów, korespondowała z tym, co widzieliśmy na boisku. Rosjanie – jak to się mówi – mieli trochę więcej z gry, stworzyli sobie nawet jakieś sytuacje, ale o żadnym wielkim oblężeniu bramki nie może być mowy. Można odnotować uderzenie z 26. minuty Barinowa, które obronił Fahrmann, ale głównie z jednego powodu – był to jedyny celny strzał w tej części gry.
Za to mniej konkretnemu, grającemu nieźle w zasadzie tylko do 30. metra przed bramką rywala Schalke chyba należał się rzut karny, gdy mocno spóźniony Kwirkwelia z dużym impetem wjechał w nogi Embolo. Szwajcar dość szybko się pozbierał, próbował jeszcze powalczyć o piłkę, ale w naszym odczuciu wcześniej powstrzymywany był nieprzepisowo.
Prosta sprawa – wiemy, że w Lidze Mistrzów niedługo pojawi się VAR, ale nie po raz pierwszy żałujemy, że tak późno.
Dzisiejsze spotkanie musiało być wyjątkowe dla Benedikta Howedesa. Mistrz świata z 2014 roku, który dziś stacjonuje w Moskwie, w piłkarskim CV ma między innymi ponad 300 występów dla Schalke. Przeciwko byłym kolegom prezentował się naprawdę nieźle, a wspominamy o tym dlatego, że o ile w pierwszej połowie nie dali mu oni zbyt wiele roboty, o tyle na początku drugiej musiał się już trochę uwijać. W 54. minucie Niemiec uratował Lokomotiw, gdy w ostatniej chwili wybił piłkę po dośrodkowaniu Caligiuriego. Chwilę później doczekaliśmy się też drugiego celnego strzału za sprawą Konoplanki, a to nie był koniec zamieszanie pod bramką Guilherme. Nawet niewiele zabrakło, by “asystę” zaliczył Grzegorz Krychowiak – Polak główkował tak niepewnie, że wyjściem z bramki ratować musiał go kolega z zespołu.
Jaki był to występ Krychowiaka? Przeciętny. Odważniejsze próby zagrań zazwyczaj kończyły się stratami, a kluczowej roli byłego gracza PSG przy rozbijaniu ataków Schalke też niestety nie odnotowaliśmy.
Schalke w drugiej połowie odważniej dążyło do zwycięstwa, groźnie uderzał choćby Mark Uth, aż w końcu dopięło swego. Kluczowy okazał się stały fragment, gdyż McKennie w 88. minucie wykorzystał dośrodkowanie Konoplanki.
I tyle, koniec końców Niemcy wygrali zasłużenie. Już nie do końca wiemy, co nas podkusiło, by dokładnie przyjrzeć się temu spotkaniu, ale był to błąd.
Lokomotiw Moskwa – Schalke 04 0-1
McKennie 88′
Fot. FotoPyK