Jedną z najbardziej znaczących zmian, jakich na początku swojej kadencji w Legii dokonał Ricardo Sa Pinto, jest ta w bramce. Arkadiusz Malarz był „jedynką” od dawna, Radosław Cierzniak musiał się zaś zadowalać ochłapami. Dziś to Cierzniak regularnie gra, a jego krzesełko grzeje tyłkiem dotychczasowy pewniak.
Zmiana ta zbiegła się z naprawdę konkretną poprawą legijnych osiągów w lidze. Po sześciu seriach gier, w których bronił Malarz, mistrzowie Polski mieli aż dziesięć bramek straconych i legitymowali się bilansem 3 zwycięstw, 1 remisu i 2 porażek. Po 1:4 z Wisłą Płock następuje jednak zdecydowana zmiana. Cierzniak staje między słupkami, Legia nie przegrywa czterech kolejnych meczów, traci tylko dwie bramki. Wskakuje z 8. na 4. miejsce. Jej strata do lidera zmniejsza się o trzy punkty.
Ile w tym zasługi Cierzniaka? Spójrzmy na suche liczby:
Radosław Cierzniak – 4 mecze, 2 gole puszczone, 2 czyste konta, 8 strzałów, 6 obronionych (75% skuteczności)
Arkadiusz Malarz – 6 meczów, 10 goli puszczonych, 1 czyste konto, 24 strzały, 14 obronionych (58,3% skuteczności)
Stosunek strzałów obronionych do puszczonych jest więc w przypadku Cierzniaka dużo bardziej korzystny. Sprawdziliśmy jednak – posiłkując się skrótami ostatnich czterech spotkań – także skalę ich trudności.
Czy Cierzniak powinien był obronić strzał Rapy zza pola karnego w pierwszej połowie starcia z Cracovią? Owszem. I obronił.
Czy miał obowiązek obronić strzał Forsella z ostrego kąta na początku meczu z Miedzią? No tak. I obronił.
Czy wpadką było puszczenie uderzenia Fina zza pola karnego? No nie. Kamera zza bramki tylko to potwierdza – widoczność, jaką miał bramkarz Legii uniemożliwiała natychmiastową reakcję, a gdy piłka wyłoniła się zza obrońców, było już za późno.
Czy miał obowiązek obronić uderzenie Jankowskiego na 1:0 w meczu z Arką? Niektórzy twierdzą, że tak, ale jednak to nie była oczywista sytuacja i trudno mówić o ewidentnej wpadce.
Czy miał obowiązek odbić strzał Kolewa z narożnika pola karnego, mocny, ale oddany z trudnej pozycji? No tak. I obronił.
Pozostałe uderzenia były zaś tak niskiej jakości, że osoby odpowiedzialne za “cięcie” skrótów nie uznały ich nawet za warte umieszczenia.
Wchodząc więc w szczegóły okazuje się, że owszem – dotychczasowy zmiennik Arkadiusza Malarza wybronił, co miał do wybronienia, a puścił te dwa uderzenia – Jankowskiego i Forsella – za które ciężko go winić i którym i Malarz będący w dobrej formie prawdopodobnie również nie byłby w stanie zapobiec.
Cierzniak na pewno trafił jednak w dobry czas, by udowodnić swoją przydatność. Obrona Legii po interwencji Pazdana na czerwoną kartkę w spotkaniu z Cracovią wyglądała już dużo solidniej, a z każdym kolejnym meczem zdaje się zyskiwać na pewności. Mało tego – cały zespół po prostu gra lepiej. Podczas gdy za pierwsze sześć kolejek średnia nota zawodnika Legii wynosiła u nas 4,16, za cztery ostatnie jest to już 4,49. Obniżone jeszcze pałą dla Pazdana za asa kier w starciu z krakowskimi Pasami.
Na dziś trudno więc powiedzieć, że wejście Cierzniaka do bramki jakoś gruntownie odmieniło Legię. Po pierwsze – byłoby to uproszczeniem, bo widać, że mając wreszcie trenera na stanowisku trenera cała drużyna gra lepiej. Po drugie – o ile żadnego gola nie zawalił, nie popełnił też jakichś rażących błędów, to jednak na spektakularne interwencje, jakimi będzie Legii wygrywał mecze, wciąż trzeba jeszcze poczekać. Na dziś raczej nie zamyka dyskusji, czy roszada między słupkami była konieczna.
fot. FotoPyK