Reklama

Chcę zostać profesjonalnym trenerem. Zrobię wszystko, żeby się udało

redakcja

Autor:redakcja

01 października 2018, 17:11 • 12 min czytania 5 komentarzy

Mateusz Stolarczyk od urodzenia cierpi na artrogrypozę, która przykuła go do elektrycznego wózka. Nie przeszkadza mu to jednak realizować marzeń o karierze trenera. LZS Nowy Kościół prowadzi już czwarty sezon, po drodze wprowadzając go z B-klasy do A-klasy.

Chcę zostać profesjonalnym trenerem. Zrobię wszystko, żeby się udało

Ma licencję Grassroots C, niebawem zgłasza się UEFA B. Doszkala swój warsztat na wszelkie sposoby: od wideoanaliz, przez staże i branżową literaturę.

Zapraszamy.

***

Screen Shot 10-01-18 at 04.48 PM

Reklama

tak1

Jak dzisiejszy mecz z Burzą Gołaczów?

Do przerwy przegrywaliśmy 0:2, wygraliśmy 3:2. Po rozmowie w szatni chłopaki się obudzili. Całą drugą połowę dominowaliśmy. Jestem z nich dumny.

Trener musi brać odpowiedzialność za styl drużyny. Nie trafiłeś z taktyką na pierwszą połowę?

W Gołaczowie jest trudne boisko. Dużo piachu. Mówi się, że warunki dla obu drużyn są takie same, ale tam z jednej strony jest pod górkę. Dlatego grając pod górkę chcieliśmy pierwszą połowę przeczekać, wybronić, a w drugiej z górki zaatakować. To drugie udało się zrealizować, natomiast dwie bramki w plecy na pewno nie były w planie.

Co powiedziałeś chłopakom w szatni?

Reklama

Że dużo naszych kibiców przyjechało na wyjazd i nie możemy ich zawieść. Przypomniałem też, że zbyt ciężko trenują na treningach, żeby nie dać sobie rady. Nagadałem, że musimy wziąć się w garść, a kluczowe to nie stracić trzeciej bramki na początku. Widziałem, że Gołaczów słabnie fizycznie, już w końcówce pierwszej połowy to było widoczne. Cofnęli się, ale gdyby nas ugryźli z kontry pojawiłby się problem, uprzedziłem więc zawodników, że pierwsze dziesięć minut to będzie ostra, odważna gra ze strony Gołaczowa, a potem zrobi się więcej miejsca. Wycofałem obrońcę, wpuściłem napastnika, a gdy zrobiliśmy wynik, znowu przywróciłem obrońcę.

Jakie są twoje wzorce trenerskie?

Największym jest Mourinho. Co pewnie aktualnie może dziwnie brzmieć, bo mu nie idzie, ale przecież to wciąż wielki menadżer, który mnóstwo w piłce osiągnął.

Co najbardziej cenisz w jego warsztacie?

Mourinho nie rozgrywa meczów jednostajnych, tylko nastawia drużynę na różne fazy meczu. Zawodnicy wiedzą kiedy muszą zwiększyć koncentrację nad defensywą, a kiedy warto ruszyć do ataku. Jeżeli strzelają gola, zawsze następne 5-10 minut mocno atakują, by wykorzystać szok, w którym znalazł się przeciwnik. Jeśli nie strzelą w tym czasie, cofają się. Bardzo dobrze też rozgrywa swoje mecze Klopp, jego pressing to maestria. Ale budowa drużyny u Kloppa trochę trwa, potrzebuje skompletować sobie zespół złożony z szybkich, wybieganych zawodników, którzy będą w stanie atakować wysoko przez cały mecz. Klopp to też mistrz zarządzania drużyną pod kątem mentalnym. Ludzie idą za nim w ogień, są bardzo emocjonalnie związani z trenerem.

Powiedz, analizujesz mecze w szczególny sposób, zawsze – powiedzmy – z notatnikiem?

Meczów oglądam bardzo dużo, wybrane nagrywam i potem odtwarzam, robiąc do tego notatki w komputerze.

Jaki ostatnio mecz tak analizowałeś?

Manchester United – West Ham. Jose bardzo źle do tego meczu podszedł, ustawił zespół zbyt defensywnie. Wyszli Matić, McTominay, Fellaini, nisko ustawiony Pogba. Nie było skrzydeł, szybkości, nie miał kto wspierać Lukaku, który jest bardzo dobrym napastnikiem, ale on przyjmuje piłkę na ścianę i rozgrywa, nie będzie typowym szybkościowcem. Plan wyjściowy zawiódł, a potem ciężko jest odwrócić podejście ustalone przed przed pierwszym gwizdkiem.

Da się metody podejrzane na szczytach futbolu wprowadzić w A-Klasie?

Da się, ale w małym stopniu. Taktyka nie może być nadrzędna wobec zawodników, choć z drugiej strony, czasem trzeba sprawdzić, czy są w stanie się tego nauczyć, ulepszając ich warsztat. Jak przejąłem zespół w B-klasie postawiłem na więcej treningów, podczas których dużo graliśmy piłką. Przewagi: trzech na dwóch, czterech na trzech, ucząc się gry podaniami na małej przestrzeni. To zadziałało, niszczyliśmy rywali grając bardzo dobrą piłkę, ale także kondycyjnie, bo regularne treningi robiły swoje. W A-klasie jest wyraźnie trudniej, napastnicy szybciej doskakują do obrońców i jest trudniej grać piłkę od obrony. Teraz trochę bardziej rotujemy rozegraniem, na początku rzucając długie zagrania, a z każdą minutą, gdy rywal robi się zmęczony, wracamy do swojego grania od nogi do nogi, z szybkim ruchem piłki, bo piłka zawsze będzie szybsza niż zawodnik.

Jak to się stało, że zostałeś pierwszym trenerem LZS-u Nowy Kościół?

Drużyna w B-klasie była skonfliktowana. Na niektóre mecze jeździło 7-8 osób. Ja zawsze kochałem piłkę, jeździłem za zespołem, a wtedy padł pomysł, żeby LZS odbudować. Działacze już wcześniej namawiali mojego tatę i mnie, żebyśmy pomogli, aż w końcu stało się. Nie będę ukrywał: zespół przejął początkowo tata. Miał wielki szacunek, bo kiedyś był czołowym graczem drużyny. Tato chodził na treningi, prowadził je, ale później odpuścił i zostałem ja. Postanowiłem zrobić papiery, mam dziś licencję Grassroots C. Szefem kursu był pan Leszek Dulat, koordynował kurs Krzysztof Paluszek. Wszyscy podeszli do mojego udziału bardzo fajnie, nie było problemów, nawet konsultowano się z trenerem Dariuszem Pasieką, szefem szkolenia trenerów, i on także nie miał przeciwwskazań.

Screen Shot 10-01-18 at 04.46 PM
Bałeś się wejść do szatni jako pierwszy trener?

Był stres na początku, nie powiem, że nie. Dziś nie ma problemu, charyzma jest, ale wtedy… duże przeżycie. Wielu zawodników było ode mnie starszych, niektórzy wyraźnie, a ja miałem korygować ich zachowania, zagrania? Trudna sprawa. Ale podeszli do tego bardzo profesjonalnie.

Trener musi być liderem, musi podejmować czasem niepopularne decyzje. Nie może iść bezkonfliktowo, bo dałby sobie wejść na głowę. Jak sobie z tym radzisz?

Było kilka zdarzeń kłopotliwych. Pamiętajmy, że to piłka amatorska. Część osób nie trenuje wcale. Bardzo często jest tak, że niektórzy mimo to są lepsi od tych, którzy trenują. Tutaj powstaje pole do konfliktu. Generalnie stawiam na tych, którzy trenują regularnie, oni są najważniejsi. Ale nie mogłem całkowicie zapomnieć o pozostałych, takich którzy są rzadziej, bo jeśli takiego zawodnika skreślę, on już nie przyjdzie. Każdy kto działa w niższych ligach wie, jak często kłopotem jest frekwencja.

Najtrudniejsza rozmowa, którą przeprowadziłeś jako trener?

Dwa sezony temu zostało nam dziewięć kolejek i musieliśmy wszystkie wygrać, żeby awansować do A-klasy. W przedostatniej kolejce zremisowaliśmy z Nową Wsią. Zawaliliśmy. W szatni stypa. Ciężki moment. Widziałem, że trzeba chłopaków podbudować. Podziękowałem im za oddane drużynie serca i duszy. Taki jest sport, nie zawsze lepszy wygrywa, dziękuję im za cały sezon, a w następnym będziemy mocniejsi piłkarsko, mentalnie i fizycznie. Ostatecznie i tak nam się udało awansować, bo drużyna z innej grupy zrezygnowała. Pamiętam, siedziałem wtedy w pracy. Nagle dostaję wiadomość z OZPN czy zgadzamy się na awans. Chyba nigdy tak szybko nie pisałem na klawiaturze jak wtedy. Poinformowałem drużynę i prezesa, że wracamy gdzie nasze miejsce. Może zabrakło świętowania na boisku, ale spotkaliśmy się, była zabawa, szampan, piwko.

A najtrudniejsza rozmowa indywidualna?

Zawodnik poprosił o rozmowę osobistą. Zaprosiłem go do domu. Powiedział, żeby wyrzucić z drużyny gracza, który nie trenuje. Ciężka rozmowa, bo musiałem też temu piłkarzowi wytknąć jego błędy, czego się nie spodziewał. Trochę było potem kwaśno, ale na następnym meczu wszystko się rozluźniło. Najważniejsza jest szczerość. Trzeba mówić sobie prosto w oczy co i jak, bez tego nigdy nie wiadomo na czym się stoi. Brak szczerości każdy zespół może rozsadzić od środka.

Zdarza ci się krzyczeć na zawodników?

Zdarza się krzyczeć, przeklinać. To jest szatnia, potrzebuje różnych bodźców. Ktoś potrzebuje podejścia spokojniejszego, ale inny mocnej bezpośredniej motywacji. Jeden spuści głowę, drugiego krzyk pobudzi. Szkoleniowiec musi być psychologiem. Myślę, że to jedno z najbardziej wymagających wyzwań stojących przed trenerem.

Doszkalasz się z tematu psychologii?

Jestem po studiach zarządzania i inżynierii produkcji, mieliśmy tam przedmiot psychologii. Dużo dały mi też książki, szczególnie lubię czytać biografie wielkich sportowców, z nich wynika jakie mieli podejście, by osiągnąć sukces.

Które książki były najbardziej inspirujące?

Po pierwsze, biografia Michaela Jordana. Jego wola walki. Jego serducho, a przede wszystkim chęć zwycięstwa. Jak Jordan przegrał z kumplem w golfa, następnego dnia był u niego o siódmej rano na rewanż. Mówił też, że finały NBA wygrywają nie ci, którzy są lepsi, ale ci, którzy mają większą chęć zwycięstwa.

Po drugie, Simeone. Atletico nie jest najlepsze jakościowo w porównaniu do innych drużyn z europejskiego topu, a jednak na tym europejskim topie się znajduje, w dużej mierze dzięki temu, że Simeone doskonale zarządza morale i charakternością drużyny. To musi być jedność. Jak kogoś sfaulują, wszyscy muszą doskoczyć. Nie mówię, żeby się bić, ale mentalność wszyscy za jednego, jeden za wszystkich jest obowiązkiem, taką trzeba zbudować. Możemy się nie lubić poza boiskiem, możemy nie chodzić ze sobą na herbatę, mnie to nie interesuje. Ale na boisku musimy być razem.

Po trzecie, Van Gaal. Kontrowersyjny szkoleniowiec, zdaję sobie z tego sprawę, ale uczył choćby odwagi i szacunku. W amatorskiej piłce gra się za darmo. Musimy mieć do siebie nawzajem szacunek, to podstawa tego, żeby zrealizować cel.

Ale wiedza to nie tylko książki i oglądane mecze. Dużo dał mi na przykład staż w akademii Miedzi Legnica. Miałem możliwość podejrzenia szkolenia juniorów. Przyznam, że koncentruję się bardziej na seniorskiej piłce, ale też coś z tych zajęć można było wyciągnąć. Świetne były też zajęcia trenera Piotra Jacka z trzecioligowymi rezerwami Miedzi. Niesamowitą uwagę przykładał do szczegółów. Wyrzut z autu? Trzy rozwiązania. I to nie pod polem karnym, tylko ogólnie. To pokazuje kierunek. Futbol jest grą błędów, w którym każdy szczegół jest bardzo ważny i może zdecydować o wyniku. Warto przykładać wagę do… wszystkiego. W tym kierunku idzie trenerka, co widać też po rozwoju wpływu znajomości dietetyki czy fizjologii w życiu szkoleniowca. Marzę o stażu gdzieś na jeszcze wyższym poziomie, podejrzenie ekstraklasowych treningów byłoby wyjątkowe.

Screen Shot 10-01-18 at 04.47 PM

received_876721695857638
Jak zaszczepiła się w tobie pasja piłki nożnej?

2002, finał Ligi Mistrzów w Glasgow. Wolej Zidane’a. Myślę, że to był ten moment. Galacticos działali na wyobraźnię, wsiąkłem w kibicowanie Realowi, oglądam wszystkie mecze do dzisiaj. Śledzę też ligę angielską, najlepsze drużyny francuskie, we Włoszech teraz oczywiście Juventus, a w Polsce jak gra Zagłębie czy Miedź. Dzisiaj jest fajnie, bo mecze są dostępne, kiedyś się oglądało na telegazecie na stronie 820.

Twój tato i wujek grali w LZS-ie, a więc od zawsze siedziałeś też w piłce niższych lig.

Tak, mój wujek nawet jeszcze dzisiaj grywa. Ma 43 lata, wejdzie na kwadrans i nadrobi doświadczeniem. Tato nie gra od wielu lat, ale grał bardzo dobrze. Dużo bramek strzelał, później był rozgrywającym. Jeździłem na mecze i oglądałem jak gra, była duma.

Opowiedz trochę o swojej miejscowości. Jaki jest Nowy Kościół?

Miejscowość między Złotoryją i Świerzawą. 1500 mieszkańców i… dwie drużyny piłkarskie, nasz LZS i Tatra Krzeniów. Nowy Kościół ma dwa osiedla, Krzeniów i Dynowice, ale to jedna wioska. Moim zdaniem bylibyśmy mocniejsi, gdyby była jedna drużyna, tak jest trochę problem. Ci, co nie grają tak regularnie, odchodzą do Krzeniowa, gdzie mogą grać nawet nie trenując. U nas może się przez to zmniejszać rywalizacja. Wioska jest podzielona.

Ale za to macie mecze derbowe.

Są emocje, to prawda. Petardy, mnóstwo kibiców, mecze zacięte i ciekawe. Nikogo motywować nie trzeba. Na mecz derbowy wszyscy zwarci i gotowi. Jak graliśmy przeciwko sobie w B-klasie, mecz wypadł chyba w siódmej kolejce. Do siódmej kolejki była rewelacyjna frekwencja na treningach, każdy chciał się pokazać, by później wyjść na boisko.

Dziś jaką masz frekwencję na treningach?

Przychodzi od dwunastu do szesnastu osób. Chyba najlepsza odkąd pamiętam. Bardzo się cieszę, jak przygotowuje plan treningu można zaplanować fajne rzeczy.

Jak wygląda rutyna twojego dnia?

Rano wstaję do pracy. Pracuję w zakładzie aktywności zawodowej w Świerzawie, gdzie projektuję na komputerze grafiki, które potem trafiają na bannery, bilboardy, plakaty, ulotki. Zakład jest przystosowany do osób niepełnosprawnych, przywożą i odwożą busem. Później jadę do domu, jem obiad i zależy: jeśli jest trening, no to trening. Jeśli nie ma treningu, obmyślam jego plan. Wieczorami oglądam mecze jak są, a przy wolnej niedzieli mecze potrafią lecieć już od 12. Oczywiście nie zapominam o znajomych, wyjeżdżam najczęściej jak się da, wiadomo, nie można zamknąć się w sobie.

Powiedz, jak prowadzisz treningi?

Mam wykupiony pakiet w systemie protrainup3.com. Można tam sobie sporo rozrysować, rozplanować. Mam też bardzo dobrego kolegę, Łukasza Muchę, który pomaga na zajęciach. Pokazuję co ustawić, tłumaczę co robimy, a on pomaga wprowadzić to w życie. Mam też specjalną tablicę na marker, trochę mniejszą, żeby pasowała na wózek. Wszystko można rozrysować i wytłumaczyć.

Niższe ligi rządzą się swoimi prawami, zwyczajowe są loże szyderców. Miałeś jakieś nieprzyjemne sytuacje?

Oczywiście. Niektórzy kibice mają inną wizję gry. Obrona? Do wykopywania piłki! Nie bawić się, laga! No cóż, nie jestem tego zdania. Zawsze staraliśmy się uczyć obrońców, że są od rozprowadzania piłki, nie jej wybijania. To moja wizja gry. Tak chcę grać. Ale takie kibiców prawo, nie zgadzać się z trenerem. Moja rola być odpornym na krytykę i pozostać wiernym swojej wizji.

A kiedykolwiek miałeś nieprzyjemną sytuację z racji tego, że jeździsz na wózku elektrycznym?

Nie. Nigdy. Ludzie mnie tutaj znają na wiosce. Tu chodziłem do szkoły, zawsze chciałem się integrować ze wszystkimi.

Masz pretensje do losu, że na ciebie padło?

Na pewno nie raz myślałem co by było gdyby. Albo dlaczego ja. Żałuję, że nigdy nie zagrałem w piłkę, jest to dla mnie smutne, bo nigdy nie będzie mi dane. Ale to sprawy, których nie zmienię. Robię to, co mogę robić: staram się być tak aktywny, jak mogę. Chorobę mam od urodzenia i do pewnych rzeczy jestem przyzwyczajony. Nie zrobiło mi się to z dnia nadzień, tylko zawsze było obecne. Są tego plusy i minusy. Czasem chciałbym chociaż przez dwa lata móc pograć w piłkę, pochodzić, pojeździć samochodem, zrobić to wszystko, czego nie mogę. Z drugiej strony, jakbym był sprawny, a potem to utracił, żal i byłby byłby większy.

Myślisz, że stanowisz inspirację dla ludzi?

Nie wiem. Nigdy nie był to dla mnie cel. Ja wiem, że moja historia jest dla was chwytliwa, jeśli kogoś zainspirowałem, cieszę się. Ale nie mam parcia żeby kogoś inspirować. Nie chcę tym “grać”. Chcę być postrzegany i oceniany jako trener. Nie mam żadnej innej opcji, żeby w piłce uczestniczyć i tak spróbuję się realizować.

Obawiasz się, że na wyższych poziomach licencji trenerskich mogą pojawić się problemy?

Tak czy inaczej będę próbować. Zrobię wszystko, żeby się udało. Nie chcę gdybać lub żałować w wieku 40 czy 50 lat, jeśli Bóg da i dożyję. Spróbuję, wyjdzie, to fajnie. Nie wyjdzie, to trudno, ale będę mógł spojrzeć w lustro i powiedzieć, że spróbowałem. Mam cel i będę do niego dążył. Marzeniem jest profesjonalna piłka i profesjonalny klub. Sprawdzenie swojego warsztatu, który cały czas rozwijam. Motywacji mi nie braknie.

Kiedy idziesz na UEFA B?

Co drugi dzień sprawdzam kiedy w Dolnośląskim ZPN organizowane jest UEFA B. Na ten moment kursu nie ma, jak tylko będzie od razu się zgłaszam. Są kursy w innych wojewódzkich związkach, ale to byłoby już duże obciążenie dla mnie i rodziny.

Jaki macie cel na ten sezon?

Zawsze skupiasz się na najbliższym meczu i zastanawiasz się jak wygrać. Ogółem LZS Nowy Kościół nigdy nie był wyżej, niż na szóstym miejscu w A-klasie. Fajnie byłoby poprawić ten rezultat. Szanse są, mamy ekstra drużynę, same haki, nikt się nie daje. Zaangażował się w pomoc pan Józef Batek, który na wiosce prowadzi sklep, a tu pomógł zorganizować sponsorów. Impwar Nissan z Rzeszotar to fajny sponsor, który wyłożył swoje pieniądze, za co bardzo dziękujemy. Zapraszamy kibiców, na naszych meczach jest klimat i atmosfer. Wierzę, że kibic, którzy raz przyjedzie, już z tą drużyną zostanie.

Leszek Milewski

Fot. archiwum Mateusza/FB LZS-u Nowy Kościół

Najnowsze

Niższe ligi

Niższe ligi

Skandal! Gracz Mławianki uderzony przez kibica. “Nie czujemy się winni” [WIDEO]

Szymon Piórek
14
Skandal! Gracz Mławianki uderzony przez kibica. “Nie czujemy się winni” [WIDEO]

Komentarze

5 komentarzy

Loading...