11 sierpnia 2012 roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie reprezentacja Meksyku pokonała w finale Brazylię 2:1, sprawiając sporą niespodziankę. Bohaterem tamtego spotkania został Oribe Peralta, który ustrzelił dublet i poprowadził drużynę „El Tri” do złota. Od tamtego czasu minęły blisko dwa lata, a reprezentacja prowadzona obecnie przez Miguela Herrerę będzie się starała powtórzyć tamten wynik. Oczywiście wyzwanie jest teraz nieporównywalnie większe, a i „Canarinhos” o wiele silniejsi. Nadzieję na ponowny sukces ma za to Peralta, zwany „Meksykańskim Ronaldo”. Snajper Santos Laguna ma jednak ku temu powody – już raz przepowiedział przyszłość, a wszystko spełniło się w stu procentach. Jak będzie tym razem?
Zanim jednak omówimy tegoroczne szanse Meksyku na mundialu, cofnijmy się w przeszłość. Był wieczór, 13 maja 2012 roku. Oribe Peralta powiedział swojej żonie Monice, że został właśnie wybrany do olimpijskiej kadry Meksyku, jako jeden z trójki starszych piłkarzy. Monica Quintana była nieco zaskoczona, ale jej mąż szybko dodał: „Zrób miejsce w pokoju, gdzie trzymamy nagrody, ponieważ przywiozę olimpijskie złoto”. Peralta nie rzucił słów na wiatr, samemu zostając bohaterem tamtego turnieju. Co prawda nie zdobył korony króla strzelców (zdobył ją Brazylijczyk Leandro Damiao z sześcioma golami), ale i tak w całej imprezie pokonał cztery razy bramkarzy rywali.
Tamte Igrzyska i tak wszyscy jednak zapamiętają za show, jakie meksykański snajper zafundował swoim kibicom w finale. Pierwsze trafienie Oribe zaliczył już w 29. sekundzie meczu, kwadrans przed końcem dołożył drugie. Gol Hulka na 1:2 w 91. minucie spotkania okazał się zaledwie trafieniem honorowym dla Brazylijczyków, a „Meksykański Ronaldo” znalazł się na ustach wszystkich. Ciekawe, czy w tym roku Monica Quintana zostawiła jakieś miejsce na ewentualne trofeum, powszechnie wiadomo bowiem, że będzie cholernie ciężko. Reprezentacja Meksyku zagra w grupie A, gdzie oprócz niej wystąpią Brazylijczycy, Chorwaci oraz Kameruńczycy.
„El Tri” to jednak nie tylko Oribe Peralta, ale i parę innych głośnych nazwisk. Zobaczmy zatem, co przygotował na mundial selekcjoner Meksyku, Miguel Herrera.
Popularny „El Piojo” preferuje ustawienie 5-3-2, gdzie istotną rolę odgrywają boczni obrońcy, a także ofensywni pomocnicy. W razie kłopotów drużyna może przejść na klasyczne 4-4-2 lub zmienić ustawienie samej linii pomocy. Taki scenariusz też zakładają media – Meksyk zagra swoim klasycznym ustawieniu 5-3-2 przeciwko Kamerunowi w pierwszym meczu 13 czerwca, a także w ostatnim spotkaniu z Chorwacją dziesięć dni później. Specjalny plan przygotowany jest podobno na gospodarzy, czyli na mecz przeciwko „Canarinhos”. Tam Herrera postawi na trójkąt w pomocy, by zagęścić środek pola i przystopować nieco Brazylijczyków, którzy ruszą zapewne do ataku od pierwszego gwizdka sędziego. Co ciekawe, siłą drużyny Meksyku jest spora elastyczność i wszechstronność – Herrera może zagrać nieco innym ustawieniem, nie zmieniając przy tym wyjściowego składu.
Kto zatem stanowi szkielet reprezentacji „El Tri”?
W bramce pojawi się ktoś z dwójki Jose de Jesus Corona – Guillermo Ochoa. Za pierwszym przemawia fakt, iż to on bronił dwa lata temu na IO w Londynie i nie zawiódł oczekiwań. Ochoa ma z kolei inny niezaprzeczalny atut – jest ograny w silnych europejskich rozgrywkach (Ligue 1) i to właściwie on był jednym z nielicznych jasnych punktów w drużynie spadkowicza z Ajaccio. Tutaj selekcjoner ma spory dylemat, obaj bramkarze wydają się być bowiem dobrym rozwiązaniem. Nie zazdrościmy Herrerze.
Trójkę stoperów będą stanowić młodziutki Diego Reyes z Porto, nieśmiertelny Rafa Marquez oraz Hector Moreno z Espanyolu. W rolę wahadłowych obrońców-pomocników wcielą się Paul Aguillar (na prawej) oraz najprawdopodobniej Carlos Salcido, dla którego będzie to już trzeci mundial. Tak jak prawa flanka wydaje się zarezerwowana dla Aguillara, tak na lewej Salcido ma dużą konkurencję w postaci Andresa Guardado i Miguela Layuna. Wszyscy spodziewają się jednak, że Herrera postawi na doświadczenie Salcido, byłego piłkarza m. in. Fulham czy PSV Eindhoven.
W pomocy potencjalną trójkę środkowych mieli tworzyć Carlos „El Gullit” Pena, Luis Montes (obaj piłkarze Leon) oraz Hector Herrera, kolega Diego Reyesa z Porto. Wiemy już jednak, że z powodu kontuzji na mundial nie pojechał świetny Luis Montes – w jego miejsce na mundial został powołany Javier Aquino z Villareal. Strata Montesa to spory problem i tutaj „El Piojo” ma dylemat, kim załatać tę dziurę w podstawowej jedenastce. Mówi się, że następcą Luisa być może będzie Isaac Brizuela. Selekcjoner Herrera preferuje grę z jednym klasycznym defensywnym pomocnikiem, pozostali to typowi „box to box”, czyli biegający od jednego pola karnego do drugiego.
Wiele zależeć będzie za to od Hectora Herrery, zwanego „Lisem” lub „Skunksem”. Piłkarz Porto jest coraz bardziej łakomym kąskiem na rynku transferowym i mówi się o tym, że po mundialu może przenieść się do Premier League. Nic w tym dziwnego – Hector jest świetnym piłkarzem, a dodatkowo jego agentem jest doskonale znający brytyjski rynek Nicky Blair, czyli syn… Tonyego Blaira. Jeśli chodzi o dwójkę napastników, pewniakiem wydaje się oczywiście Peralta, a bój będzie toczyć się o drugie miejsce w ataku. Głównych kandydatów na to miejsce jest dwóch i obaj mogą zaoferować coś zupełnie innego.
Pierwszym z nich jest oczywiście Javier Hernandez, mający za sobą bardzo średni sezon w Manchesterze United. Jak donoszą media, popularny „Chicharito” jest na wylocie z United, ale to nadal świetny egzekutor. Pomimo młodego wieku (26 lat), ma już na koncie 35 bramek strzelonych dla kadry Meksyku, co czyni go trzecim najlepszym snajperem w historii „El Tri”. Jego konkurentem w wyścigu o pierwszą jedenastkę będzie Giovani do Santos, który bardzo dobrze grał w niedawno zakończonym sezonie La Liga, strzelając 11 bramek dla Villareal. Ten wychowanek Barcelony oferuje bardzo dużo jeśli chodzi o inteligencję i spryt w grze – nie jest typem klasycznego snajpera, potrafi przede wszystkim kreować sytuacje kolegom, a także błysnąć nieszablonowym zagraniem.
Uwzględniając słabszy okres „Chicharito”, to właśnie odrodzony Giovani do Santos powinien towarzyszyć Peralcie w ataku. W odwodzie są jeszcze dwaj napastnicy – Raul Jimenez oraz Alan Pulido. Obaj mają po 23 lata. Raul jest reprezentantem klubu America i zdobył jedną z bramek w barażach przeciwko Nowej Zelandii. Pulido gra za to w drużynie Tigres, a w tym roku zdążył już nawet zaliczyć hattricka w reprezentacji Meksyku, w towarzyskim spotkaniu przeciwko Korei Południowej w styczniu 2014. W ogóle Alan ma świetny bilans w kadrze – trzy mecze, cztery gole. Herrera ma w czym wybierać i to pomimo faktu, że na mundial nie pojedzie jedna z gwiazd meksykańskiego futbolu.
Mowa oczywiście o Carlosie Veli, którego meksykańscy dziennikarz określają mianem „złego chłopca”. Snajper Sociedad bardzo dobrze grał w lidze hiszpańskiej, ale konsekwentnie odrzucał powołania do kadry. To duża strata – Vela to kapitalny piłkarz, ale jak stwierdził sam Herrera: „I tak nie byłoby z niego pożytku (…) On nie jest skupiony i oddany naszej sprawie”. Szkoda, Carlos Vela swoją grą dodałby więcej kolorytu reprezentacji „El Tri”, a kibicom zapewniłby wiele fantastycznych wrażeń. Nic dziwnego, że napastnikiem interesuje się Liverpool oraz inne kluby – 16 bramek i aż 12 asyst w ostatnim sezonie La Liga robią spore wrażenie.
Na początku pisaliśmy o sporym nadziejach Oribe Peralty, ale futbolowi fachowcy są zgodni i mają zgoła inne zdanie, nie podzielając jego optymizmu. Wszyscy podkreślają, że sporym sukcesem „El Tri” będzie awans do fazy pucharowej, czyli czwarty mecz na mundialu. Kluczowe wydaje się pierwsze spotkanie na mistrzostwach przeciwko Kamerunowi. Jeśli podopieczni Herrery wygrają je, z nieco lżejszym sercem przystąpią do drugiego meczu przeciwko Brazylii. Jeśli jednak polegną z Kameruńczykami, czeka ich klasyczny mecz o wszystko z „Canarinhos”, co wydaje się potencjalną mission impossible.
Miłośnicy talentu Giovaniego dos Santosa i spółki są jednak w miarę spokojni, podpierając się statystykami – Meksyk nie przegrał pierwszego meczu na mistrzostwach świata od roku 1994, a jego bilans jest imponujący (trzy zwycięstwa i jeden remis). Piłkarzom Meksyku nie pozostaje zatem nic innego, jak jechać i odważnie powalczyć o swoje. Na papierze nie mają większych szans na zawojowanie mundialu, ale to tylko papier, wszystko i tak weryfikuje murawa.
Wie o tym sam Peralta, który dopiero od trzech lat naprawdę gra na miarę swojego pseudonimu. W 2005 roku, gdy powołano go po raz pierwszy do kadry Meksyku na mecz przeciwko Argentynie młody Oribe zapowiedział, że stanie się „Meksykańskim Ronaldo”. Minęło jednak długich pięć sezonów, zanim Peralta na dobre rozwinął swój talent. Dzisiaj piłkarz ma 30 lat, ale nie zwalnia tempa. Zresztą obecnie mało kto wyobraża sobie reprezentację Meksyku bez tego napastnika, który w ostatnich 10 meczach dla „El Tri” strzelił aż 10 goli, w tym pięć w dwumeczu z Nową Zelandią o wyjazd na mundial.
Mówi się, że szczytowy okres dla piłkarza to wiek około 28 lat. Peralta udowadnia, że na prawdziwą karierę nigdy nie jest za późno. O napastniku nie zapomnieli także Brazylijczycy, mając na uwadze to, czego Oribe dokonał dwa lata temu w Londynie. Jak ujęła to żartobliwie jedna z angielskich gazet – „to dzięki niemu „Canarinhos” nadal mają w swoim CV dziurę w kształcie pięciu olimpijskich kółek”.
KUBA MACHOWINA



