Przyzwyczailiśmy się do tego, że w Niecieczy trenerów zmienia się jak rękawiczki. W różnych okolicznościach, zazwyczaj mocno absurdalnych. Nie dziwi nas więc pożegnanie Jacka Zielińskiego, jednak w tym przypadku trudno właścicielom klubu wiele zarzucić. Zwolnili trenera, który w zeszłym sezonie spadł z ligi, a teraz nie udźwignął misji powrotu do Ekstraklasy. Termalica zawodzi, szoruje o dno, a perspektyw na poprawę sytuacji na razie nie widać.
Jasne, Zieliński podjął się trudnego zadania, nie wystraszył się realiów panujących w Bruk-Becie. Za to brawa. A tylko przypomnimy, że mówiąc o realiach, mamy na myśli zwolnienie Czesława Michniewicza, który zajmował chyba zbyt solidne miejsce w środku tabeli czy pożegnanie Macieja Bartoszka po uprzednim przyznaniu w oświadczeniu, że tak naprawdę do niczego się on nie nadaje.
Były już trener “Słoników” wstąpił na grząski grunt. Spadł jednak z ligi, po czym zaliczył brutalne zderzenie z pierwszoligową rzeczywistością. W tym przypadku trudniej o wymówkę. Po dziewięciu kolejkach Termalica zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, z zaledwie pięcioma punktami na koncie. Wygrała tylko raz, za to w czterech ostatnich kolejkach nie zapunktowała ani razu. – Prawda jest jednak taka, że nasze wyniki nie są adekwatne do tego, jak gramy. W ostatnich meczach prezentowaliśmy się naprawdę nieźle, piłkarsko wyglądało to dobrze, ale zawsze nam czegoś brakowało. Szczęścia, nieraz umiejętności piłkarskich. Zdarzał się głupie błędy. Musimy sobie z nimi radzić, zderzenie z pierwszą ligą jest dla nas bardzo trudne, ale nikt nie załamuje rąk. Wszyscy pracujemy, by się odbić. Wierzę, że niedługo pójdziemy w górę tabeli, choć na razie jesteśmy w małym przyklęku – przyznawał na naszych łamach Zieliński, ale coś poszło nie tak, bo od czasu tej wypowiedzi poległ w starciach z GKS-em Jastrzębie i Odrą Opole (2:4 i 1:4!)
Cierpliwość państwa Witkowskich dobiegła końca. I w sumie akurat w tym konkretnym przypadku trudno im się dziwić. Spójrzmy na skład Termaliki. Putiwcew, Szeliga, Grzelak, Stefanik, Kupczak, Gergel, Gutkovskis. Dobra, nigdy nie były to gwiazdy ekstraklasowych boisk, nieprzypadkowo spadły z ligi, ale wydawało się, że jak na pierwszą ligę skład jest skrojony na miarę. Patrząc tylko na nazwiska, niecieczanie powinni walczyć o awans.
Inna sprawa to motywacja zawodników, przede wszystkim zagranicznych, którym sytuacja finansowa po spadku zbytnio się nie zmieniła. Jak widać, o ile w Ekstraklasie mieli jeszcze motywację do walki, o tyle pierwsza liga jest im obojętna. Nietrudno dojść do takiego wniosku, patrząc na ich postawę. Delikatnie mówiąc, żył sobie nie wypruwają.
Zieliński nie był w stanie na nich wpłynąć. Tak samo jak nie był w stanie przestawić ich na specyficzny, pierwszoligowy styl. – Staramy się przestawić na piłkę pierwszoligową. Ale nie chcemy się na nią przestawić na takiej zasadzie, że zaczniemy grać defensywnie i fizycznie. Nie mamy piłkarzy do takiej gry. Nasi zawodnicy potrafią grać w piłkę, muszą przestawić się na inne tory myślenia, inny sposób gry. Chcemy dominować, posiadać piłkę, wtedy będzie dobrze – przyznawał kilka tygodni temu, ale za zmianę stylu będzie odpowiedzialny teraz inny trener.
Konkretnie Marcin Kaczmarek, którego ogłoszono dosłownie przed chwilą. Po zwolnieniu z Wisły Płock długo nie mógł znaleźć swojego miejsca. Wrócił do Gdańska, czekał na oferty, ale najwidoczniej nikt z Ekstraklasy nie był nim zainteresowany. – Było kilka ofert. Jeżeli pojawi się propozycja, którą będzie warto rozważyć – na ten moment mówię głównie o Ekstraklasie – zawsze się nad nią pochylę. Dałem sobie też trochę czasu. Potrzebowałem odpoczynku. Pracowałem jedenaście lat, non stop, może z minimalną przerwą. Przydał mi się, ale trochę tęsknię za piłką. Na pewno jak będzie coś sensownego i ciekawego – rozważę to – przyznawał nam w kwietniu.
Przed nim sporo wyzwań – przestawienie drużyny na pierwszoligową piłkę, zmotywowanie zawodników, na czele z obcokrajowcami, jak najszybsze opuszczenie strefy spadkowej i wtopienie się w specyficzny, niecieczański klimat.
I ułożenie współpracy z bratem pani prezes.
Fot. FotoPyk