Polska piłka klubowa sportowo jest na dnie. My to wiemy, wy to wiecie, śledzimy naszą kopaną na co dzień. Pomysły, jak temu zaradzić pojawiają się od lat – jedne są lepsze, inne gorsze, większość rozbija się, gdy pada pytanie: “skąd wziąć na to pieniążki”. W maju z inicjatywy premiera Mateusza Morawieckiego doszło do kolejnego okrągłego stołu, ale tym razem zamiast bezradnego rozkładania ramion pojawia się prawdziwa szansa na pójście w górę i konkretny wiatr zmian.
O co chodzi? „Puls Biznesu” ujawnia, że ekipa rządząca jest zdeterminowana, by coś z fatalnym stanem naszej skopanej zrobić. Czytaj: wydać pieniądze. Mnóstwo pieniędzy. Na dobrą sprawę – tyle, by polska piłka zaczęła doganiać odjeżdżający świat.
Bum! I biznesowy i sportowy 😉 Jest plan: miliardowe inwestycje państwowej spółki popłyną do polskiej piłki, na infrastukturę treningową, budowę sieci akademii, bazę wiedzy o młodych piłkarzach i wdrożenie jednolitego systemu szkolenia https://t.co/n6FNc4h2lI uda się? Zadziała?
— Grzegorz Nawacki (@nawacki) September 13, 2018
Do tej pory najczęściej słychać o kwocie 1,5 miliarda złotych, która bez wątpienia pokryłaby koszt prawdziwej futbolowej rewolucji. Narzekamy na brak pieniędzy na finansowanie szkoleń trenerskich – cyk. Narzekamy na mizerną infrastrukturę? Cyk. Narzekamy na kulawy skauting opierający się na rozklekotanych starych wozach, którym w najgorsze dziury jeżdżą sami dyrektorzy sportowi? Cyk. Co ważniejsze – w programie nie chodzi o ratowanie tonących klubów, fundowanie kontraktów gwiazdom z lig zagranicznych czy opłacanie odpraw dla kolejnych trenerów kręcących się na ligowej karuzeli. Nie, chodzi wyłącznie o dwa najbardziej zdewastowane obszary – infrastrukturę szkoleniową oraz system szkolenia rozumiany jako sieć akademii.
Plan jest taki, żeby na rozwój infrastruktury i systemu szkolenia poprzez Totalizator Sportowy przeznaczyć w ciągu dziesięciu lat 1,5 mld zł, z czego 300 mln zł w ciągu dwóch pierwszych lat. Coś więcej?
– stworzenie specjalnego funduszu, z którego finansowana będzie budowa krytych boisk (kluby pokrywałyby niewielką część kosztów)
– stworzenie przy Centralnym Ośrodku Sportu centralnej akademii piłkarskiej z 16 oddziałami wojewódzkimi
– sfinansowanie bazy młodych piłkarzy, by ułatwić ich wychwytywanie i przepływ do klubów Ekstraklasy, I i II ligi
– stworzenie jednolitego systemu szkolenia (mówi się o modelu belgijskim), kluby w nim uczestniczące dostaną pieniądze na szkolenie i trenerów
Właściwie jedyne wątpliwości dotyczą bliskości wyborów oraz doboru wykonawców tego ambitnego planu. Jeśli chodzi o same jego założenia – wydaje się, że to strzał w dychę, dość dobrze odpowiadający prawdziwym potrzebom polskiej piłki. Kryte boiska to coś, co powinno być w naszym klimacie standardem, a gdy powstaną – wydłuży się o dobrych kilka tygodni w skali roku czas szkolenia każdego młodego piłkarza. Pomijając, że skorzystają na tym również pierwsze zespoły – dla akademii to jak dar z nieba. Do projektu centralnej akademii z 16 oddziałami podchodzimy trochę bardziej sceptycznie w związku z rozwojem akademii w poszczególnych klubach – trudno nam sobie wyobrazić, że PZPN “porywa” piłkarzy Lecha, chyba, że funkcjonowałoby to w ramach doszkalania.
Natomiast fantastycznym rozwiązaniem wydaje się inwestycja w szkolenie samych trenerów oraz stworzenie bazy piłkarzy, stanowiącej podstawową bazę skautingową dla całej Polski. Trudno nam tu wskazać minusy czy potencjalne zagrożenia, jeśli to zostanie przeprowadzone na grubo, z rozmachem, to skutki zaczniemy odczuwać już za parę lat.
Wnioski? Przede wszystkim – państwo zauważyło, że ten chodzący trup zwany polską piłką własnym sumptem raczej się nie podniesie. Biorąc pod uwagę, że to najpopularniejszy sport w Polsce uprawiany od przedszkola po dziadków truchtających na orlikach – jeśli w jakiś sposób promować sport i zdrowie, to właśnie przez programy piłkarskie. 1,5 miliarda na papierze wygląda na astronomiczną kwotę, ale na zachodzie już dawno zrozumiano, że pieniądze wrzucane w sport, to często pieniądze zaoszczędzone na leczeniu schorowanych i otyłych przedstawicieli “kanapowego” społeczeństwa. Pomijając, że przy pomyślnych wiatrach polskie kluby z odpowiednią bazą i trenerami zaczną płacić podatki w wysokości porównywalnej choćby z klubami z Niemiec.
Oczywiście klaskać zaczniemy, gdy pierwsi juniorzy wybiegną na murawę pod balonem poprowadzeni przez trenera wyszkolonego z pieniędzy z tej puli, ale na ten moment – wydaje się, że rząd rzucił koło ratunkowe w ostatniej chwili, gdy pływak już znikał pod wodą.
Fot. FotoPyK