Dwa remisy z Wyspami Owczymi, remis z Finlandią u siebie, wcześniej koncertowo spieprzone Euro na własnym terenie, nawet w sparingach w plecy – bilans wtop reprezentacji Polsku U21 w ostatnich kilkunastu miesiącach wygląda jak ścieżka śmiechu. Przed biało-czerwoną młodzieżówką trzy mecze o awans na kolejne Mistrzostwa Europy. Chłopaki, naprawdę, to już nie jest śmieszne, zacznijcie coś sobą prezentować.
Optymista powie, że się czepiamy, bo przecież kadra do lat 21 w eliminacjach do Euro jest niepokonana i ograła aż 3:1 Danię, która ma całkiem niezłą generację piłkarzy. Ale spójrzmy prawdzie w oczy – zespół Czesława Michniewicza dwukrotnie zremisował z Wyspami Owczymi. Z WYSPAMI OWCZYMI. Na tych wyspach żyje mniej ludzi niż w Koninie. Oni mają ponad pięć tysięcy zarejestrowanych piłkarzy. To tak, jakby dwukrotnie zremisować z reprezentacją Głogowa U21. Do tego dorzućmy remis u siebie z Finlandią. I już tak różowo nie jest – mimo miana niepokonanych.
Oczywiście awans na mistrzostwa wciąż jest realny i paradoksalnie wciąż spoczywa w rękach Polaków. Jeśli nasza kadra wygra wszystkie z trzech pozostałych meczów, to wyjazd na Euro 2019 ma w kieszeni. Teoretycznie na turniej załapać się można z drugiego miejsca, ale tutaj sprawa się komplikuje. Z dziewięciu grupy cztery ekipy z najlepszym bilansem zmierzą się w barażach o dwa miejsce w turnieju finałowym. Czyli postawmy sprawę jasno – albo wychodzimy przed Duńczykami, albo czekają nas repasaże z dziką kartką łączone z losowaniem twojego szczęśliwego numerku.
Pewnie optyka byłaby znacznie inna, gdyby kadra Michniewicza szła łeb w łeb z Danią, ale po zaciętych meczach bezpośrednich odpadłaby z walki o pierwsze miejsce. Ale jeśli młodzieżówka nie pojedzie na Euro, to właśnie przez remisy z Farerami. To tak, jakby dorosła kadra przerżnęła awans na mundial przez stratę punktów z Andorą. Albo gdyby mistrz Polski odpadł z europejskich pucharów po dwumeczu z ekipą luksemburską.
Niech te trzy kolejne mecze będą odpowiedzią na pytanie “czy na te roczniki warto czekać?”. Bo jeśli dalej zawodnicy urodzeni w latach 1997 czy 1998 mają mieć problem z pokonaniem bramkarza klasy tego grubaska z Wysp Owczych, to po prostu dajcie znać i w ogóle nie będziemy przywiązywać do was uwagi. Przy okazji ta potencjalna wtopa wyśle czytelny sygnał do ludzi, którzy odpowiadają za taki stan polskiej piłki młodzieżowej – jesteśmy w dupie, a jedynym stałym elementem w polskich kadrach młodzieżowych jest obwożenie chłopców w biało-czerwonych dresach po Europie i odstawianie marnej jakości kabaretu.
Dziś po prostu ograjcie tę Finlandię. Bez wymówek, że rywal się bronił i trudno wam było atakować. Bez usprawiedliwień, że graliście pod presją wyniku. Jeśli warto pokładać w was nadzieję w lepszą przyszłości piłki reprezentacyjnej, to nie dajcie dupy. I to już będzie światełko w tunelu przed październikowymi meczami o wszystko. Bo strata punktów w starciu z Finami będzie prawdopodobnie oznaczać, że ostatnie spotkania z Danią i Gruzją będą już tylko teatrem odgrywanym dla skautów.
Chłopaki, koniec wygłupów.
fot. FotoPyk