Reklama

Adrian Stawski: “Cieszy fakt, że znaleźli się ludzie, którzy chcieli nam pomóc”

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

29 sierpnia 2018, 16:29 • 7 min czytania 1 komentarz

Wisieliśmy na włosku. Byliśmy w dużym szoku, gdy dowiedzieliśmy się, że Drutex wycofał się ze współpracy. Wówczas w poniedziałek miałem odbyć rozmowę z przedstawicielem sponsora, aby omówić letnie transfery, a także ustalić szczegóły odnośnie do obozu przygotowawczego. Nie zdążyłem tam jednak dojść, bo prezes został wezwany rano do firmy. Dowiedział się na miejscu, że nasz główny sponsor rezygnuje ze współdziałania. Tak naprawdę do dziś nie wiemy dlaczego tak się stało – przyznaje Adrian Stawski, trener Bytovii Bytów, która niespodziewanie zajmuje 4. miejsce w tabeli I ligi. Zapraszamy na wywiad z “Pierwszoligowca” – magazynu 1. ligi prowadzonego przez Samuela Szczygielskiego i Andrzeja Iwana w Weszło FM.

Adrian Stawski: “Cieszy fakt, że znaleźli się ludzie, którzy chcieli nam pomóc”

Pamiętamy czasy, gdy graliście na klepisku. Nie szło wam najlepiej, a co za tym idzie pojawiały się także informacje o zwolnieniu trenera. Ile było w tym prawdy?

Powiem szczerze, że jakieś pogłoski z boku się pojawiały. Włodarze zapewniali mnie jednak, że mam spokojnie pracować.

Zmiana murawy wyszła wam na dobre, bo wreszcie mogliście grać piłkę.  

Dokładnie. Poprzednią płytę musieliśmy wymienić, ponieważ bardziej przypominała piaskownicę niż murawę. Mieliśmy piłkarzy, którzy potrafili grać w piłkę, ale na takiej nawierzchni nie byli w stanie pokazać się z dobrej strony. Naprawdę nie dało się na tym boisku grać. Udało mi się wtedy przekonać właścicieli Drutexu (wówczas sponsor tytularny), by wymienili nawierzchnię. Od tamtego momentu zaczęliśmy punktować, a także utrzymaliśmy się w barażach. Poza tym nieźle nam szło w Pucharze Polski.

Reklama

Trudno oceniać grę Bytovii, bo nie pokazują was w telewizji. Są jakieś przecieki kiedy ekipa telewizyjna zawita w Bytowie?

Do nas nie wiem kiedy przyjadą, ale teraz gramy z ŁKS-em i ten mecz będzie transmitowany. Cieszymy się bardzo, bo pierwszy raz w tej rundzie nasi kibice będą mogli obejrzeć nasze spotkanie w telewizji. Co ciekawe, teraz na trybunach pojawia się więcej fanów niż w poprzednich latach.

Po wycofaniu się Drutexu była możliwość, że nie przystąpicie do rozgrywek. Okazało się jednak, że są jeszcze ludzie, którym Bytovia leży na sercu.

To prawda, bo wisieliśmy na włosku. Byliśmy w dużym szoku, gdy dowiedzieliśmy się, że Drutex wycofał się ze sponsoringu. Wówczas w poniedziałek miałem odbyć rozmowę z przedstawicielem sponsora, aby omówić letnie transfery, a także ustalić szczegóły odnośnie do obozu przygotowawczego. Nie zdążyłem tam jednak dojść, bo prezes został wezwany rano do firmy. Dowiedział się na miejscu, że nasz główny sponsor rezygnuje ze współpracy. Tak naprawdę do dziś nie wiemy dlaczego tak się stało.

Spotkałem się z właścicielem Drutexu i próbowałem go namówić, aby został w klubie, ale nie dał się przekonać. Cieszy jednak fakt, że znalazły się osoby, które chciały nam pomóc. Generalnie zrobiła się bardzo fajna atmosfera w klubie. Ludzie sami do nas przychodzą i oferują  pieniądze. Ba, są nawet firmy, które chcą wspomagać nas finansowo, a niekoniecznie oczekują czegoś w zamian. Fajnie się stało, bo wydaje mi się, że gdyby teraz to upadło, to w Bytowie długo nie byłoby piłki na tym poziomie. Myślę, że maksymalnie Bytovia grałaby w IV lidze.

Reklama

Z korporacyjnej atmosfery zrobiła się rodzinna?

Pracuję już długo w klubie z Bytowa. Pamiętam czasy III i II ligi, gdy atmosfera była rodzinna. Wszyscy bezinteresownie pomagali. I tak jest również teraz. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co się dzieje obecnie w klubie. Pomaga nam wielu pasjonatów, którzy pracują za darmo. Naprawdę takie coś cieszy i buduje. Z dnia na dzień staramy się, by usprawniać i ulepszać wiele rzeczy. Strona internetowa jest coraz lepsza. Piłkarze czują to wszystko i dają z siebie maksimum na boisku.

Ile zmieniło się w pana pracy i warunkach dla piłkarzy, jeśli chodzi o treningi?

Pracuję dokładnie tak samo. Sztab trochę mi zmalał, bo jestem tylko z grającym asystentem Łukaszem Wróblem i trenerem bramkarzy. Wcześniej miałem dwóch asystentów, trenera bramkarzy i profesora Jastrzębskiego, który bardzo mocno mi pomagał. Teraz praktycznie wszystko robię sam, ale pracy się nie boję. Nauczyłem się tego przy trenerze Janasie, u którego byłem asystentem. Z przyjemnością więc pracuję, bo zawód szkoleniowca, to moja wielka pasja.

Zakładam, że bodźcami do dalszej pracy są zwycięstwa. Czyli w tym sezonie faktycznie zapału nie brakuje.

Trzeba pracować cały czas tak samo. Nie zawsze można wygrywać, a porażki są po to, by wyciągać z nich wnioski. Nie wystarczy obejrzeć mecz i odhaczyć kilka rzeczy. Trzeba wprowadzić zmiany na treningu i wytłumaczyć piłkarzom, co zrobili źle i pokazać jak mogą to naprawić. Puste slogany do zawodników nie trafiają.

Piłkarzy jest trochę mniej niż poprzednio. Jak podziałała na was zmiana kadry?

Szczerze mówiąc, jeśli zostałby Drutex, to i tak miałem plan, by dokonać zmian w zespole. Chciałem poszukać piłkarzy z regionu, którzy się wyróżniają. Przez lata pracy w bytowskim klubie zauważyłem, że kluczem do sukcesu wcale nie jest pozyskanie chłopaków z ekstraklasy. To muszą być zawodnicy głodni sukcesu. Oczywiście chodzi o graczy, którzy mają umiejętności i się wyróżniają na poziomie III ligi. Dałem sobie rok czasu, by takich piłkarzy właśnie poszukać.

Jeździłem i obserwowałem Juliusza Letniowskiego i Mateusza Kuzimskiego, którzy grali w Bałtyku Gdynia. Ten drugi na pozycji skrzydłowego strzelił 30 goli w III lidze, a Letniowski na środku pomocy 10 razy znalazł drogę do bramki przeciwnika. Krzysiu Brede chciał ich zabrać do Podbeskidzia, ale udało mi się ich przekonać do gry w Bytowie. Tego rodzaju chłopaków właśnie szukamy, ale czasami trudno wyciągnąć piłkarza z takich klubów. Drużyny z III ligi potrafią rzucić kwotę 50 albo 100 tysięcy złotych za zawodnika, a my przecież takich środków nie mamy. Uważam, że to jest złe podejście, bo kluby z tych niższych lig – przez takie działania – blokują rozwój wielu zdolnych piłkarzy.

Trzeba się zgodzić, bo mam wrażenie, że gdyby wymienić piłkarzy z I ligi na tych z III ligi, to wielkich zmian w grze, by nie było.

No tak, bo wielu zawodników z ekstraklasy albo I ligi wywodzi się z niższych lig. W każdym mieście są talenty, ale trzeba poświęcić trochę czasu, by takich graczy zaobserwować. I nie mówię tutaj o jednym meczu, a wielu. Bo jeśli taki Kuzimski strzela około 30 bramek w sezonie jako skrzydłowy, to potencjał musi mieć. Rozmawiałem z nim cały czas w trakcie sezonu, by do nas dołączył.

Teraz mamy budżet dużo mniejszy niż w poprzednich latach, bo firma Drutex dawała około 6 milionów złotych. Obecnie mamy tylko dwa miliony. Tak więc nadal będziemy szukać takich zawodników, by na nich oprzeć nowy projekt.

Mówi pan, że trzeba pojeździć i obserwować. To – pytam oczywiście z przymrużeniem oka – ile osób liczy wasz sztab skautingowy? (śmiech)

Taki sztab nie istnieje (śmiech). Jeśli ja albo Łukasz Wróbel nie pojedziemy, to nikt tego nie zrobi. W tych mniejszych klubach w regionie mam jednak znajomych trenerów, którzy sami polecają zdolnych chłopaków. Trochę mało czasu mam na to wszystko, bo oglądam też regularnie mecze naszej drugiej drużyny. Pięciu piłkarzy z rezerw dołączyło do kadry pierwszego zespołu. To są chłopcy z rocznika 1999. Podpisali profesjonalne kontrakty i trenują z nami. Dwóch już zadebiutowało w I lidze. Muszą ciężko pracować, by dostać szansę w lidze. Jak pokażą się z dobrej strony, to będą grać dalej. Myślę, że to uczciwa opcja. Nikt za darmo nic tutaj nie dostanie.

Parę razy trener wymienił nazwisko Łukasza Wróbla, a to nie zbędny rezerwowy, tylko pewniak do gry. Jak on dzieli rolę asystenta i piłkarza? 

Siedzi w pokoju ze mną i trenerem bramkarzy. Przygotowuje jednostkę treningową z nami. Oczywiście ja decyduję, co będziemy robić, ale on może dawać swoje propozycje. Łukasz pomaga mi więc w przygotowaniach treningu, ale w trakcie zajęć jest już piłkarzem. Przy analizie przeciwnika zajmuje się stałymi fragmentami gry. Chcemy jednak przede wszystkim, by pełnił rolę zawodnika. To bardzo dobry piłkarz, który wcześniej był naszym kapitanem. Zrezygnował z tej funkcji, bo przeniósł się do pokoju trenerskiego. Zrobiliśmy demokratyczne wybory i wyłoniliśmy nowego kapitana.

Jak piłkarze przyjmują, że ich kolega z drużyny jest asystentem trenera?

Bardzo dobrze zaakceptowali taką zmianę. Jest w klubie bardzo długo i ma autorytet. To bardzo mądry chłopak, który ma trafne spostrzeżenia. Generalnie mamy bardzo młody zespół, dlatego chłopcy z pełnym szacunkiem podchodzą do jego uwag.

Wszyscy u nas są teraz głodni sukcesu. Starają się pokazać z dobrej strony, bo przecież ktoś ich może zauważyć i trafią do ekstraklasy. Taki Arkadiusz Reca nie przebił się w Chojniczance i poszedł grać do Floty Świnoujście, a dziś jest powołany do reprezentacji Polski. Ba, został sprzedany do Włoch za 4,5 miliona euro.

Jak na razie jesteście tuż za podium. Macie potencjał, żeby zostać tam dłużej?

Mamy jeszcze jeden mecz zaległy. Wszystko się okaże w przyszłości. Teraz graliśmy z Podbeskidziem i obejrzałem wnikliwie ich dwa ostatnie spotkania. Byłem pełen obaw przed tym meczem, bo fajnie funkcjonowali. Udało nam się jednak zneutralizować ich mocne punkty, czyli Sierpina i Bąka na bokach. Powiem szczerze, że powinniśmy ten mecz wygrać, ale przydarzył się błąd Łukaszowi Wróblowi i straciliśmy gola… Naprawdę trudno powiedzieć, bo ta liga jest niesamowicie nieprzewidywalna.

Rozmawiali: Andrzej Iwan i Samuel Szczygielski 

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...