Reklama

Siedlecki Jonasz. Adam Mójta znów w natarciu

redakcja

Autor:redakcja

30 sierpnia 2018, 08:20 • 2 min czytania 8 komentarzy

Spadek z Odrą Wodzisław w 2010, z Wartą w 2013, z GKS-em Bełchatów w 2015, z Podbeskidziem w 2016 roku. Powiecie, że się uczepiliśmy, ale nikt nam nie wmówi, że w karierze Adama Mójty nie ma dostrzegalnej zależności. Bierzesz go na lewą obronę – ryzykujesz spadek z ligi. Nie przypominalibyśmy o tym, gdyby nie to, że klątwa dotyka kolejny klub. Tym razem Mójta ciągnie w dół drugoligową Pogoń Siedlce.

Siedlecki Jonasz. Adam Mójta znów w natarciu

Przypadek klątwy Mójty jest o tyle ciekawy, że biorąc na przykład pod lupę Krystiana Nowaka – innego weterana nieustannej walki o spadek – widzimy marnego piłkarza, który najczęściej rękami, nogami i paroma babolami sprawionymi tymiż kończynami się pod wynikiem sportowym podpisywał. Z Mójtą – szczególnie biorąc pod uwagę jego rok w Podbeskidziu – było nieco inaczej. W sezonie 2015/16 strzelił dla bielszczan 8 goli, zanotował 6 asyst i 1 asystę drugiego stopnia. Wiele razy kręcił się wokół nagrody dla piłkarza meczu, często nagradzaliśmy go naprawdę wysokimi notami. Sezon skończył ze średnią 4,65, trzecią spośród zawodników z pola z przynajmniej dziesięcioma rozegranymi meczami. 

W Odrze i Warcie nie grał dość, by uznać go za naczelnego partacza (9 meczów w Odrze w sezonie 09/10 i 5 w Warcie 12/13), Bełchatowowi – choć wtedy faktycznie nie prezentował wielkiej formy – w sezonie  14/15 i tak parę punktów uratował. Bez jego asyst nie byłoby wygranej 1:0 z Pogonią, remisów 1:1 z Lechią czy 2:2 z Koroną…

A jednak pech go nie opuszczał. Gdzie był, tam drużyna leciała w dół. Dziś o klątwie Mójty przekonuje się zaś wspomniana Pogoń. Spokojnie, siedlczanie nie zapewnili sobie spadku z ligi po zaledwie kilku seriach gier, ale fatum już zaczęło robić swoje.

Pięć pierwszych kolejek II ligi – Pogoń Siedlce zalicza 2 remisy i 3 porażki. Mójta gra w każdym spotkaniu.

Reklama

Kolejki szósta i siódma – Pogoń wygrywa oba spotkania – 2:0 ze Stalą i 7:2 (!) z Gryfem. Mójta w obu nie powąchał murawy.

I to nie tak, że były zawodnik między innymi Piasta, Wisły, Podbeskidzia czy Bełchatowa notorycznie zawalał przy traconych przez jego zespół bramkach. Po wnikliwej analizie powtórek (czyt. przejrzeniu skrótów z II ligi) wychodzi nam, że zawalił zaledwie jednego gola, gdy Kubicki ze Znicza Pruszków uprzedził go do piłki przy rzucie rożnym. Wychodzi więc na to, że nie notoryczne błędy, a sama obecność Mójty sprawia, że wynik idzie w złą stronę.

Adamowi naprawdę nie życzymy źle, dlatego mamy dla niego dobrą radę. Następne wakacje to obowiązkowa wizyta w Afryce i kilka seansów u lokalnych szamanów. Lepiej późno niż później.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...