Michał Pazdan nie otrzymał powołania do reprezentacji Polski, co z jednej strony nie może być szczególnym zaskoczeniem, skoro nawet w samej Legii ostatnio nie gra, a jego klubowy trener publicznie mówi, że nie jest gotowy do gry (i to z powodu mundialu!). Fakty są jednak takie, że przy obecnej bryndzy na środku defensywy za brakiem zaproszenia dla Pazdana od Jerzego Brzęczka może stać coś więcej, niż tylko zastrzyk motywacyjny. Skoro selekcjoner powołał innych zawodników na tę pozycję, którzy w tym sezonie nie zagrali jeszcze wcale (Bednarek, Kamiński), to trudno nie doszukiwać się tu jakichś przymiarek do zmiany pokoleniowej.
Ostatni rok dla Michała Pazdana był po prostu fatalny. I nawet nie zawsze winny był on sam, ale często – czy to w Legii, czy reprezentacji Polski – znajdował się w nieodpowiednim miejscu (czyli na boisku) i w nieodpowiednim czasie (czyli w porze meczu). Bo tak się akurat złożyło, że oba te zespoły zaliczyły ostatnio sporo bardzo złych spotkań. Przypomnijmy je właśnie przez pryzmat występów Pazdana:
24 sierpnia 2017 – Legia po raz pierwszy totalnie kompromituje się w europejskich pucharach, wypadając z nich jeszcze przed fazą grupową, co wcześniej nie zdarzyło się jej przez kilka lat. Odpada ze słabiutkim Sheriffem, a głównym winowajcą jest właśnie Pazdan, który w 37. minucie gry dostaje idiotyczną czerwoną kartkę i niesamowicie utrudnia kolegom odrabianie strat, co ostatecznie się nie udaje:
1 września 2017 – ledwie tydzień później Pazdan doznaje kolejnego upokorzenia, bo wraz z reprezentacją Polski zbiera zasłużone 0:4 w Danii. Jego występ oceniliśmy wtedy na “1”, argumentując: Pod oceną każdego z legionistów moglibyśmy napisać to samo – nie oszukamy faktu, że Legia dziś gra źle, a Legia gra źle również dlatego, bo niespecjalnie grają w niej reprezentanci. Pazdan dziś był cieniem samego siebie. Spójrzcie choćby na bramkę numer cztery – zamiast podbiec do Eriksena, odstawił jakieś tańce, a Duńczyk po prostu walnął z dystansu.
1 października 2017 – kolejne upokorzenie dla legionisty przyszło po równym miesiącu, kiedy to Legia udała się na mecz do Poznaniu i została stuknięta 0:3. Po tym meczu Pazdan został przez nas wybrany najgorszym piłkarzem zawodów, który miał spory udział przy utracie pierwszego gola oraz – ogólnie – był tego dnia beznadziejny.
10 listopada 2017 – 23 marca 2018 – po eliminacjach do mundialu Pazdan opuszcza pierwszy sparing kadry z Urugwajem z powodu urazu. Na zgrupowaniu łapie następny uraz, przez co nie gra też z Meksykiem, ani w kilku kolejnych meczach ligowych. Co więcej, następny, marcowy mecz reprezentacji z Nigerią omija go z powodów zdrowotnych. A jest to o tyle istotne, że kadra bez niego wdraża nowy system gry z trzema środkowymi obrońcami.
19 czerwca 2018 – Kadra kompromituje się na mundialu w meczu z Senegalem – jej występ, obok występu Arabii Saudyjskiej, został okrzyknięty najgorszym w pierwszej serii gier. Pazdan nie zagrał najsłabiej, ale był po prostu trybikiem beznadziejnej drużyny.
24 czerwca 2018 – Właściwie moglibyśmy powtórzyć tu wpis o Senegalu. Polska w żenującym stylu żegna się z turniejem.
28 czerwca 2018 – Reprezentacja Nawałki wygrywa mecz pocieszenia z Japonią, a Pazdan w nim nie gra. Zwycięskiego gola strzela zastępujący go Bednarek, który na środku obrony wystąpił ramię w ramię z Glikiem i było to dość symboliczne.
31 lipca 2018 – Legia odpada z eliminacji Ligi Mistrzów ze Spartakiem Trnava. Pazdan występuje tylko w rewanżu i – co dosyć znamienne – warszawianie zaczynają lepiej wyglądać, kiedy z powodów kondycyjnych z boiska zostaje ściągnięty właśnie Pazdek. Za niego wchodzi Carlitos, który momentalnie notuje asystę przy golu, ale to było za mało, by doprowadzić choćby do dogrywki.
9 i 16 sierpnia 2018 – Legia odpada z eliminacji Ligi Europy z luksemburskim F91 Dudelange. Ogórkowy rywal strzela w dwumeczu cztery gole, a Pazdan notuje pełne 180 minut w defensywie. Jego wypad w maliny przy pierwszym golu w Luksemburgu kibice Legii świetnie pamiętają do dziś.
27 sierpnia 2018 – Pazdan nie dostaje powołania do kadry z powodów sportowych.
***
W ostatnich latach to pierwsza sytuacja, w której Pazdan nie wszedł do reprezentacji z powodów sportowych. Ostatni rok w jego wykonaniu to prawdziwy zjazd, zwłaszcza jeśli odniesie jego występy do roku 2016, kiedy zaliczył kapitalne Euro i udane występy z Legią w Lidze Mistrzów (chociaż słabe oczywiście też). Rzecz jasna w powyższym kalendarium umieściliśmy jedynie momenty najtrudniejsze, bo kilka rzeczy Pazdanowi i jego drużynom się jednak udało – jak przyklepanie awansu na mundial czy sięgnięcie z Legią po dublet (w marnym stylu, ale zawsze). Aczkolwiek indywidualnie środkowy obrońca leci po równi pochyłej, jest coraz słabszy na boisku i nie daje specjalnych nadziei, że w niedługim czasie może być znacząco lepiej.
Po sukcesie z 2016 roku i wielkim boomie na Pazdana nie ma dziś śladu. Choć w radiu Weszło FM ciągle zdarza nam się puszczać piosenkę ze słowami “kogo chcesz dziewczyno, ja wiem: Pazdana” – coraz mniej jest tych, którzy Pazdana rzeczywiście chcą. Wyjście z tej sytuacji? Tak naprawdę widzimy tylko dwa – albo wreszcie dochodzi do zapowiadanego od lat transferu, a Michał w nowym środowisku odbudowuje swoją pozycję, albo widoczny na tytułowym obrazku Sa Pinto bierze obrońcę w obroty tak, że ten przypomina sobie mecze z Realem w Legii i Szwajcarią na Euro.
Fot. 400mm.pl