Kamil Vacek we Wrocławiu miał sprawić, by rywale płakali po porażkach. Ostatecznie płakała tylko księgowa Śląska co miesiąc przelewając sześćdziesiąt tysięcy złotych zawodnikowi, który wyróżnił się tylko w meczach z GKS-em Mirków i Zjednoczonymi Żarów.
Powiedzieć, że jego pobyt w WKS był rozczarowaniem, to nic nie powiedzieć. Przecież Vacek w barwach Piasta dorobił się rangi ekstraklasowej gwiazdy. Był jednym z głównych motorów napędowych, które dały gliwiczanom wicemistrzostwo. Pięć bramek, siedem asyst, dwa kluczowe podania, do tego mądra gra, kierowanie kolegami, słowem: na nasze warunki artysta. Ba, w marcu 2016 znalazł się nawet w szerokiej kadrze reprezentacji Czech, przygotowującej się do Euro, więc jego jakość dostrzegano nie tylko nad Wisłą.
Gdy wyjeżdżał, żałowaliśmy, bo zawsze lepiej mieć w lidze ogarniętego gracza niż go nie mieć. Ale w Maccabi Hajfa nie rzucał na kolana, przez co na początku zeszłego sezonu wrócił. Wydawało się, że Śląsk robi znakomity interes, potencjalnie sprowadzając kierownika środka pola. Wielkim orędownikiem sprowadzenia Czecha był Jan Urban. Vacek miał znowu rządzić, Vacek dostał dychę na plecach.
Ale pokazał drugą twarz. Tę, o której opowiadali czescy dziennikarze tłumacząc dlaczego chłop nigdy nie zrobił większej kariery.
Był piłkarz jak na Ekstraklasę przez duże P, nagle nie ma piłkarza. Dwadzieścia pięć meczów, wiele z ławki, raptem jedna asysta. Urban dawał mu wiele szans, ale Czech nigdy na poważnie się nie odkręcił ze złej formy. Pawłowski także próbował na niego stawiać, ale się z tego wyleczył.
Na dobre. Ten sezon Vacek zaczął w czwartoligowych rezerwach. Radził sobie tam znakomicie – dwa gole ze Zjednoczonymi! – co chyba mimo wszystko działaczom nie poprawiało humoru. Musieli mu jednak dać podwyżkę rzędu dziesięciu tysięcy złotych, bo tak skonstruowany był kontrakt Czecha.
Zacytujmy Polska The Times:
Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek Piotr Jawny zapewniał, że jego podopieczni zawalczą o mistrzostwo IV ligi dolnośląskiej grupy wschodniej. Blisko osiągnięcia celu byli już w poprzednim sezonie, kiedy to ostatecznie uplasowali się na drugiej pozycji. Wyprzedziła ich Foto-Higiena Gać i teraz właśnie ona cieszy się możliwością gry w III lidze. Tym razem piłkarze Śląska II, do których latem na stałe dołączyli m.in. Kamil Vacek oraz Dragoljub Srnić, od razu wzięli się do pracy. Na inaugurację pokonali na własnym stadionie GKS Mirków/Długołękę.
No cóż, może jakoś Piotr Jawny poradzi sobie w IV ligowej grze bez Vacka. Pierwsza drużyna Śląska poradzi sobie na pewno. Dyszkę już latem odziedziczył po nim Farshad.
A Vacek? Nie zdziwi nas jak przytuli go Latal, kontynuując politykę transferową Spartaka Trnawa polegającą na wyciąganiu odpadów z Ekstraklasy. Nie zdziwi nas również, jak Vacka odbuduje.
fot. FotoPyK