Reklama

Kolejna odsłona kosmicznych derbów Madrytu

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

15 sierpnia 2018, 13:47 • 4 min czytania 4 komentarze

Superpuchary zwykle nie są traktowane poważnie. Generalnie uznawane są za przystawki przed daniem głównym, czyli rozgrywkami ligowymi. Trudno zresztą, żeby było inaczej, bo niektórzy piłkarze jeszcze kilka dni temu nosili japonki, a teraz wskakują w korki, aby rozegrać finał. Generalnie mało poważna sprawa, ale naprawdę nie wyobrażamy sobie, by odpuścić dzisiejszy mecz w Tallinie. Ba, my nie wyobrażamy sobie, żeby się nie emocjonować tym starciem. W końcu derby Madrytu po raz trzeci w ostatnich czterech latach zostaną rozegrane w ramach finału na europejskiej scenie, a to coś już znaczy. 

Kolejna odsłona kosmicznych derbów Madrytu

W ostatnich latach derby Madrytu stały się jednymi z najlepszych na świecie. “Los Colchoneros” od czasu, gdy drużynę objął Diego Simeone, weszli do grona najlepszych drużyn w Europie. Jasne, Atletico przegrało finały Ligi Mistrzów w 2014 i 2016 roku, ale przecież najpierw musiało do nich dotrzeć. Poza tym naprawdę niewiele brakowało, by to Real Madryt wracał do domu na tarczy… Apetyt rósł jednak w miarę jedzenia, a co za tym idzie rodziła się frustracja. Kibice nie chcieli już tylko być w finałach, ale także w nich wygrywać. Nie pomagał również Antoine Griezmann, który rozważał swoje odejście, ponieważ nie widział możliwości wygrywania w drużynie z Madrytu. Ostatecznie Francuz jednak został, co było jednoznaczne z tym, że “Los Indios” dojrzeli, by wykonać kolejny krok w stronę elity.

– Czuję presję, aby pokazać wszystkim, że się nie pomyliłem i wierzę w drużynę, a także moich kolegów. Otrzymałem zapewnienia o mocnym projekcie Atletico i wzmocnieniach drużyny. Klub robi wszystko, by się rozwijać, byśmy mogli zwyciężyć w Lidze Mistrzów na naszym stadionie. Bardzo stara się, by ściągnąć najlepszych graczy. Czuję presję, żeby wszystko skończyło się dobrze… Chcę wygrać Ligę Mistrzów, bo czegoś nam jeszcze brakuje. Co prawda wydaje się, że mamy pecha w finałach, ale nie tylko o to chodzi – czegoś nam brakuje. W lidze zawsze jesteśmy na drugim lub trzecim miejscu… Rozmawiałem z Cholo i niektórymi przyjaciółmi, powiedzieli mi, że jeśli sprowadzimy kilku piłkarzy, możemy wygrać Ligę Mistrzów – powiedział Griezmann w swoim dokumentalnym filmie, na którym ogłosił, że zostaje w Madrycie.

W Totolotku na zwycięstwo Realu Madryt można postawić po kursie 2,45 

Jak obiecali, tak zrobili. Co prawda drużynę opuścili Gabi (34) i Fernando Torres (34), ale doszli Lemar (22), Rodri (22), Gelson (23) i Kalinić (30). Nie potrzeba dużej analizy, by stwierdzić, że “Los Rojiblancos” nie tylko się solidnie odmłodzili, ale także zyskali sporo jakości. Wszystko wskazuje na to, że to będzie najmocniejsze Atletico Madryt w ostatnich latach… Prawdopodobnie już od początku dzisiejszego finału w Tallinie zobaczy niektórych piłkarzy, którzy latem trafili do drużyny ze stolicy Hiszpanii. Rzućmy okiem na przewidywane składy:

Reklama

Atletico: Oblak – Juanfran, Gimenez, Godín, Filipe Luís – Lemar, Thomas/Rodri, Saul, Koke – Griezmann, Costa.

Real: Navas – Carvajal, Varane, Ramos, Marcelo – Isco, Casemiro, Kroos – Bale, Benzema, Asensio.

14 APRIL 2015 - FOOTBALL - UEFA CHAMPIONS LEAGUE - QUARTER-FINALS - LEG 1 - ATLETICO MADRID V REAL MADRID - SPAIN

Real Madryt nie ściągnął jeszcze żadnego piłkarza, który mógłby – przynajmniej częściowo – zastąpić Cristiano Ronaldo. Być może w tej kwestii jeszcze coś się zmieni, ale jak na razie na lidera drużyny kreowany jest Gareth Bale. Ba, nawet jak do “Królewskich” tego lata dołączy piłkarz ze światowego topu, to i tak Walijczyk w najtrudniejszych i najważniejszych momentach sezonu będzie zawodnikiem, od którego będzie się wymagało najwięcej. – Znaczenie Bale’a w tym sezonie? Gareth to piłkarz, który bardzo mi się podoba, który jest tu od dawna i który od początku pracował fenomenalnie. Jest bardzo ważną częścią drużyny i najważniejsze, byśmy byli jak najlepszym zespołem. Jesteśmy zadowoleni z jego pracy, nastawienia i gotowości – mówił na konferencji prasowej Julen Lopetegui. Więcej o nowej roli 29-latka w  “Los Galacticos” pisaliśmy już wcześniej [KLIK].

W Totolotku można obstawić po kursie 3,60, że w dzisiejszym meczu będzie czerwona kartka

Prawdopodobnie szkoleniowiec Królewskich nie zdecyduje się dziś wystawić w pierwszej jedenastce żadnego nowego piłkarza. Dostępu do bramki będzie strzegł Keylor Navas, ponieważ Thibaut Courtois nie zagrał w nowym zespole jeszcze ani razu. Trudno więc przypuszczać, żeby od razu został wpuszczony na głęboką wodę. Tym bardziej że jest to absolutnie niepotrzebne, bo kostarykański golkiper już wiele razy udowadniał swoją jakość. W środkowej strefie zapewne od pierwszej minuty nie zobaczymy Luki Modricia, w którego miejsce prawdopodobnie wskoczy Isco.

Reklama

Rzecz jasna na podstawie dzisiejszego finału nie powinniśmy wyciągać daleko idących wniosków, bo jeszcze wiele może się zmienić w najbliższych tygodniach. Daleko przykładów na potwierdzenie nie trzeba szukać, bo przecież rok temu Real Madryt zdominował Barcelonę w Superpucharze Hiszpanii, a później w lidze okazał się zdecydowanie słabszy. Trzeba jednak doceniać takie starcia, jak to dzisiejsze, bo przecież zmierzą się giganci światowego futbolu. My w każdym razie nie możemy się już doczekać, bo tak wyśmienitej przystawki przed daniem głównym nie wypada przegapić.

Fot. NewsPix

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
9
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

4 komentarze

Loading...