Piast Gliwice zanotował najlepszy start w historii swoich występów w Ekstraklasie. Niespodziewanie po trzech kolejkach ma komplet punktów i prowadzi w tabeli. W pokonanym polu zostawił Zagłębie Sosnowiec, Pogoń Szczecin i Zagłębie Lubin. Teraz sprawdzian najtrudniejszy, bo choć Legia Warszawa ma multum problemów, cały czas jest bez trenera i w drugim sezonie z rzędu kompromituje się w europejskich pucharach, to dotychczas w lidze koniec końców wychodziła na swoje.
W piątek wybrałem się do Gliwic na klubowy media day, mając w planach rozmowę z Waldemarem Fornalikiem przed treningiem i Piotrem Parzyszkiem po zajęciach. Dzień wcześniej powstało lekkie zamieszanie. Pierwotnie trener miał się stawić o 9 rano. Następnie poszła informacja, że plany się zmieniły i umawiamy się na 13:30, by potem wrócić do punktu wyjścia. Chodziło o dostępność boisk. Na szczęście wszystko wykrystalizowało się na tyle wcześnie, że nikomu nie wywróciło to grafiku do góry nogami.
Mówimy o ekipie lidera, jednak w klubie tłoku nie było. Stawiło się 5-6 dziennikarzy. Miał jeszcze być Krzysiek Brommer ze “Sportu”, z którym często nagrywamy Gryfny Szpil do WeszłoFM, ale dzień wcześniej skręcił kostkę podczas gry w piłkę. Zdrowiej!
Do rozmówek podchodzili Jakub Czerwiński, Patryk Dziczek, Marcin Pietrowski czy Michal Papadopulos, ale żaden nie mógł narzekać, że media go za bardzo eksploatują. Po piłkarzach stawił się Waldemar Fornalik. Od razu stało się jasne, że na porządny face to face nie mam co liczyć i w najlepszym razie pogadamy przez chwilę na stojąco bez “obstawy”.
Na początek jednak dyktafony wystawili wszyscy. Trener nigdy nie był medialnym zwierzem, delikatnie mówiąc średnio lubi wywiady, ale cierpliwie odpowiadał na pytania, które chwilami przypominały te najgorsze z szybkich telewizyjnych rozmówek w przerwie meczu.
Legia dała plamę europejskich pucharach w czwartek. Może to działać na korzyść pana drużyny?
Nie patrzymy na to w ten sposób. Wielu liczy, że skoro Legia rozegrała słaby mecz, to w niedzielę będzie tak samo. Uważam, że Legia w każdym kolejnym spotkaniu będzie chciała się odbić i złapać lepszą dyspozycję. Przygotowujemy się na to, będzie to drużyna zła, z podrażnionymi ambicjami, chcąca za wszelką cenę udowodnić, że jest mistrzem Polski, czyli pokazać się z dobrej strony. Czeka nas trudny mecz pod wieloma względami i tak do tego podchodzimy.
Co nie zmienia faktu, że jakieś plany taktyczne, różne warianty, na pewno macie.
Zdecydowanie tak. Chcemy zaprezentować się z dobrej strony, jak w dotychczasowych meczach. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wygraliśmy trzy mecze i wszyscy chcielibyśmy dołożyć kolejne punkty. Stać nas na to, ale musimy zagrać naprawdę mądrze, z dużą dyscypliną taktyczną.
Podstawowy skład wygląda na wykrystalizowany. Ma pan wszystkich do dyspozycji?
Praktycznie tak. Jest jeszcze kwestia tego, czy Gerard Badia będzie już w stu procentach gotowy do gry. Decyzja zapadnie prawdopodobnie jutro [w sobotę]. Poza nim wszyscy zawodnicy są zdrowi.
Po trzech zwycięstwach inaczej przygotowuje się zespół mentalnie do kolejnego meczu?
Na pewno. Jest duża koncentracja na zajęciach, piłkarze bardzo sumiennie pracują, widać zaangażowanie i wiarę w to, co robimy. Są teraz namacalne efekty. Wcześniej może ich nie było, choć gra w niektórych meczach była porównywalna do tego, co gramy obecnie. Liczą się punkty, dziś je mamy.
Oglądając mecze Legii, taktyka wydaje się prosta. Kopnąć piłkę do przodu i biec, a będzie czerwona kartka lub rzut karny.
Bardzo to pan uprościł.
Wiem, zdaję sobie z tego sprawę.
Tak jak powiedziałem, Legia ma wielu bardzo dobrych piłkarzy. Mają jeszcze problem ze zgraniem. Oby to się nie wydarzyło już w niedzielę, ale ten zespół ma swój potencjał i nikt w Warszawie nie wyobraża sobie, że będą przegrywać mecz za meczem.
Niemniej jeśli się ciągle przegrywa akcje 1 na 1 i pojedynki biegowe, to coś tam musi szwankować z przygotowaniem.
Proszę pana, to było wczoraj. O niektórych rzeczach w piłce zawsze trzeba mówić w czasie przeszłym. Do meczu musimy się bardzo starannie przygotowywać i nie żyć tym, co było wcześniej.
Dawno nie było sytuacji, żeby przed meczem Piasta z Legią mieć trudność ze wskazaniem faworyta. Zazwyczaj Legia była murowanym.
Może nie murowanym, ale faworytem – tak. Nie chciałbym teraz procentowo określać, ale obydwie drużyny są w stanie wygrać ten mecz.
Legia nadal faworytem bukmacherów, ale niewielkim. Kurs na jej wygraną w LV BET to 2,45
Potem trenera przejął redaktor z lokalnego radia. Bateria miała mu zaraz paść, więc nie protestowałem.
Trzy mecze, dziewięć punktów. Wejście w sezon trochę szarpane, ale za ostatnie spotkanie z Zagłębiem Lubin należą się już gratulacje i pochwały.
Czy to wejście było szarpane, to już można dyskutować. Zawsze celowaliśmy w zwycięstwo, ale chyba nawet najwięksi optymiści nie zakładali, że po trzech kolejkach będziemy mieli komplet. Bardzo cieszymy się z tego faktu. Punkty zdobywaliśmy po dobrych meczach, które oczywiście miały swoje fazy.
Bardzo szybko złapaliście rytm, ale to też oznacza, że szybko trzeba będzie sięgnąć do rezerwy, po tych zawodników, którzy jeszcze nie grali. Oni wszyscy są gotowi?
Tak i wszyscy są w dobrej formie. Jeśli jednak nie będą grali w kolejnych tygodniach, będziemy musieli próbować utrzymać ich w tej dyspozycji. Dla takich zawodników planujemy dodatkowe mecze.
Teraz mecz z Legią. Ona w kryzysie, wy w gazie, ale czy to nie jest złudne, że ten mecz powinniście wygrać? To, jakby nie było, mistrz Polski.
Zdecydowanie zgadzam się. Legia ma w składzie wielu dobrych piłkarzy, którzy teraz za każdym razem będą próbowali się odbić. Przyjadą podrażnieni po ostatniej porażce. Nikt u nas nie dopisuje sobie trzech punktów przed meczem.
Wszystkie trzy mecze wygrane po 2:1. Martwi ta jedna bramka zawsze stracona?
Surowa mina trenera.
W Szczecinie wygraliśmy 2:0.
Przepraszam, dobra, nie ma tematu.
Wreszcie mogliśmy porozmawiać z trenerem na osobności, choć to cały czas nie było to samo, co przy normalnym wywiadzie.
Panie trenerze, ogólne refleksje nad stanem polskiej piłki klubowej po czarnym czwartku? To wpływa na prestiż całej ligi, wszystkich klubów.
Poczekajmy, są jeszcze rewanże i potem będziemy mogli wydać konkretne opinie. W tej chwili jesteśmy po pierwszych połowach. W najtrudniejszej sytuacji znajduje się Lech Poznań, ale sądzę, że nadal cała trójka pucharowiczów jest w stanie awansować.
Lepszego momentu na ogranie Legii chyba nie będzie, zwłaszcza że po takim starcie macie komfort psychiczny. Nawet jeśli w tych teoretycznie trudniejszych meczach powinie wam się noga, pożaru w drużynie nie będzie.
Każdy moment jest dobry. Jeśli drużyna znajduje się w formie i znów to potwierdzi, zawsze może wygrać. Nie chcę już powtarzać tych sloganów, że każdy mecz jest inny, ale Legia na pewno będzie chciała się przełamać, jej kryzys nie będzie trwał w nieskończoność.
Jakby pan zwięźle podsumował główne powody, dla których Piast tak dobrze zaczął sezon?
W tym momencie nie chcę za dużo mówić. Przede wszystkim tworzymy drużynę, to nie jest tylko grupa zawodników. Piłkarze dobrze się rozumieją, w wielu wypadkach jeden jest w stanie zastąpić drugiego na boisku lub mu pomóc, naprawić błąd, zaasekurować. To chyba najważniejsze, że każdy swoje indywidualne umiejętności wkomponowuje na potrzeby zespołu, a czasem je dla niego poświęca. Dobro drużyny jest najważniejsze.
Wydaje się, że dziś Piast jako zespół nie ma słabych punktów. Każda formacja spisuje się co najmniej przyzwoicie.
Tak to wygląda, ale absolutnie nawet na moment się nie rozluźniamy. Twardo stąpamy po ziemi. Wciąż mamy nad czym pracować i pamiętamy, że to dopiero początek. Sezon jest długi, jeszcze wiele przed nami. Na tę chwilę jest bardzo fajnie, ale musimy pozostać bardzo czujni i rozsądni.
Jorge Felix z piłkarzy wyjściowego składu ma jeszcze największe rezerwy?
Na pewno nie pokazał pełni możliwości. Późno do nas dołączył, ale z każdym meczem prezentuje się coraz lepiej. Liczymy na jego umiejętności.
Napastnicy goli jeszcze nie strzelają, ale jakiś pożytek też z nich jest.
Tak, Papadopulos ma już dwie asysty. Wiadomo, że na dłuższą metę napastnicy są rozliczani przede wszystkim z bramek, ale liczy się również to, jak na ich grze mogą skorzystać pozostali. W naszym wypadku na razie dzięki ich staraniom do siatki trafiają inni.
Czuje pan, że rośnie presja, że już trochę mniej możecie, a więcej musicie?
Nie czujemy takiej presji. Liczy się każdy kolejny mecz, więc teraz mecz z Legią jest najważniejszy.
W czym Vassiljev zawiódł pana tak bardzo, że teraz jest bez szans na grę? Na początku zdarzyło się nawet, że był u pana kapitanem, więc musiał pan wtedy mieć o nim dobre zdanie.
Proszę o następne pytanie.
Panie trenerze, jeszcze jedno pytanie – wtrąca kolega ze wspomnianego radia. – Trudniej teraz przygotować zespół sportowo i taktycznie, czy mentalnie?
Żadnego z tych elementów nie lekceważymy. Panują upały, więc pory treningów dopasowujemy tak, żeby ich uniknąć. Takie szczegóły też się liczą. Z jednej strony studzimy teraz ten hurraoptymizm, a z drugiej wierzymy w swoje umiejętności.
Zespół jest gotowy mentalnie, żeby poradzić sobie z rosnącą presją?
Myślę, że na tę chwilę aż takiej presji nie ma. Bardziej czujemy wsparcie kibiców i sympatię dookoła.
Trener zbiera się do wyjścia, ale jeszcze dopytuję.
Mówi pan, że musicie studzić hurraoptymizm, więc jednak te oczekiwania rosną?
Może nie tyle oczekiwania, co zbyt lekkie podejście do meczu z Legią. Niektórzy dopisują nam już trzy punkty w niedzielę i tu musimy ludzi uświadamiać, że zwycięstwo samo nie przyjdzie, to wszystko musi być wywalczone na boisku. Oczywiście chodzi mi o sytuacje z zewnątrz, w drużynie nikt tak nie myśli.
Piast pójdzie za ciosem i pokona Legię? Kurs na jego wygraną w LV BET wynosi 2,80
Tyle od Waldemara Fornalika. Szału nie ma, krwistych kąsków zabrakło, ale dało się wyczuć, że Piast mimo słabej formy Legii nie stracił do niej respektu. Ten mecz może być dla gliwiczan pewną pułapką, bo brak zwycięstwa mógłby zostać odebrany przez kibiców jako rozczarowanie, choć w normalnych okolicznościach nikt nie byłby zaskoczony. Biorąc pod uwagę (nie)logikę polskiej ligi, scenariusz, w którym pogrążeni w kryzysie goście wygrywają po jakimś farfoclu, sam się nasuwa.
Po piętnastu minutach treningu, trzeba było wrócić na salę konferencyjną i poczekać na Piotra Parzyszka. Z nim rozmowa trwała godzinę i w minimalnym stopniu dotyczyła bieżących spraw, dlatego całość przeczytacie w nowym tygodniu. Dawno nie rozmawiałem z kimś tak szczerze o sprawach życiowych. A przy okazji być może od niedzieli będzie już mowa o napastniku, który premierowego gola w Ekstraklasie ma za sobą.
PM
Fot. Jakub Gruca/400mm.pl