Zagłębie Sosnowiec rozpaczliwie szuka wzmocnień i liczy, że pomogą ci bardzo doświadczeni. Kolejnym ratownikiem ma być Szymon Pawłowski, który w sobotę rano rozwiązał umowę z Lechem Poznań i zaraz potem zasilił szeregi beniaminka Ekstraklasy.
Piszemy “rozpaczliwie”, bo jeszcze pod koniec lipca trener Dariusz Dudek w wywiadzie dla 2×45.info mówił: – Nie potrzebuję więcej transferów, mamy wystarczająco dobrą kadrę. Nie chcę zawodników “najedzonych”.
No cóż, rzeczywistość zweryfikowała wszystko w trzy tygodnie. Okazało się, że Zagłębie potrzebuje następnych transferów i że najwyraźniej powinni to być zawodnicy “najedzeni”. Wcześniej po wspomianej deklaracji przyszedł Adam Kokoszka, który stracił ostatni rok z powodu kontuzji, ale po błędach Piotra Polczaka (swoją drogą, kolejny weteran) alternatywa na środku obrony wydawała się konieczna. Teraz jakość na skrzydłach ma dać Pawłowski, tyle że z tą jakością od dłuższego czasu u niego krucho.
Szymon Pawłowski podpisał roczny kontrakt z @zaglebie_eu z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy.
Po epizodzie w @BB_Termalica piłkarz wraca do @_Ekstraklasa_
Szymon – witamy na pokładzie i życzymy powodzenia.
➡️https://t.co/MFLlho6MGu #ZSO pic.twitter.com/cxQ0BbUzcH— Zagłębie Sosnowiec (@zaglebie_eu) 11 sierpnia 2018
Jego akcje zaczęły drastycznie spadać w kwietniu ubiegłego roku. Trener Nenad Bjelica stracił cierpliwość do coraz bardziej rozczarowującego podopiecznego i pod koniec sezonu 2016/17 już prawie nie korzystał z usług byłego reprezentanta Polski. Pawłowski w ostatnich dziewięciu meczach ligowych pojawił się na boisku tylko dwukrotnie. Przy Bułgarskiej nie było już dla niego przyszłości, byłby skazany na niebyt, więc odszedł na wypożyczenie do Termaliki. Wydawało się, że powinien tam być gwiazdą, lecz zawiódł. Zanotował więcej meczów słabych i bardzo słabych niż dobrych. Wiosną miał wreszcie kilka przebłysków, ale to i tak nie wystarczyło klubowi z Niecieczy do utrzymania. Ogólnie spodziewano się po nim znacznie więcej niż trzech goli i czterech asyst w 28 występach.
Latem Pawłowski wrócił do Poznania, ale jego położenie się nie zmieniło. Nie miał żadnych szans na grę. W tej sytuacji rozstanie wydawało się oczywiste, a że nadal będzie mógł pobiegać po ekstraklasowych boiskach, tym bardziej nie może narzekać. Coraz trudniej jednak zakładać, że jest w stanie jeszcze nawiązać do formy sprzed 2-3 lat. Z drugiej strony, to zawodnik specyficzny, do którego trzeba umieć dotrzeć. Dariusz Dudek słynie z dobrego kontaktu z piłkarzami, więc może akurat trafi swój na swego.
Od tego, czy tak się stanie, wiele będzie zależeć. Mimo że przed tygodniem Zagłębie wygrało z Pogonią Szczecin i wreszcie zdobyło premierowe punkty, nadal widać, że tej drużynie na wielu pozycjach po prostu brakuje jakości. Na dodatek teraz mecze z Lechem i Legią, co sprawia, że trzy punkty po pięciu kolejkach to scenariusz bardzo prawdopodobny…
Fot. FotoPyk