– Taki jest futbol, że nie można zawsze wygrywać. Było oczywiste, że prędzej czy później przytrafi nam się porażka. Musimy zaakceptować ten wynik – tak wypowiada się – usiądźcie, jeśli stoicie – Pep Guardiola. Trener Bayernu przed tygodniem zrugał swoich piłkarzy za remis z Hoffenheim, ale po sobotniej porażce z Augsburgiem wyjątkowo wrzucił na luz. Porażce, o której w Niemczech mówi i pisze się bardzo wiele.
Zapytacie pewnie, co w tej przegranej było nadzwyczajnego? Niewiele. No poza tym, że Bayern do takich wyników raczej nie przyzwyczaił. W końcu wczorajsze 0:1 w Augsburgu to:
– pierwsza porażka w sezonie
– pierwsza porażka od 53 kolejek ligowych (bilans: 46-7-0)
– pierwszy występ od 16 marca 2013 roku – 81 spotkań – bez zdobytego gola
Guardiola nie kłamał, mówiąc, że bicie rekordów ma w nosie. W prasie pisano o możliwości poprawienia wyniku Milanu sprzed 20 lat, który miał serię 58 meczów bez porażki. Bayern był blisko, bardzo blisko, ale odpuścił. Sygnał, żeby zluzować, dał sam Pep – z Augsburgiem wybiegli na bokach obrony Ylli Sallahi i Mitchel Weiser, a na skrzydle Pierre-Emile Hoejbjerg. Nie znacie ich? Spoko, my też… byśmy nie znali, gdyby nie taka robota. Ile to dało Bayernowi, wystarczy spojrzeć na noty Bilda: dwaj pierwsi otrzymali „6”, najniższe możliwe oceny, jako jedyni w meczu. Zresztą, jedyny gol rozpoczął się właśnie od błędu i straty Weisera.
Po porażce z Augsburgiem najbardziej obrywa się nie piłkarzom od trenera, a… trenerowi od rywali. W niemieckiej prasie nastąpił bowiem wysyp wypowiedzi z pretensjami do Guardioli – od Armina Veha, trenera Eintrachtu, przez Horsta Heldta, menedżera Schalke, po Christiana Heidla, menedżera Mainz. – Jeśli spojrzy się na podstawowy skład Bawarczyków, jest to nie w porządku w stosunku do innych zespołów. Bayern oddał punkty rywalom – nie ma wątpliwości ten pierwszy.
– To właściwie nie jest moja sprawa, ale nie sposób zauważyć, że Bayern nie zachował się w tej sytuacji fair. No cóż, w Monachium są przecież tylko ludzie, którzy podejmują same dobre decyzje – dodaje Heldt.
Istne szaleństwo, ciężko to nazwać inaczej. Guardiola przegrał raz i momentalnie zebrał zjeby… od konkurencji. Ale podobnie jak z tymi rekordami – ma je w nosie. Ligę już wygrał, i to rekordowo szybko, więc ligę musi odpuścić. Teraz trzeba zwyciężyć w Pucharze Niemiec i przede wszystkim w Champions League. To jedyna droga, żeby nie zanotować sezonu gorszego od poprzednika.