Kozak kończy w mleczarni, czyli o tym, że na szczyt nie da się prześlizgnąć

redakcja

Autor:redakcja

03 kwietnia 2014, 21:01 • 4 min czytania

Ostatnio mocno przyglądam się młodym adeptom futbolu. Przyglądam się ich zachowaniu, zaangażowaniu, podejściu do życia i treningów. Porównuje ich do siebie i moich kolegów z czasów, kiedy byliśmy w ich wieku. Czasy się zmieniają, zmieniają się warunki i środowisko, w którym przychodzi dojrzewać młodym piłkarzom. Mimo to widzę wiele wspólnych mianowników, które łączą tych chłopaków z nami sprzed 15 lat. Powtarzają te same błędy, a co gorsze dokładają nowe.
Nie wiem czy jestem osobą, która powinna moralizować piłkarską młodzież. Sam przecież nie byłem święty. Może jednak właśnie dlatego mogę obiektywnie spojrzeć na sytuację.

Kozak kończy w mleczarni, czyli o tym, że na szczyt nie da się prześlizgnąć
Reklama

Jak pisałem dość niedawno, bycie dobrym piłkarzem nie jest łatwe. O wiele trudniejsze jeszcze wzbicie się na ten poziom. Patrząc na kandydatów na piłkarzy w wieku 15, 16 czy 17 lat, odnoszę wrażenie, że żaden z nich nie dopuszcza do siebie myśli, że może nie grać w piłkę na wysokim poziomie, a co najmniej na poziomie Ekstraklasy. Pewnie żaden nie zdaje sobie sprawy, że bardzo mały procent z nich zagra z powodzeniem w seniorskiej piłce, nie mówiąc o reprezentacji. A stanie się tak z wielu powodów. Jednym zabraknie talentu, innym motywacji, jeszcze innym zacięcia do treningów. Duża część z nich zmarnuje swoją szansę na własne życzenie.

Oczywiście, młodość ma swoje prawa. Młodość musi się wyszumieć. Nie zawsze jednak młodość potrafi przewartościować sobie sprawy ważne i ważniejsze. Tak naprawdę, potrafi to zrobić bardzo rzadko.

Reklama

Kiedy chodziłem do liceum sportowego mieliśmy w zespole drużynowych kozaków. Przynajmniej wydawali nam się wtedy kozakami. Wiecie jak tacy wyglądają, prawda? Przeważnie to ci obdarzeni niezłym talentem do piłki. Drużynowi kozacy mają gdzieś nauczycieli, nie uczą się (bo przecież będą wielkimi piłkarzami), do treningów też szczególnie się nie przykładają, bo przecież i tak są najlepsi. Na kozaków reszta klasy patrzy z podziwem. Jednak z czasem okazuje się, że kozakom idzie coraz gorzej. Zaczynają ich doganiać, a nawet przeskakiwać klasowi średniacy. Ci którzy nie cwaniakowali, tylko trenowali.

Z mojej klasy żaden z kozaków nie dotarł na wyżyny seniorskiej piłki, nie mówiąc o jej szczytach. Największy z nich pracuje w mleczarni, a reszta buja się (albo już nawet nie) po drugich, trzecich ligach. W poważną piłkę zagrali lub grają tylko ci, którym naprawdę zależało. Ci którzy mieli może mniej talentu, a więcej charakteru. Dobry przykład to Dawid Nowak.

Dzisiaj patrzę na kilku bardzo utalentowanych szesnastolatków. Mają ogromne możliwości. Ale już teraz wiem, że nic z nich nie będzie. Piłka w tych czasach jest zbyt wymagająca. Nie da się prześlizgnąć na szczyt bez poświęcenia wszystkiego dla osiągnięcia celu. Nawet jeśli masz wielki talent. Tym bardziej w Polsce, gdzie nie mamy warunków choćby zbliżonych do tych w jakim wychowują swoich młodych piłkarzy Niemcy, Anglicy, Hiszpanie czy Holendrzy.

Mimo że moja kariera nie potoczyła się tak jak oczekiwałem, wiem ile musiałem poświęcić, żeby dojść do miejsca, w którym byłem. Nigdy nie byłem klasowym kozakiem. Pewnie z racji wychowania, a nie mądrości w tamtym czasie. W odpowiednim momencie zrozumiałem, że piłkarzem mogę zostać tylko wtedy, kiedy poprę talent ciężką pracą. Nie ma innej możliwości.

Kiedy więc widzę szesnastoletniego piłkarza szpanującego papierosem czy tym ile piwa może wypić, jest mi po prostu go żal. Kończy bowiem karierę zanim ją na dobre rozpoczął.

Aha, zapomniałem dodać, że drużynowy kozak nie zna żadnego języka, nie bardzo umie się zachować między poważnymi ludzi, a do kamery powtarza zawsze te same regułki. Więc jeśli nawet uda mu się zagrać w Ekstraklasie, kozak z niego raczej marny.

Także młodzi panowie, jeśli chcecie być naprawdę kimś w futbolowym świecie i również poza nim, zacznijcie już teraz. Za chwilę może być za późno.

***

Za nami hit Ekstraklasy. Wygrała Legia. Niezasłużenie. Choć to chyba głupie sformułowanie – strzeliła gola więcej to wygrała. Nie chodzi mi jednak o sam wynik. Bardziej o jakość obu zespołów. Trafnie podsumował to trener Michniewicz w którejś z gazet. „Ł»eby mieć widowisko na naprawdę niezłym poziomie, musielibyśmy oglądać na boisku co najmniej po czterech kreatywnych, ofensywnych zawodników w każdej z drużyn. Oglądaliśmy dwóch”

Gdyby w Legii grało czterech Radoviciów i w Lechu kolejnych czterech, może zbliżylibyśmy się do Europy. A tak ciągle jesteśmy u siebie.

RADOSفAW MATUSIAK

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama