Zapraszamy na przegląd piłkarskich artykułów, jakie można znaleźć w czwartkowej prasie. Od razu zaznaczamy – jest naprawdę nieźle. Spokojnie można zajrzeć do trzech rozmów – z Orestem Lenczykiem, Ricardo Monizem czy Ondrejem Dudą, poczytać o dalszej części licencyjnej zawieruchy w Górniku albo o tym, jakie plany na najbliższą przyszłość ma Grzegorz Krychowiak, zdecydowany by odejść z Reims. – Ile Calliot może chcieć za jednego ze swoich najlepszych graczy? Kiedyś w rozmowie z właścicielem Nantes Waldemarem Kitą rzucił kwotę 7 milionów euro. Rzeczywista wartość Krychowiaka może wahać się w granicach 4-7 milionów euro (…) Oprócz Bordeaux, Krychowiakiem interesował się kilka miesięcy temu Olympique Lyon, który chciał ubezpieczyć się na wypadek odejścia Maxime Gonalonsa do Napoli. Wydaje się jednak, że dla Polaka pozostanie we Francji nie jest priorytetem – czytamy w Fakcie i PS.
FAKT
Czwartkowe wydanie Faktu serwuje nam trzy strony o piłce i sporo materiałów, które – tak przynajmniej zakładamy – w obszerniejszej wersji znajdziemy w Przeglądzie Sportowym. Jednym z nich jest tekst o Grzegorzu Krychowiaku, który zdaniem tabloidu odrzucił ofertę Bordeaux, a więc klubu, w którego akademii dojrzewał piłkarsko. Reprezentant Polski pierwszego kwietnia napisał na Twitterze, że porozumiał się z zagranicznym klubem, ale to okazało się… primaaprilisowym żartem. A teraz już bardziej serio:
Ł»yrondyści pytali w ostatnich tygodniach o możliwość wykupienia Krychowiaka, ale rozmowy zostały dość szybko przerwane, bo transferem nie był zainteresowany sam zawodnik. W zimowym okienku odrzucił też propozycję półrocznego wypożyczenia do walczącego o utrzymanie w Primera Division Betisu Sewilla. – Jesteśmy w kontakcie z wieloma klubami z Anglii, Niemiec czy Hiszpanii. Na razie tylko tyle mogę powiedzieć – nie zdradza wiele Faktowi Cezary Kucharski, agent zawodnika. Więcej w Przeglądzie Sportowym.
Na moment zrobi się mocno tabloidowo, skoro centralną część strony Faktu zajmuje tekst „Tak całuje Boruc”.
Piękne chwile w życiu Artura Boruca (34 l.). Bramkarz reprezentacji Polski szykuje się do ślubu ze swoją partnerką Sarą Mannei. „Arczi” od kilku lat jest w szczęśliwym związku, czym chwali się na każdym kroku. Niedawno wrzucił zdjęcie z Mannei na jeden z popularnych portali społecznościowych. Para nie szczędzi sobie czułości. Narzeczona Boruca zdradziła ostatnio, że przygotowania do zaślubin idą pełną parą. – Mam zamówioną suknię ślubną, choć jeszcze jej nie widziałam – powiedziała w programie „Pytanie na śniadanie”, przy okazji prezentując efektowny pierścionek zaręczynowy. Z naszych informacji wynika, że para planuje nie tylko ślub, ale również wspólną inwestycję. Boruc zastanawia się nad zakupem ziemi na Mazurach.
Andrzej Iwan w swoim felietonie postuluje zmianę systemu płac dla młodych zawodników, a więc niejako odwołuje się do tego, co pisaliśmy przy okazji najnowszego motoryzacyjnego zakupu Koseckiego.
Musimy dopracować system płac dla młodych. W innym przypadku nic z nich nie będzie. Polscy piłkarze nie mają zachodniej mentalności. Kiedy zawodnik w Polsce dostanie 20 tysięcy złotych, to nie zacznie biegać za dwóch, żeby za rok zarabiać dwa razy tyle. Prędzej pójdzie do galerii handlowej i kupi sobie nowy zegarek i trochę ciuchów, a wieczorem wyjdzie się pobawić do klubu. Dlatego podstawowa pensja dla młodych piłkarzy powinna być niska. Niech dostają spore pieniądze, ale tylko za to, co zrobią na boisku. Grasz w podstawowym składzie – super, dostajesz premię. Strzelisz gola? Okej, fajnie – należy ci się nagroda. Ale niech młodzi tę kasę podnoszą z murawy, a nie dostają ją za figurowanie w klubowej kadrze i odbębnienie treningu. Przykład? Proszę bardzo. Taki Karol Linetty czy Szymon Drewniak. Obaj mieli być wielkimi odkryciami. Piłkarzami, którzy będą coś wnosić do gry swoich zespołów. Tymczasem ani jeden, ani drugi tego nie robi. Drewniak w ostatnich latach w ogóle się nie rozwinął. Może gdyby dwa, trzy lata temu zarabiał mniej, to dziś bardziej chciałoby mu się biegać za piłką. Na koniec dwa słowa o transferze Pawła Dawidowicza do Benfiki. Szczerze – jestem w szoku. Dla mnie jego największym atutem jest wiek. Nic ponadto. Ale widocznie skauci klubu z Lizbony dostrzegli w nim coś więcej. Mam tylko nadzieję, że o tym transferze nie decydowały układy menedżerskie, ale umiejętności sportowe. Historia zna wiele przypadków, gdy piłkarz trafiał z klubu A do B, bo przy okazji trzeba było załatwić kilka interesów. Nie muszę pisać, kto na tym wychodził najgorzej.
Grosik pokochał Francję. Strzelił pierwszego gola, awansował do półfinału Pucharu Francji. Złapał wspólny język z innymi piłkarzami. Rozpoczął też intensywny kurs francuskiego. Uczy się trzy razy w tygodniu. A dzięki rosnącej formie liczy, że dostanie powołanie na mecz z Niemcami. To tak w skrócie.
Z informacji w ramkach w oczy rzuca się jedynie ta o rozmowach Michała Probierza z Piastem Gliwice (wieść już wczoraj krążyła w kuluarach i w internecie). Na koniec zaś dzisiejszy Fakt wraca do tematu licencji Roberta Warzychy, który dogadał się z władzami PZPN-u i nie zanosi się na „wojnę” w tym temacie.
O trenerskim problemie Górnika szef zabrzańskiego klubu Zbigniew Waśkiewicz (44 l.) długo rozmawiał z prezesem Zbigniewem Bońkiem (57 l.) oraz dyrektorem sportowym PZPN Stefanem Majewskim (58 l.). Podobno przekonał ich, że w Górniku obowiązuje coś na kształt modelu brytyjskiego: czyli zajęcia prowadzi Dankowski, a Warzycha jest trenerem menedżerem. – Myślę, że po tych rozmowach z panem Bońkiem i panem Majewskim przez najbliższe dwa miesiące, czyli do końca sezonu, z układem trenerskim Józef Dankowski–Robert Warzycha nie powinno być kłopotu. A w przyszłym sezonie wypracujemy rozwiązanie, które będzie do zaakceptowania przez wszystkie strony – ocenia prezes Waśkiewicz. PZPN jednak zastrzegł, że w każdej chwili może wysłać na trening Górnika niezapowiedzianego człowieka, który oceni, czy Dankowski rzeczywiście prowadzi drużynę. – Jeżeli okaże się, że pierwszym trenerem jest jednak Warzycha, to Dankowski w skrajnym przypadku będzie się musiał liczyć nawet z zawieszeniem licencji. Mam jednak nadzieję, że klub będzie przestrzegał ustaleń – zaznacza Majewski. A Waszkiewicz potwierdza, że w przyszłości Warzycha uzupełni szkoleniowe wykształcenie za granicą.
PZPN może wysłać „szpiega” na kontrolę czy Dankowski na pewno prowadzi zajęcia. Śmiech na sali.
GAZETA WYBORCZA
Zanim do Wyborczej, zajrzeliśmy też do Rzeczpospolitej, ale w niej, zdaje się, nie ma dziś żadnych tematów piłkarskich. Stołeczne wydanie GW musi poświęcić nieco miejsca Lidze Mistrzów. To sobie bez wielkiej straty pominiemy, bo chyba każdy widział i nie musi czytać jak padały bramki. W tym wypadku pozostaje nam tylko zajrzeć do wydania stołecznego, gdzie zaserwowano rozmowę z Ondrejem Dudą.
Podobno kwestią czasu jest, kiedy selekcjoner Jan Kozak powoła cię do kadry.
– Podchodzę do tego spokojnie, bo jestem jeszcze młodym piłkarzem, który może występować w dwóch kategoriach wiekowych – do lat 19 i 21. Trenerowi Kozakowi dużo zawdzięczam, bo dostałem od niego szansę w dorosłym futbolu. Rozmawiałem z nim na temat transferu do Legii. Pytałem też o opinię Jana Muchy, który występował tutaj i wychował się w tej samej szkółce piłkarskiej MŁ K Snina.
Co cię zaskoczyło w ekstraklasie?
– W zasadzie nic, choć może nie spodziewałem się tak dużego zainteresowania mediów. Widziałem, że są tutaj piękne stadiony, liga jest szybsza i agresywniejsza od słowackiej. Przeskok jest ogromny. W Polsce drużyny potrafią grać w piłkę. Występuje tutaj kilku naprawdę dobrych piłkarzy, ale przede wszystkim to Legia jest najlepsza w kraju.
Czujesz już presję związaną z grą w Legii?
– Czuję, że jestem w wielkim klubie, który oddycha historią, chce wygrywać i zdobywać tytuły. W tunelu, wychodząc na murawę stadionu, widzę wszystkich piłkarzy, którzy zdobyli z Legią mistrzostwo. Znałem Kazimierza Deynę, naszym trenerem jest Lucjan Brychczy. Wcześniej występowałem w średniaku ligi słowackiej. Nie groził nam ani spadek, ani mistrzostwo. Nie przeraża mnie to, że teraz występuję przed zdecydowanie większą liczbą kibiców. Presja to normalna rzecz w futbolu i trzeba sobie z nią radzić.
Mogłeś być zaskoczony tym, w jaki sposób zostałeś przywitany przez kibiców przed meczem z Jagiellonią, ale pewnie jeszcze bardziej, kiedy spotkanie zostało po połowie przerwane.
– Zdziwiłem się, że nie było wtedy policji na trybunach. Służby porządkowe powinny być na miejscu szybciej. Obserwowałem zachowanie kibiców Jagiellonii i uważam, że można było ich nie wpuścić na stadion. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w futbolu. Wolę pamiętać świetną atmosferę podczas spotkania z Lechem.
A jednak są jeszcze zawodnicy, którzy przyjeżdżają do polskiej ligi, po czym obwieszczają z entuzjazmem, że przeskok w porównaniu z ich krajowymi rozgrywkami jest ogromny.
SPORT
Sport szuka nadziei w Lewym.
My jednak przejdziemy od razu do tematów ligowych, bo w relacjach z Ligi Mistrzów absolutnie nie ma niczego godnego zacytowania. Jak ktoś nie ma telewizji i internetu, może o tym czytać w Sporcie. Dalej katowicki dziennik przeprowadza analizę, zastanawiając się dlaczego większości polskich trenerów, którzy wracali do Ekstraklasy z zagranicy, zwyczajnie się nie udało. Padają nazwiska Białasa, Komornickiego, Lesiaka, Pasieki, a nawet Urbana. Ponoć „najtrudniej być prorokiem we własnym kraju”.
– Trenerzy wracający do Polski po wieloletnim pobycie za granicą zderzają się z brutalną rzeczywistością – zauważa Bogusław Kaczmarek. – Zatrudniony niedawno przez Górnika Robert Warzycha nieprzypadkowo zauważył, że w Polsce wiele rzeczy mu się nie podoba. Nazwał rzeczy po imieniu stwierdzając, że jest jeden wielki bałagan. Takim trenerom jak Warzycha będzie trudno dotrzeć do mentalności piłkarzy, a ponadto mogą go zniechęcić przeciwności losu, czyli brak licencji.
Fajnie, ale nie bardzo wiemy gdzie Kaczmarek usłyszał lub przeczytał tę odważną wypowiedź Warzychy o polskim bałaganie. To zagadka. Następnie w tym samym temacie wypowiada się Dariusz Pasieka…
– Problemem jest mentalność zawodników. Oczywiście nie chciałbym wrzucać wszystkich do jednego worka, ale większości piłkarzy już się po prostu nie chce. Nie chcą się rozwijać, nie chcą wskoczyć na wyższy poziom sportowy. Piłkarz coś pokaże, już wskakuje na dość wysoki poziom finansowy i tym się zadowala. W naszej piłce dominuje minimalizm, doświadczonego zawodnika nie nauczymy już sięgania po więcej. Ten gen waleczności trzeba wpajać od najmłodszych lat. To samo tyczy się trenerów grup młodzieżowych, ale… Może oni nie są winni, co po prostu nie mają możliwości. W pracy z młodzieżą widzimy tylko zapaleńców, którzy traktują to hobbystycznie. Dzeci wszędzie rodzą się takie same. Problem leży w podejściu.
Ruch Chorzów tymczasem zamierza nawiązać współpracę z… chińskimi klubami i menedżerami. Tak na łamach Sportu oświadcza Mariusz Klimek. To co, do niego jeszcze nie dotarło, że Ruch miał być polski?
Jak będzie wyglądać współpraca Ruchu z Chińczykami?
– Ta trójka potrenuje z zespołem do końca tygodnia i wróci do siebie. Po nich pojawi się w Chorzowie następna grupa Chińczyków. Będziemy ich edukować, a jeśli okażą się na tyle wartościowi piłkarsko, iż trener uzna, że można dać im szansę, to zadebiutują w polskiej ekstraklasie.
Tydzień wystarczy, aby ich ocenić?
– Nie chcemy dłużej ich trzymać, bo jest to specyficzny okres sezonu. Nie chcemy, by testy stały w konflikcie z mikrocyklem przygotowań do kolejnych meczów. Ale jest to dopiero pierwszy krok. Zobaczymy dokąd nas zawiezie ten eksperyment (…) Ruch nie ponosi z tego tytułu żadnych kosztów. Klub nie ma żadnych obciążeń finansowych związanych z ich pobytem u nas.
Taki malutki eksperyment.
A co dzieje się w Gliwicach? Marcin Brosz wypowiada się o trudnej sytuacji zespołu, przekonując, że różnica w grze między sezonem poprzednim a obecnym nie jest duża. Jakoś nie wydaje nam się…
Ostatnim co powinniśmy robić, jest rozpamiętywanie wyników, które osiągnęliśmy kilka miesięcy temu. To już historia. Generalnie sport ma to do siebie, że rzadko kiedy jest dobrze. Najczęściej jest źle. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że po lepszym okresie przyjdzie gorszy. Nic nie trwa wiecznie. Jesteśmy realistami. Mamy świadomość, że tamte wygrane nie były efektem naszej dominacji. Bazowaliśmy przede wszystkim na determinacji, założeniach taktycznych. Dzisiaj jest tak samo. Jeśli porównamy naszą grę z tamtego i obecnego sezonu to nie zauważymy wielkiej różnicy. Sęk w tym, że strzelamy mniej bramek. Ci chłopcy jednak bardzo chcą, wykonują tytaniczną pracę.
Na koniec jeszcze ciekawostka na temat transmisji meczów Ekstraklasy po podziale punktów. Canal+ nie zamierza dzielić dni meczowych na „mistrzowskie” i „spadkowe”. Spotkania będą się mieszać tak, jak do tej pory. Dopiero dwie ostatnie kolejki zostaną podzielone w ten sposób, że jednego dnia będziemy mieli rywalizację zespołów z czołowej ósemki, a drugiego z tej walczącej o utrzymanie.
SUPER EXPRESS
Jak prezentuje się dziś Super Express? Dość standardowa dawka sportu. Na start relacja z Ligi Mistrzów i tabloidowa historyjka o tym, jak to Robert Lewandowski szuka nowego domu w Monachium.
Polski napastnik w towarzystwie swojej żony Anny (26 l.) oglądał wille w malowniczej gminie Grünwald pod Monachium. Lewandowscy szukają miejsca, w którym zamieszkają po przeprowadzce piłkarza z Borussii do Bayernu. Jak pisze „Bild”, bardzo spodobała im się luksusowa rezydencja, w której kilka lat temu zamieszkał Breno, sprowadzony z Brazylii 25-letni obrońca. Mający problemy osobiste i psychiczne gwiazdor Bayernu w 2011 roku podpalił dom. Straty oszacowano na ponad 1,5 mln euro, a piłkarz, któremu udowodniono winę, został skazany na 3 lata i 9 miesięcy więzienia. Spalony dom wyremontowano i podobno jest piękny. Na 388 metrach kwadratowych korzystać można m.in. z 6 sypialni, 4 łazienek, basenu i siłowni. – Dom oferuje najwyższy standard. To będzie dla nas zaszczyt, jeżeli Robert Lewandowski w nim zamieszka…
Ciekawie robi się dopiero później, bo SE serwuje nam rozmowy z dwoma trenerami. Pierwsza z Orestem Lenczykiem, który zdecydowanie postawił na zaciąg z zagranicy. Mówi też o wietrzeniu szatni.
W składzie Zagłębia w meczu z Wisłą było tylko trzech Polaków. To niecodzienne w drużynach, które pan prowadził…
– Nie liczę, ilu w składzie mam Polaków, wystawiam tych, którzy prezentują się dobrze przed danym meczem. Czasy, że w klubach grali w większości wychowankowie, to już przeszłość. Szefowie klubów żądają wyników, a te osiąga się dobrymi piłkarzami. Czy to polskimi, czy zagranicznymi, w zależności, na jakich kogo stać.
Pan przekonał się bardziej do cudzoziemców?
– Nie można generalizować i twierdzić, że cudzoziemcy są lepsi od Polaków. Ważniejsze jest to, że w naszej szatni jest bardzo dobra atmosfera, znacznie lepsza niż jesienią. Poprawiło ją odejście kilku piłkarzy, którzy nie wykorzystali swojej szansy w Zagłębiu (zimą odeszli Jeż, Rakels i Gliwa – red.). W klubach, do których przeszli, wcale nie są gwiazdami. W Zagłębiu krok po kroku realizujemy plan, którym jest utrzymanie w Ekstraklasie.
Ricardo Moniz z kolei stwierdza, że Lechia to… śpiący gigant. Mocno.
Kwestionowano ważność pańskiej licencji trenerskiejÂ….
– Jestem tym zażenowany. Jak można podawać w wątpliwość moje kompetencje? To tak jakby ktoś zadzwonił po lekarza, a w drzwiach żądał od niego pokazania uprawnień. Proszę to napisać: jeśli komuś nie podoba się, że jestem trenerem Lechii, to niech powie wprost, a nie posuwa się do kłamstw na temat mojej licencji!
Niektórzy dziwią się, że ma pan licencję z Irlandii Północnej, a nigdy pan tam nie pracowałÂ….
– Dużą część trenerskich papierów zrobiłem w Holandii, pracując w Feyenoordzie. Potem pomagałem Martinowi Jolowi w Tottenhamie Londyn i potrzebowałem licencji do pracy na Wyspach Brytyjskich. Zrobiłem ją właśnie w Irlandii Północnej.
Nie ma pan wrażenia, że schodzi coraz niżej? Holandia, Anglia, Niemcy, Austria, Węgry i PolskaÂ….
– I znów niska samoocena. Ja tu widzę wielkie możliwości. Lechia to dla mnie śpiący gigant. Zamierzam go obudzić.
Każda z rozmów ma lepsze i znacznie gorsze momenty, ale zajrzenie do Super Expressu, by poczytać o piłce, polecimy dzisiaj znacznie chętniej niż to bywało zwykle w ostatnich tygodniach.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Przegląd dziś z Justyną Kowalczyk na okładce.
A w środku, tak jak się spodziewaliśmy, między innymi dwa teksty, o których wspominaliśmy przeglądając Fakt. O Grosickim i Krychowiaku, który nie zamierza przyjmować byle oferty transferowej.
Kucharski w najbliższych dniach wybiera się do Reims. 18 kwietnia spotka się z prezydentem klubu Jeanem-Pierrem Calliotem, aby ustalić transferową wartość Krychowiaka, którego kontrakt obowiązuje do czerwca 2015 roku. – Po tym spotkaniu będziemy mądrzejsi. Myślę, że znając satysfakcjonującą prezesa cenę odstępnego, wiele się wyjaśni i będziemy mogli przystąpić do dalszych rozmów z innymi klubami (…) Ile Calliot może chcieć za jednego ze swoich najlepszych graczy? Kiedyś w rozmowie z właścicielem Nantes Waldemarem Kitą rzucił kwotę 7 milionów euro. Rzeczywista wartość Krychowiaka może wahać się w granicach 4-7 milionów euro (…) Oprócz Bordeaux, Krychowiakiem interesował się kilka miesięcy temu Olympique Lyon, który chciał ubezpieczyć się na wypadek odejścia Maxime Gonalonsa do Napoli. Wydaje się jednak, że dla Polaka pozostanie we Francji nie jest priorytetem – pisze Tomasz Włodarczyk.
PZPN czeka na ruch Roberta Warzycha. O tym też już wspominaliśmy. Po pierwsze – zamierza zdobyć licencję w którymś z anglojęzycznych krajów. Po drugie – mimo wszystko uzupełnić wykształcenie.
Początkowo szefowie Górnika starali się zbagatelizować problem, ale PZPN nie był skłonny do żartów. Szefów związkowego pionu szkolenia drażniło nawet to, że Warzycha staje przed kamerami jako pierwszy trener albo że przed spotkaniem oficjalnie wita się z sędziami, co należy do zadań głównego szkoleniowca. Dlatego z piłkarskiej centrali zaczęły płynąć sygnały ostrzegawcze: jeśli okaże się, że to jednak Warzycha prowadzi drużynę, klub może się liczyć z sankcjami, które w skrajnym przypadku mogły oznaczać nawet walkowery. Stało się jasne, że problem trzeba rozwiązać (…) Tymczasem prezes Waśkiewicz deklaruje, że w przyszłości Warzycha uzupełni szkoleniowe wykształcenie za granicą. – Szukamy anglojęzycznego kraju, w którym do zdobycia odpowiednich trenerskich uprawnień nie jest potrzebna szkoła średnia – przyznaje szef Górnika i dodaje, że w międzyczasie trener Warzycha zacznie uzupełniać ogólne wykształcenie. Potwierdza to szkoleniowiec. – Wierzę, że w przyszłości wszystko poukładam tak, że Górnik nie będzie miał ze mną takich kłopotów, a na razie mogę tylko podziękować szefom PZPN, że aprobują stan przejściowy – mówi Warzycha, zaznaczając, że obecne przepisy budzą kontrowersje. – Skoro miałem uprawnienia, które pozwalały mi prowadzić klub w najwyższej lidze w USA, to powinny one być honorowane i w polskiej lidze. I myślę, że tak będzie w przyszłości. Ja w swoim sportowym życiu już tak mam, że jako Polak przecierałem szlak choćby w Premiership czy w Stanach. Następni zwykle mają już łatwiej. Niech będzie, godzę się na rolę chłopca do bicia, jeżeli to komuś ma pomóc. A potrzebne wykształcenie uzupełnię, proszę się nie martwić.
Mamy dziś również tekścik o Giannisie Papadopoulosie z Cracovii, który bardzo dobrze wystartował w polskiej lidze, zdobył nawet dwie bramki, ale do osiągnięć ojca jeszcze mu daleko.
Giannis Papadopoulos (25 l.) to jeden z ciekawszych transferów zimowego okienka w naszej lidze. W trzech meczach Grek strzelił dla Cracovii dwie bramki. – Sam jestem zaskoczony, że tak dobrze mi idzie, bo wcześniej przez całą karierę strzeliłem dokładnie tyle samo – mówi. W Grecji pozostaje w cieniu ojca. Daniil Papadopoulos (51 l.) przez 17 lat grał w Iraklisie Saloniki, jest klubowym rekordzistą pod względem liczby występów. W reprezentacji Grecji rozegrał 5 spotkań. – Kiedyś tata mocno mnie krytykował, nawet wtedy, gdy zagrałem dobry mecz. Była to jednak konstruktywna krytyka, bo chciał, bym robił postępy. Teraz mam już 25 lat i wciąż często rozmawiamy o piłce, ale teraz rzadko ocenia moją grę – mówi piłkarz Cracovii. Ma na koncie dwie bramki, jedna ładniejsza od drugiej. Ale kiedyś strzelił jeszcze piękniejszego gola. W meczu reprezentacji U-19 Grecji z Rosją. – Strzeliłem z połowy boiska. Uderzenie było bardzo silne, piłka wpadła w okienko, bramkarz nie zdołał jej zatrzymać – opisuje.
Dalej jeszcze kilka mniejszych informacji:
– Pechowy Michał Efir nie może wywalczyć sobie miejsca w Legii
– Pawłowski zapowiada, że Śląsk nie zrezygnuje z ofensywnego stylu gry.
Z kolei transfer Dawidowicza do Benfiki… nie tak prędko.
W niedzielę Dawidowicz razem z rodzicami, a także menedżerem Danielem Weberem poleciał do stolicy Portugalii. Benfica zaprosiła go bowiem na testy medyczne, które piłkarz przeszedł w poniedziałek. Zadowolony z ich przebiegu, a także ze spotkania z prezydentem portugalskiego klubu Luisem Filipe Vieirą, wrócił do Polski we wtorek. – Pobyt w Benfice zrobił na mnie dobre wrażenie, ale w tej chwili koncentruję się jedynie na tym, by pomóc Lechii w najbliższych meczach – powiedział utalentowany pomocnik gdańszczan. Pytanie tylko, czy Ricardo Moniz wystawi go w podstawowym składzie. W ostatnim meczu z Piastem Dawidowicz nie grał z powodu kartek, a jego miejsce zajął Maciej Kostrzewa, który wypadł bardzo dobrze. Dla obu miejsce na boisku raczej się nie znajdzie, bo Holender preferuję taktykę gry z tylko jednym defensywnym pomocnikiem. Na kogo się zdecyduje? Z pewnością Moniz będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. A co z transferem do Benfiki? – Takich spraw od ręki się nie załatwia, poza tym Benfica koncentruje się w tej chwili na walce o mistrzostwo. Spokojnie czekamy na odpowiedź Portugalczyków. Niebawem mamy podpisać z lizbońskim klubem umowę o współpracy. Jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem, być może udałoby się połączyć obie te sprawy i załatwić je jednocześnie – mówi Juskowiak.

ANGLIA: Śmieszni i niechlujni
Upadek chłopców Mourinho. Albo, to jest lepsze, Lu-sers… Chodzi oczywiście o samobójczego gola Davida Luiza, który najlepiej postawę obrońców Chelsea w środowym starciu z PSG. – Postawa naszej defensywy była śmieszna i niechlujna – wyznaje poirytowany Jose Mourinho. Angielska prasa praktycznie całą swoją uwagę skupia dziś właśnie na The Blues. Poza tym, mamy odpowiedź Rooneya do Guardioli, który zarzucił Anglikowi symulowanie przy drugiej żółtej kartce dla Schweinsteigera. Oczywiście odpowiedzi Roo można łatwo się domyślić: “Wcale nie symulowałem!”. Aha, MU wykłada 40 milionów funtów za Kroosa.
HISZPANIA: Skandal!!!
Pocisk wymierzony w Barcelonę to wczorajsza decyzja, jaką ogłosiła FIFA – zakaz transferowy dla klubu na kolejne dwa lata. Kataloński Sport nie ma najmniejszych oporów, by całą tę sprawę nazwać skandalem, dorzucając… trzy wykrzykniki. W Madrycie z kolei święto, i to wcale nie z powodu problemów Barcelony. Wszystko dlatego, że po wczorajszej wygranej z Borussią Dortmund Królewscy witają się już z półfinałem Ligi Mistrzów. Szczęśliwy jest też Cristiano Ronaldo, który wyrównał europejski rekord Realu należący do Di Stefano.
WŁOCHY: “Włochy to my”
Jako że Włosi swojego przedstawiciela w Lidze Mistrzów już nie mają, to wczoraj mogli emocjonować się piłką krajową. O triumfie Romy pisze dziś choćby Corriere dello Sport, zwracając uwagę na tabelę: już tylko 8 punktów straty do Juve. – Podnieśliśmy trochę ciśnienie, spróbujemy wywrzeć na nich większą presję – przyznaje Garcia, trener rzymian. Juventus może z kolei pochwalić się dziś stwierdzeniem: Włochy to my. Wszystko dlatego, że jedynym przedstawicielem Serie A na Europę zostało tylko Juve – dziś pierwszy mecz z Lyonem… Aha, wymiana na linii Pogba-Cavani wciąż możliwa.






















