– Kiedy pracował w Lechii, spotykaliśmy się, witaliśmy i zawsze mówił: „K…a, ale mi doj…eś w Canal+”. Odpowiadałem, że zawsze merytorycznie, nigdy nie mieliśmy awarii. Krytyka go spinała i mobilizowała do roboty, za wszelką cenę chciał udowodnić, że podoła. Będzie przeżywał to, co zostanie o nim powiedziane i napisane. Głuchy nie jest – mówi w rozmowie o nowym selekcjonerze na łamach “Przeglądu Sportowego” Grzegorz Mielcarski.
SUPER EXPRESS
Wojciech Kowalczyk uważa, że będzie najlepiej dla Jerzego Brzęczka, jeśli pożegna się z Kubą Błaszczykowskim.
Najtrudniejsze zadanie przed Brzęczkiem?
Pożegnanie Kuby Błaszczykowskiego. Ledwie Jurek został trenerem, już zaczęły się gadki, że to przecież wujek Kuby. Nawałce powoływanie Kuby jeszcze uchodziło, ale Brzęczek byłby za to wrzucany do niszczarki od razu. Uważa, że powinni się dogadać, to znaczy, że Kuba powinien odejść. Przecież za 2 lata będzie miał 35 lat, a nie sądzę, by w jakimkolwiek klubie grał coraz więcej. Raczej coraz mniej. Dlatego pożegnanie z kadrą to najlepsze wyjście. Zresztą, nie tylko jego. Jeszcze w trakcie mundialu stworzyłem listę pięciu graczy, którzy powinni odejść.
Kto znalazł się na tej czarnej liście?
Poza Kubą Piszczek, Jędrzejczyk, Peszko i Cionek.
„Superak” wydzwonił Ivicę Kriżanaca przed finałem mundialu.
Nasz wspólny kolega, Krzysiek Stanowski, żartował, że jeśli Chorwacja pokona Anglię, to się do ciebie nie dodzwonię, bo będziesz zdolny do rozmowy dopiero w październiku…
Tak powiedział?! Nosz…, no dobra, niewiele się pomylił, ale dopiero po finale! Wszystko już sobie na ten mecz tu układamy, obejrzymy go w Omiszu, w pubie mojego przyjaciela. Są moi rodzice, znajomi… No a jak wygramy, to się naprawdę zacznie. Już teraz cała Chorwacja jest szczęśliwa, zjednoczona wokół drużyny. Myślę, że gdybyśmy zostali mistrzami świata, to minimum przez trzy dni ludzie nie poszliby do pracy.
A propos pracy. Co teraz porabiasz?
Po zakończeniu kariery byłem dyrektorem sportowym w klubie ze Splitu, ale… Ludzie tam nie znają się na piłce, a ja z takimi nie lubię pracować, więc rzuciłem to.
GAZETA WYBORCZA
Dziennikarki nie mają w Rosji łatwo, wymyśliły więc akcję „pozwól jej pracować” (#DeixaElaTrabalhar).
W trakcie pracy są zaczepiane, obściskiwane i całowane przez obcych ludzi. Na mistrzostwach świata w Rosji dziennikarki z całego świata powiedziały “dość”.
– Nie zasługujemy na takie traktowanie. Jesteśmy profesjonalistkami, chcemy być szanowane. Futbol również sprawia mi radość, ale musimy ustanowić granicę, po której zaczyna się nękanie – pisała na Instagramie Julieth González Therán z Deutsche Welle. Kiedy Kolumbijka miała wejście w Sarańsku, podbiegł do niej mężczyzna, złapał za pierś i pocałował w policzek. To samo spotkało Argentynkę Agos Laroccę, Francuzkę Kethevane Gorjestani, Szwedkę Malin Wahlberg i Brazylijkę Julię Guimaraes. Ta ostatnia nadawała z Jekaterynburga, gdy ktoś próbował ją pocałować. Uchyliła się i nakrzyczała na mężczyznę. – Nigdy więcej tego nie rób. To nie jest ani grzeczne, ani w porządku – mówiła.
Francja chce postawić stopę na szczycie i odżegnać wszelkie traumy z przeszłości. Kluczem – defensywa.
Tak naprawdę Francuzi przekonali się, że mundiale wygrywa się defensywą w latach swojej wielkości 1982-86, kiedy ich drużyną rządził kolejny geniusz środka pola – Michel Platini. Ta drużyna sięgnęła po mistrzostwo Europy, ale na mundialach w Hiszpanii i Meksyku przeżyła traumę dwóch półfinałowych porażek z Niemcami. Tę pierwszą w wyjątkowo dramatycznych okolicznościach, gdy do 102. min dogrywki trójkolorowi wygrywali 3:1. To był ten legendarny mecz, gdy niemiecki bramkarz Harald Schumacher wysłał do szpitala Patricka Battistona, za co sędzia powinien był go wyrzucić z boiska, ale tego nie zrobił.
Niezłomni Chorwaci piszą swoją niesamowitą historię.
Francja nie zetknęła się jeszcze tutaj z rywalami tak niezłomnymi i kochającymi zatracać się w walce. Ich niosą marzenia podobne, ale ze względu na wiek być może intensywniejsze. Niewykluczone, że Złotą Piłkę na wyciągnięcie nogi ma Modrić – w maju w Kijowie triumfował z Realem Madryt w Lidze Mistrzów, lipcowy triumf reprezentacji miałby jego twarz.
Jemu i pozostałym Chorwatom wystarczy tylko przeżyć – zwycięsko, choćby po karnych, to byłaby epopeja! – jeszcze jeden mecz, żeby wywołać największą finałową sensację od MŚ w 1954 r., słynnych z porażki węgierskiej złotej jedenastki.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Didier Deschamps, czyli filigranowy lider.
Francuzi śmieją się, że ich selekcjoner jest „wysoki na trzy jabłka”, lub – jak powiedzielibyśmy w Polsce – ma wzrost siedzącego psa. Gdyby ta cecha decydowała o przywództwie, nie miałby szans, ale 49-latek posłuch zdobywa w inny sposób, niż odpowiednimi gabarytami. Kiedy przemawia, wszyscy słuchają. Miał tę umiejętność już od czasów nastoletnich. Kapitanem juniorów FC Nantes został w wieku 16 lat. Grupy wiekowe się zmieniały, ale on opaski z ramienia nie zdejmował. Pewnie miał łatwiej, bo – w co dziś trudno uwierzyć – był wyższy od rówieśników, szybciej dojrzewał, już kiedy miał 12 lat, na jego twarzy zaczął się pojawiać zarost. W wieku 19 lat został liderem pierwszego zespołu Nantes, w Marsylii w 1993 roku, kiedy wygrywał Ligę Mistrzów, stał się najmłodszym kapitanem, który wznosił najcenniejsze klubowe trofeum na świecie.
Francuzi do złudzenia przypominają samych siebie sprzed 20 lat. Wojciech Adamczak wskazuje podobieństwa Bartheza do Llorisa, Thurama do Pavarda czy Mbappe do Henry’ego.
Niesamowite przyspieszenie, technika, efektowne dryblingi – ten opis pasuje do dwóch wychowanków AS Monaco. Kylian Mbappe od początku swojej kariery jest porównywany do Thierry’ego Henry’ego i choć ma już tego trochę dosyć, podobieństwo jest uderzające. – Szybkość to jedna rzecz, ale on podobnie jak ja zachowuje chłodną głowę pod bramką przeciwnika. Jak na swój wiek jest niesamowicie dojrzały – opisuje 19-latka Henry.
Mario Mandżukić, wymarzony żołnierz.
Po jednym z meczów Bundesligi Pep Guardiola powiedział w szatni do zespołu: – Mario i ja nie zaczęliśmy dobrze. Już pierwszego dnia przekonaliśmy się, że nie zostaniemy przyjaciółmi, że nie ma między nami pozytywnej energii. Ale powiem wam, że nie ma lepszego piłkarza niż on, kogoś, kto pracowałby ciężej, kto kończyłby mecze bardziej wycieńczony, kto na boisku dawałby z siebie wszystko. Z tego powodu jest najlepszy. On najbardziej poświęca się dla zespołu. Odkąd jestem trenerem, nie miałem takiego środkowego napastnika. Nikt nie był od niego lepszy z tych powodów, o których wam powiedziałem. W tej drużynie będą gali Mario i dziesięciu pozostałych – zapowiedział. W rozmowie z Matim Perernau, swoim kronikarzem, dodał: – Z Mandzukiciem poszedłbym na wojnę, ponieważ kiedy gra, pomaga ci jak nikt inny: naciska i walczy na śmierć i życie.
Jeszcze w marcu Chorwacja była pogrążona w chaosie. Zdravko Mamić żądał głowy Zlatko Dalicia. Dziś Chorwacja jest w finale.
Mamić od początku nie akceptował Dalicia. Nie odpowiadali mu powoływani przez niego zawodnicy, jak choćby Ante Rebić. Nie podobał mu się skład sztabu, by wymienić tylko Drażena Ladicia. Ale szkoleniowiec nie zawiódł w Kijowie, więc Mamić czekał, bo nawet on bez powodu nie mógłby pozbyć się niechcianego trenera. I się doczekał (…). Pod koniec marca po porażce kadry z Peru (0:2) ruszył do ataku. „Pozbądź się go!” – wiadomość o takiej treści miał dostać Suker, zaufany Mamicia i właśnie w związku z tym w ojczyźnie znienawidzony przez kibiców.
Olkowicz i Wołosik w dużym materiale o nowym selekcjonerze – Jerzym Brzęczku.
Brzęczek wiedział, że chce zostać trenerem, ale wybrał inną drogę niż Tomasz Hajto, który zaczął od ekstraklasy. On zdecydował się na II ligę i Raków Częstochowa. – Wiele razy pytałem go, dlaczego nie chce pracować w ekstraklasie – opowiada Kazimierz Węgrzyn. – Tłumaczył, że bycie trenerem nie jest takie proste. Jurek wiele od siebie wymaga, chyba wiedział, że czegoś mu brakuje. I pewnie jakieś błędy popełnił, ale robił je w II lidze, gdzie ciężar odpowiedzialności jest mniejszy.
Grzegorz Mielcarski w wywiadzie o Brzęczku.
– (…) Zawsze szczerze i uczciwie Jurka wesprę.
A skrytykuje pan?
Kiedy pracował w Lechii, spotykaliśmy się, witaliśmy i zawsze mówił: „K…a, ale mi doj…eś w Canal+”. Odpowiadałem, że zawsze merytorycznie, nigdy nie mieliśmy awarii. Nikomu nie jest przyjemnie słuchać negatywnych rzeczy o sobie i swojej pracy. Jak kopią po kostce, zawsze boli. Jurek ma grubszą skórę, ale to wrażliwy chłopak i będzie go bolało. Krytyka go spinała i mobilizowała do roboty, za wszelką cenę chciał udowodnić, że podoła. Będzie przeżywał to, co zostanie o nim powiedziane i napisane. Głuchy nie jest.
fot. FotoPyK