Zapraszamy na przegląd prasy. Nietypowy, nietuzinkowy, sentymentalny i inny niż wszystkie dotychczasowe. Ten zadziała na was jak wehikuł czasu. Bohater będzie jeden. Włoscy dziennikarze zapamiętali go jako wygadanego, błyskotliwego, z nieodłącznym atrybutem, czyli papierosem w ręku. Trochę obawiali się jego nietypowego charakteru. Do Juventusu, także dzięki “paczuszce z dolarami”, trafił jako alternatywa dla Diego Maradony. Kiedy dowiedział się, że zagra w jednej drużynie z Michelem Platinim, omal nie oszalał z radości. Nadążacie? Przedstawiamy dzieje transferu Zbigniewa Bońka, z zupełnie innej perspektywy, oczami dziennikarzy włoskiej “La Stampy”.
11 maja 1980 – “Obcokrajowcy, czyli nadzieja dla nielicznych”
Włoski futbol coraz mniej podobał się kibicom. Serie A kisiła się w swoim niepierwszej świeżości sosie. Brakowało powiewu świeżości. Bodźca, który zadowoliłby masy wygłodniałych fanów calcio. Podjęto więc decyzję o tym, żeby ponownie otworzyć bramy ligi włoskiej dla obcokrajowców. Konkretnie jednego na klub. Nie był to jednak przywilej przeznaczony dla wszystkich.
“Obcokrajowiec musi być liderem i jednostką napędową. Profesjonalistą na boisku i poza nim. Większość piłkarzy tego typu ma już swoje stałe kluby. Na rynku pozostaje naprawdę niewielu” – pisali.
Do Juventusu, na jedną pozycję przymierzani byli dwaj piłkarze – Irlandczyk Liam Brady oraz 24-letni wówczas Zbigniew Boniek. Ostatecznie Bianconeri sięgnęli po tego pierwszego i zdobyli mistrzostwo Włoch. On sam, z ośmioma trafieniami, został natomiast najlepszym strzelcem drużyny. Niby wszyscy byli zadowoleni, ale nazwisko Polaka, jak sami zobaczycie, przewijało się jeszcze przez wiele kolejnych miesięcy.
23 czerwca 1980 – “Teraz Juventus zagra kartą Bońka”
Juventus zdaje się prowadzić w wyścigu po Diego Maradonę, jednak sytuacja stale się komplikuje. Argentyńczyk otwarcie przyznaje, że woli Barcelonę, więc Bianconeri na wszelki wypadek muszą szukać równie błyskotliwego zastępstwa. Pada na Bońka, co krzykliwie oznajmia nagłówek strony.
“W obliczu zbliżającego się fiaska negocjacji z Maradoną, Bianconeri podejmą się nie mniej delikatnego przedsięwzięcia. Mianowicie załatwienia specjalnego pozwolenia dla Zbigniewa Bońka, który ma tylko 24 lata i zgodnie z polskim prawem ma zakaz gry za granicą. W Turynie doskonale o tym wiedzą, ale mają nadzieję, że w transferze pomogą dyplomatyczne stosunki zawarte poprzez firmę FIAT.”
25 czerwca 1980 – “Warszawa: Boniek nie dla Juventusu”
Niestety, kwestia transferu upadła już dwa dni później. Widocznie nie pomogły nawet dojścia właścicieli FIAT-a, od zawsze przecież związanego z Juventusem. Boniek musiał zostać w Polsce. Pozwolenie na transfer do belgijskiego Lokeren otrzymał natomiast Grzegorz Lato, z uwagi na to, że ukończył już wymagane 30 lat.
20 października 1980 – “Boję się, że Juventus przekupi sędziego”
Temat transferu odszedł w zapomnienie, ale Boniek wcale nie zniknął z rozkładówek włoskich gazet. Dwa dni przed meczem Widzewa Łódź z Juventusem w Pucharze UEFA w “La Stampie” pojawił się bardzo obszerny artykuł z jego wypowiedziami. Gazeta wysłała do Polski jednego ze swoich najbardziej doświadczonych dziennikarzy – Bruno Bernardiego – który o Juventusie pisywał już od początku lat sześćdziesiątych. Najchętniej przepisalibyśmy cały tekst, ale ograniczymy się tylko do najsmaczniejszych fragmentów.
“Pojawił się w biało-czarnej koszulce w poprzeczne pasy, niejako zachęcając do rozmowy o jego niedoszłym transferze do Juventusu. Międzynarodowy prestiż, splendor, który przynosi gra w Starej Damie. Do tego doszłyby oczywiście wysokie zarobki, ale marzenia o przenosinach do Włoch obróciły się w nicość. Inna sprawa, ze w Polsce Boniek jest jednym z najbogatszych piłkarzy. Niewielu zawodników z Europy Wschodniej może pochwalić się podobnymi przywilejami. Czy żałuje, że nie wyszło z Juventusem? Oficjalnie nie. Ostatnio, w Paryżu, przy okazji meczu towarzyskiego reprezentacji Francji z Juventusem, spotkałem jednak polskiego dziennikarza. Zdradził mi, że Boniek był bardzo rozczarowany takim obrotem spraw.
– Jeśli ktokolwiek jest rozczarowany, to Juventus. Nie Boniek – zripostował sam zainteresowany, ale pod rzadkim, czerwonawym wąsem pojawił się gorzki uśmiech. Patrzy w sufit, kręcąc kosmyk odpala papierosa, jakby szukał odpowiednich słów. A potem przypomina sobie, że jego flirt z Juventusem zaczął się rok temu w Buenos Aires, kiedy Enzo Bearzot powołał go do drużyny Reszty Świata. Przez kilka dni Boniek trzymał się blisko z Camrinim, Tardellim i Causio. Pokój dzielił z Michelem Platinim.
– W zwycięskim meczu z Argentyną grałem bardzo dobrze. Później włoscy piłkarze powiedzieli mi, że namawiali Juventus, żeby mnie kupił. Osobiście nie byłem co do tego przekonany. Nie dałem się zwodzić, wiedząc jak trudno o zgodę naszej federacji. Jest to możliwe dopiero po trzydziestce. Deyna i Tomaszewski, być może lepsi ode mnie, musieli poczekać. Te surowe zasady nie zostały wymyślone przeze mnie. Są zgubne dla wszystkich. Pochlebiało mi zainteresowanie Juventusu, ale w Łodzi czuję się dobrze i mogę zaspokajać swoje ambicje grając w Widzewie – powiedział Boniek, który może być zadowolony ze swoich zarobków. Polska to bowiem kraj, w którym przeciętny robotnik zarabia 5 tys. złotych miesięcznie, a za parę damskich butów trzeba zapłacić 3 tys.
Polak nie przebierał w słowach, kiedy przeszliśmy do meritum rozmowy i zapytaliśmy o zbliżający się mecz. – To nie jest tak, że głód zwycięstwa i siła Juventusu są w stanie mnie przestraszyć. Nie boję się przeciwników na boisku, a raczej tego, co może zdarzyć się poza nim. Słyszałem, że włoskie kluby lubią rozdawać sędziom prezenty, a potem mecz jest tylko formalnością. Pod tym względem my jesteśmy amatorami, a piłkarze Juventusu to profesjonaliści. Wiele czytałem też na temat waszych skandali związanych z zakładami.
– W środę być może nie będę jeszcze w pełni sił, ale postaram się dowieźć, że jeśliby mnie sprowadzili, to zrobiliby dobry interes – zakończył.
5 listopada 1980 – “Boniek szuka oklasków w Turynie”
Pierwszy mecz zakończył się pewną wygraną Łodzian (3:1), toteż Boniek – jako ich największa gwiazda – wzbudzał we Włoszech największe zainteresowanie. Po tym, jak widzewiacy zameldowali się w Turynie, by rozegrać mecz rewanżowy, inny dziennikarz “La Stampy” znów złożył mu wizytę.
“Zaoferował nam rozmowę w holu hotelu, gdzie zatrzymał się wraz z klubowymi kolegami. Miał na sobie kurtkę z “wielbłąda” i jasny, tkany szalik. Na prośbę, żeby przedstawił samego siebie, posłał nam chytry uśmiech i odpalił papierosa. – Jestem taki, jakiego mnie widzicie. Nie będę ukrywać, że palę przed treningami. Z drugiej strony, mam dwadzieścia cztery lata. Dlaczego mam rezygnować z siebie samego i tego, co sprawia mi przyjemność?
– Czy wciąż wierzę w swój transfer do Juventusu? W życiu wszystko jest możliwe. Można na przykład poderwać piękną kobietę, która z pozoru wydawała się nieosiągalna. Wystarczy w odpowiedni sposób ją podejść. Jakie są różnice pomiędzy Widzewem, a Juventusem? Mam wyliczać? Juventus to profesjonaliści, my jesteśmy amatorami. Juventus zna cały świat, a nas nie zna nikt. Mimo wszystko nie jest powiedziane, że gramy gorzej w piłkę. Porównujecie mnie do Brady’ego? Uważacie, że byłbym od niego lepszy? Jeśli tak, to bardzo mi miło. Możecie to napisać.”
19 grudnia 1981 – debiut w migawce paparazzich
Boniek, wraz z żoną i swoim agentem – Januszem Strzeleckim-Riverem – wybrali się do Włoch na krótki urlop. Z powodu strajków i niepewnej sytuacji, zdecydowali się jednak na wcześniejszy powrót do Polski. Zdjęcie zostało zrobione podczas odprawy na rzymskim lotnisku Fiumicino. Boniek najpierw przebywał w Neapolu, a następnie w Rzymie, gdzie – zdaniem prasy – już trenował z Romą, pod okiem Nielsa Liedholma.
3 marca 1982 – “Brady i Boniek, co za para!”
Jeśli cofniecie się pamięcią do początku artykułu, dojdziecie do wniosku, że nazwisko Irlandczyka towarzyszyło Bońkowi od samego początku flitu z Juventusem. Tym razem dziennikarze pokusili się o porównanie dwóch piłkarzy. Zestawili ich charakterystyki boiskowe, ale także nawyki i sposoby spędzania wolnego czasu. Brzmi to trochę jak oferta matrymonialna. Włosi powątpiewają, czy Boniek ze swoim specyficznym charakterem, wkomponuje się w drużynę Juventusu.
“Kocha muzykę pop, szachy i pokera. Szaleje za Marlonem Brando, pali papierosy i dużo mówi. Lubi nazywać rzeczy po imieniu. W ostatnim czasie nie ustrzegł się kilku wpadek, które zaowocowały roczną dyskwalifikacją ze strony rodzimej federacji. Powodem były “akty buntu”. Pierwszy raz wykluczono go na cztery miesiące kiedy to będąc w Amsterdamie nie zgodził się dzielić autobusu z dziennikarzami. Drugi raz to już grudzień 1980 roku i osiem miesięcy dyskwalifikacji. Powodem było wyrażenie solidarności z bramkarzem Młynarczykiem, wykluczonym ze zgrupowanie we Włoszech “z powodu wypicia o dwóch piw za dużo w dzień wyjazdu”.
To wielki piłkarz, ale ze szczególnym charakterem. Trzeba rozważyć jego zakup z ostrożnością. Zawsze istnieje ryzyko, że wprowadzi w Juventusie taktyczną anarchię, chociaż w rzeczywistości wydaje się, że to facet z klasą. Pozostaje jeszcze problem pieniędzy, bo trzy i pół miliarda lirów może nie wystarczyć.”
13 marca 1982 – “Oto asy, które mogą trafić do Włoch”
Boniek w doborowym towarzystwie piłkarzy, którzy w najbliższym czasie mieli trafić do Serie A. Kolejno – Zico (chciała go Roma) Hans Muller (był w kontakcie z Interem), Zbigniew Boniek (zainteresowani: Juventus i Roma), Karl-Heinz Rummenigge i Diego Maradona (o krok od Juventusu).
22 kwietnia 1982 – “Juventus prowadzi w wyścigu po Bońka”
Do ostatecznego starcia przedstawicieli Romy i Juventusu doszło w Warszawie. Stołeczny klub reprezentował syn jego prezydenta, Ettore Viola, oraz dyrektor sportowy Nardino Previdi. Bianconeri z kolei wysłali do stolicy Polski dyrektora generalnego, Pietro Giuliano. Zagłębiamy się w relację dziennikarza.
“Wiadomości z Polski są bardzo zdawkowe. Na rozstrzygnięcie będziemy musieli poczekać zatem do momentu ich powrotu do Włoch. Wydaje się jednak, że na delikatnym prowadzeniu są działacze Juventusu. Prezes Romy, Dino Viola, nie był zachwycony tym, że Bianconeri w ogóle zostali włączeni do negocjacji. Juventus w żaden sposób się do tego nie odniósł, chociaż jego przedstawiciele przyznali, że pierwszy raz kontaktowali się z Bońkiem już dwa lata temu”
28 kwietnia 1982 – “Nareszcie dopięli swego: Boniek w Juventusie”
Dokonało się. Po trwających tydzień intensywnych negocjacjach przedstawiciele Widzewa, Juventusu, sam Boniek i wszechmocni działacze PZPN-u doszli do porozumienia. Jeden z najlepszych piłkarzy w Europie, jak określili go dziennikarze “La Stampy”, podpisał trzyletni kontrakt z Juventusem. Kosztował 2,3 miliarda lirów, czyli 1,8 miliona dolarów.
– Porozumienie na polu finansowym osiągnęliśmy w tempie błyskawicy – powiedział prezes klubu, Giampiero Boniperti. – Dla niego przyjście do Juventusu nie było kwestią pieniędzy, a wykonywanego zawodu i życiowych celów.
Wczorajszy dzień był pełen napięć. Decyzja o transferze została podjęta, ale wciąż oczekiwano na mały szczegół, który trzymał wszystkich w niepewności – zgodę polskiej federacji. Ta, w zamian za pakunek wypełniony dolarami, została ostatecznie wydana. Boniperti wisiał na telefonie, drżąc o doprowadzenie transakcji do końca, a niepokój wzmagały problemy z linią telefoniczną między Warszawą, a Turynem. W końcu, około godziny siedemnastej, ze stolicy Polski nadeszła dobra wiadomość.”
W innym, umieszczonym na tej samej stronie artykule, pojawiają się pierwsze wypowiedzi Bońka, jako zawodnika Juventusu.
– Muszę przyznać, że chciały mnie kluby z wielu krajów, ale to wśród Włochów znalazłem najwięcej sympatii. Chciałem zadecydować o swojej przyszłości przed mundialem, żeby zagrać w Hiszpanii zupełnie skoncentrowany. Mogłem trafić do Stanów Zjednoczonych, ale wciąż chcę grać w prawdziwą piłkę, w dużym klubie. W USA futbol jest fałszywy. Mecze rozgrywane są na trawie syntetycznej, a reguły sprzyjają wyłącznie robieniu show – skwitował.
W osobnym tekście Bońka wspominają Marco Tardelli i Paolo Rossi, od których tak naprawdę wszystko się zaczęło. To oni zakumplowali się z Polakiem przy okazji meczu Argentyna – Reszta Świata i uruchomili mechanizm, który w końcu, po trzech latach, zaskoczył i doprowadził “Zibiego” do Turynu. – To znakomity piłkarz i świetny facet. Myślę, że Juventus kupując go zrobił doskonały interes. Osobiście czuję się bardzo usatysfakcjonowany – wychwalał Tardelli, a w identycznym tonie wypowiadał się Rossi.
Zdanie na temat nowego podopiecznego zabrał także ówczesny trener Juventusu, Giovanni Trapattoni. – Boniek był człowiekiem, którego potrzebowałem. Niesamowity piłkarz o międzynarodowych umiejętnościach. Ten chłopak to przyszłość Juventusu. Teraz muszę jednak myśleć o teraźniejszości i walce o mistrzostwo. Jest za wcześnie, bym ustawiał go na boisku – mówił usatysfakcjonowany.
Na koniec jeszcze prezes Juventusu, Giampiero Boniperti. – Próbowaliśmy ściągnąć Maradonę, ale że transakcja nie posuwała się do przodu, znaleźliśmy odpowiednią alternatywę. Przeprowadzenie transferu nie było łatwe, bo po zdjęciu zakazu wyjazdu, musieliśmy załatwić to bardzo szybko. Rozmawiałem z nim przez telefon, za pośrednictwem tłumacza. Podobają mi się jego obietnice. Chce dokonać we Włoszech wielkich rzeczy.
4 maja 1982 – “Szczęśliwy Boniek: naprawdę kupili też Platiniego?”
Tym razem dziennikarz “La Stampy” odwiedził Bońka w Bilbao, gdzie reprezentacja Polski przygotowywała się do mundialu. Kilka godzin później biało-czerwoni mieli rozegrać towarzyskie spotkanie z miejscowym Athletikiem.
– Naprawdę, Juventus kupił Platiniego? A Brady? Odszedł? Szkoda, bo to dobry piłkarz. Ale Platini, Platini… Spotkaliśmy się już w Buenos Aires. I drugi raz, kiedy Widzew grał z St. Etienne. Co za drużyna, panowie, co za drużyna ten Juventus…
Boniek nie miał zamiaru ukrywać swoich emocji. Wyglądał jak dziecko. Z każdym słowem się uśmiechał, a po chwili wpadał w osłupienie. Sytuacja była przezabawna. “Forza Juventus! Chłopaki, teraz skupcie się na zdobyciu mistrzostwa. O Lidze Mistrzów pomyślimy już razem” – zostawił wiadomość swoim nowym kolegom.
3 czerwca 1982 – “Boniek, piłkarz stworzony dla Juventusu”
Prezes klubu, Giampiero Boniperti, opisuje swoje wrażenia po pierwszym oficjalnym, zapoznawczym spotkaniu z Bońkiem. Pada także kwestia niedoszłego nabytku Bianconerich, Diego Maradony, który właśnie podpisał kontrakt z Barceloną.
– To piłkarz stworzony wprost dla Juventusu. Kiedy zobaczyłem jego grę dla Widzewa, od razu wyobrażałem sobie go w koszulce w biało-czarne pasy. Maradona? Ł»eby ściągnąć go do Włoch, musielibyśmy zapomnieć o istnieniu słowa “irytacja”. Takie porozumienia nie przyczyniają się dla dobra futbolu.
7 czerwca 1982 – “Zbigniew Boniek reklamą Polski”
Obszerny wywiad w cyklu “Gwiazdy Mundialu”. Najciekawszy fragment:
– Po mundialu w Argentynie odkryłem, że chciałoby mnie wiele klubów z zagranicy. Do niedawna moja federacja nie brała pod uwagę… emigracji, więc nie miałem z tym problemu. Ostatnio zmieniły się jednak ustalenia. Normalnie wciąż trzeba skończyć dwadzieścia osiem. Ja jednak uzyskałem specjalne pozwolenie na wcześniejszy wyjazd. Myślę, że mieli ku temu powód “promocyjny”. Znakomity gracz, taki jak ja, może zrobić dobrą reklamę polskiej piłce.
21 lipca 1982 – “Boniek: Jestem tu po to, żeby wygrać wszystko”
– Jestem bardzo zmęczony. Nie przez mistrzostwa świata, które już są dla mnie odległym wspomnieniem, ale wszystkie sprawy, które miałem do załatwienia w Polsce. Mam już dyplom nauczyciela wychowania fizycznego, zamknąłem dom i wszystko uporządkowałem. Teraz jestem do dyspozycji Juventusu – powiedział na powitalnej konferencji prasowej.
Na pytanie dziennikarza, który zapytał o zakładaną liczbę bramek, odpowiedział: – Jakie to ma znaczenie czy strzelę, czy nie strzelę gola? Ja mam zamiar wygrać Serie A, Puchar Włoch i Ligę Mistrzów.
Na koniec delikatnie zadeklarował coś, czego – jak się okazało – nigdy nie zrealizował. – Mam nadzieję, że na koniec kariery wrócę do Polski. W końcu jestem Polakiem.
PIOTR BORKOWSKI