Reklama

Ściąga dla Cork City. Co może martwić Legię na początku sezonu?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

10 lipca 2018, 16:38 • 4 min czytania 12 komentarzy

Jak do tej pory okienko transferowe jest dla warszawskiej Legii stosunkowo udane i obfite w głośne ruchy. Udało się przechwycić za bezcen Carlitosa, podpisać Jose Kante, a kilku fajnych grajków powraca do klubu, jak choćby Mateusz Wieteska, który z niezłym efektem otrzaskał się w Górniku. Co oczywiście nie oznacza, że stołeczny klub ma już kadrę w pełni gotową, żeby poważnie zawalczyć o dobry wynik w Lidze Europy, nie wspominając już o wyższych ambicjach. Skład jest stosunkowo mocny i szeroki, ale wciąż przydałoby się kilka wzmocnień.

Ściąga dla Cork City. Co może martwić Legię na początku sezonu?

BOKI OBRONY

Jeszcze dwa, trzy lata temu mogłyby uchodzić za naprawdę mocne, ale to już przeszłość. Forma Adama Hlouska i Artura Jędrzejczyka wołała o pomstę do nieba przez cały miniony sezon. Ten pierwszy przestał oferować realne wsparcie ofensywy, z czego długimi okresami słynął, natomiast ten drugi poruszał się w obronie jak paralityk i zawalał jednego gola za drugim.

Kwestia boków defensywy jest tym bardziej paląca, że trener Dean Klafurić planuje zainstalować w zespole na stałe system z wahadłowymi, co oznacza jeszcze dodatkową porcję odpowiedzialności na skrajnych zawodnikach. W sparingu z rumuńskim Viitorulem, spoczywała ona na brakach Marko Vesovicia (prawe wahadło) i Michała Kucharczyka (lewe wahadło). Co tu dużo mówić – w defensywie wyglądało to nad wyraz nędznie, a notoryczne błędy w asekuracji prokurowały sytuacje bramkowe dla rywali.

Co ciekawe – nieco lepiej radził sobie w tym systemie niezatapialny „Kuchy”, choć i jemu zdarzały się pomyłki. Legia była niezwykle podatna na kontrataki.

Reklama

W drugiej połowie na murawie pojawili się Hlousek (z lewej strony) i nieopierzony Konrad Michalak (z prawej). Jeżeli Klafurić ma zamiar utrzymać tę taktykę, to przyda mu się więcej wartościowych opcji do wyboru. Piłkarzy, którzy nie są efektywni tylko w grze do przodu, ale i w zabezpieczaniu własnej bramki. Tym bardziej, że Artur Jędrzejczyk będzie prawdopodobnie częściej używany jako jeden z trójki środkowych obrońców. O ile oczywiście zostanie w klubie, razem ze swoją gigantyczną wypłatą.

ŚRODEK POLA

Trochę w nawiązaniu do poprzedniego punktu – kiedy w sparingowych meczach wahadłowi zapędzali się ochoczo pod bramkę przeciwnika, zdecydowanie brakowało im wsparcia i asekuracji ze strony defensywnych pomocników. To oni w naturalny sposób powinni przeskoczyć na pozycję bocznych obrońców i powstrzymywać skrzydłowych rywali. Z tymi zadaniami często nie radził sobie głęboko ustawiony Cafu, którego zdecydowanie bardziej ciągnęło pod pole karne przeciwnika, niż pod własne.

Hiper-ofensywne ustawienie może pozwolić Legii wreszcie uwolnić pełnię potencjału i skończyć z nieznośnym męczeniem buły w ekstraklasie, ale jeżeli chodzi o europejską scenę… Może okazać się zgubne, choć oczywiście niekoniecznie już z takim przeciwnikiem jak Cork. Niemniej – Cafu i Mączyński to nie są klasyczne szóstki i bez wątpienia jakiś naprawdę klasowy, wybiegany, potężny przecinak by się w zespole przydał. Zwłaszcza, że William Remy już chyba na dobre rozgościł się w trójce stoperów, natomiast Domagoj Antolić sam przyznaje, że najlepiej czuje się jako środkowy pomocnik, nie zaś defensywny.

Takim zawodnikiem mógłby być teoretycznie Chris Phillips, ale na razie Klafurić chyba nie jest przekonany do reprezentanta Luksemburga. Jakby tego było mało, Phillips, podobnie jak Remy, bywa próbowany w roli środkowego obrońcy.

TRENER (?)

Reklama

Człowiek-zagadka, który zaliczył, cokolwiek powiedzieć, znakomitą końcówkę sezonu. Zapracował na zaufanie, a teraz działa naprawdę śmiało i z rozmachem. Jak trudnym procesem jest nauczenie piłkarzy ustawienia z wahadłowymi przekonaliśmy się wszyscy, obserwując wątpliwej jakości defensywne popisy podopiecznych Adama Nawałki. Jasne, że to inna sytuacja, bo w kadrze jest znacznie mniej czasu na przećwiczenie pewnych taktycznych rozwiązań, a zgrupowania odbywają się raz na ruski rok. Ale Klafurić też sobie za dużo tego czasu nie dał.

Oczywiście pierwsze mecze ekstraklasy i wczesne rundy eliminacyjne do europejskich pucharów można potraktować jako poligon doświadczalny. Ale na takim podejściu łatwo się jednocześnie przejechać. Jedna głupia porażka w Europie może oznaczać kolejny, de facto stracony dla Wojskowych sezon. Notoryczne gubienie punktów na starcie sezonu również może odbić się czkawką, jak choćby w poprzednim sezonie, gdy Legia dostała mistrzostwo w podarunku od przeciwników. Bo trudno przecież powiedzieć, żeby zasłużyła na nie skuteczną czy efektowną grą.

Klafurić podejmuje gigantyczne ryzyko, decydując się na taktyczne eksperymenty. Mnóstwo piłkarzy, przynajmniej w sparingach, wygląda póki co na trochę oszołomionych zmianami w formacji defensywnej. Być może Chorwat rzeczywiście jest wizjonerem i jego ofensywna strategia zaowocuje Legią, nie tylko skuteczną, ale też taką, na której mecze wreszcie będzie można zerkać z przyjemnością. Albo eksperyment z wahadłami zakończy się gorączkowym i rozpaczliwym powrotem do starych, sprawdzonych rozwiązań, gdy drużyna zacznie w każdym meczu łapać kilka ciosów na szczękę.

***

Dzisiaj pierwszy test gardy warszawskiego zespołu. Oczywiście Cork to przeciwnik w stylu słowackich pięściarzy z bilansem jednego zwycięstwa i trzydziestu porażek w karierze, niemniej – nawet taki bum potrafi czasem wyprowadzić groźny cios.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...