Reklama

Ciąg dalszy kibicowskiego pata w Gliwicach. Czy Piast może wygrać tę wojnę?

redakcja

Autor:redakcja

09 lipca 2018, 22:39 • 7 min czytania 30 komentarzy

Nowy sezon to nowe nadzieje w Piaście Gliwice, ale tylko pod względem sportowym. Czas w żaden sposób nie uleczył ran i nie przyniósł poprawy w relacjach na linii fanatycy-klub. Konflikt wręcz się pogłębił. Coraz więcej wskazuje na to, że „młyn” w dotychczasowej formie prędko na stadion przy Okrzei nie powróci – o ile w ogóle jest to możliwe. Co nie znaczy, że dla Piasta będzie to wielki problem.

Ciąg dalszy kibicowskiego pata w Gliwicach. Czy Piast może wygrać tę wojnę?

Przypomnijmy: po przykrych wydarzeniach w meczu z Górnikiem Zabrze (rozwalenie bramy, przerwanie meczu w 80. minucie przy prowadzeniu 1:0 i ostatecznie walkower na korzyść rywala), władze klubu zawiesiły wszelką współpracę ze stowarzyszeniem Piastoholicy. Druga strona odpowiedziała… tym samym. Stowarzyszenie w żaden sposób nie chciało pomóc w identyfikacji sprawców zamieszek i nie poczuwało się do winy za tamte sceny. O tym, że można do sprawy podejść zupełnie inaczej, niedługo potem przekonaliśmy się w Tychach. Kibice GKS-u w meczu z Ruchem Chorzów narobili burdelu na własnym stadionie, ale wzięli to na swoje barki. Częściowo pokryli straty i pomagali w naprawianiu szkód. Wyszli z tego z twarzą.

Tutaj było zupełnie inaczej. Władze Gliwic po meczu z Górnikiem straciły cierpliwość do kibicowskich ekscesów i wywarły presję na klubie finansowym przez miasto, by zrobił porządek z zadymiarzami. Celem stało się wyrzucenie poza nawias najbardziej krewkich bywalców miejskiego stadionu.

Około 50 osób otrzymało klubowy zakaz stadionowy, większość w maksymalnym wymiarze dwóch lat. Z kolei wszyscy zasiadający na młynie nie mogli wejść na dwa ostatnie mecze fazy zasadniczej: z Zagłębiem Lubin i Termaliką. Piastoholicy krzyczeli wtedy o odpowiedzialności zbiorowej. Przypomnijmy fragment naszego tekstu z 13 kwietnia:

(…) Krótko mówiąc: Piastoholicy w swoim oświadczeniu pomylili zakaz stadionowy z nałożonym na część z nich zakazem klubowym, do którego wprowadzenia nie potrzeba sądu. Ci, którzy niszczyli stadion, z sądem i tak się spotkają, a wtedy mogą dostać nie tylko zakaz wchodzenia na mecze piłkarskie, ale nawet na jakiekolwiek imprezy masowe. Plus oczywiście ich portfel trochę schudnie.

Reklama

Często w takich tematach przewija się wątek odpowiedzialności zbiorowej, więc i teraz musiał się pojawić. Ktoś powie, że za wybryki kilkudziesięciu chuliganów nie powinna odpowiadać cała grupa. To stale powtarzane hasło przy takich okazjach i w zasadzie jest w nim trochę racji, ale… nie dajmy się zwariować. – Jedyną formą odpowiedzialności zbiorowej z naszej strony było rozszerzenie zakazu dla wszystkich osób z młyna na mecz z Termaliką. Osoby, które na mecz z Górnikiem miały bilet lub karnet w tamtych sektorach, a z różnych względów zostały w domu, normalnie mogły przyjść na kolejne spotkania. A teraz ci, którzy na przykład mają karnety na młyn i nie dostali zakazów klubowych, mogą bezpłatnie przenieść swoje karnety na inne miejsca – tłumaczy rzecznik.

Dodajmy: i to na miejsca droższe, czyli de facto ci, którzy na młynie zachowali wtedy fason, w nieco dłuższej perspektywie wręcz zyskali na całym zamieszaniu. A dlaczego klub sam rozszerzył zakaz na mecz z Termaliką? Nieoficjalnie wiadomo, że chodziło o danie sobie dodatkowego czasu na identyfikację wszystkich sprawców, była to dość żmudna robota.

Piast musiał się liczyć ze spadkiem frekwencji, ale starano się temu zaradzić. Obniżano ceny biletów, dzieci i młodzież wpuszczano za złotówkę, starano się o różne atrakcje. Na Zagłębie, mimo tragicznej pogody, przyszło 5397 osób, co było wynikiem ponad średnią z całego sezonu. W 30. kolejce na Termalikę przyszło 4211 kibiców, więc też można było mówić, że wyszło nieźle. W grupie spadkowej nastąpiło pogorszenie w tym względzie. Na Pogoń Szczecin i Lechię Gdańsk publiczności było poniżej 3,5 tys., ale na ostatni mecz – ponownie z Termaliką – nastąpiła mobilizacja. Stawiło się 6249 widzów, co okazało się najlepszym wynikiem Piasta w całych rozgrywkach. Nikt, poza grupką fanów gości, się nie zawiódł. Piastunki wygrały 4:0 po efektownych golach i zapewniły sobie utrzymanie.

W ostatniej kolejce kilkuset „wyklętych” dopingowało drużynę przed stadionem. Na powrót tej grupy na trybuny nie ma szans. 3 lipca Piastoholicy wydali nowe oświadczenie (pisownia oryginalna):

piastoholicy oswiadczenie

Ręce nam opadły. „Współpraca z policją” zarzutem samym w sobie. Nawet przez pryzmat tylko tego fragmentu nie da się poważnie traktować tej ekipy.

Reklama

 – U was na antenie radia tuż po derbach mówiłem, że dla klubu to najlepsza okazja, żeby raz na zawsze rozprawić się z kibicami, którzy przynoszą więcej problemów niż pożytku. Taką politykę podjęto też w klubie, pewnie za namową władz miasta, które słusznie uważają, że skoro rok w rok dają po kilkanaście milionów złotych na klub, to ma on być miejscem przyjaznym dla mieszkańców i wizytówką miasta. W ostatnim czasie kojarzony był z burdami, przerwanym meczem i niszczeniem własnego stadionu – komentuje Krzysztof Brommer, redaktor dziennika „SPORT”, regularnie piszący o gliwickim klubie.

Sytuacja jest napięta do tego stopnia, że Piast postanowił odwołać prezentację drużyny, zaplanowaną na 12 lipca. W klubie przyznają wprost, że ryzyko incydentów podczas imprezy byłoby zbyt duże.

piast oswiadczenie

Dokąd to zmierza? – Znając polskie i kibicowskie realia, donikąd. Grupa kibiców będzie robiła rożne akcje, podobne do tej w ostatnim meczu z Termaliką, gdy zebrali się pod stadionem. Namawianie innych kibiców do bojkotu jest absurdem, bo piłkarze są tu kompletnie niewinni. Nie chcę wchodzić w szczegóły czy klub rozdał zakazy stadionowe na lewo i prawo, ale fanatycy najpierw powinni spojrzeć w lustro. Tuż po derbach zamiast przeprosić i wyjść z inicjatywą odbudowania relacji, zaczęli oskarżać wszystkich wokoło – uważa Brommer.

– Czy klub ucierpi? Ostatni mecz z Niecieczą jest promykiem nadziei, że wcale tak to się nie musi skończyć. Na tamtym meczu zjawiła się spora liczba kibiców i atmosfera była naprawdę fajna. Doping także się pojawił, choć przecież nie było nikogo, kto by go prowadził. W tej chwili Piastowi pomóc mogą jeszcze dobre wyniki, bo fajny start w lidze przyciągnie zwykłych kibiców… – podsumowuje Brommer.

W drużynie doszło do zmian, ale niekoniecznie na gorsze. Odeszli Martin Bukata, Sasza Żivec, Mateusz Szczepaniak czy Karol Angielski, za to przyszli od dawna obserwowany Hiszpan Jorge Felix, Patryk Sokołowski z Wigier Suwałki i Piotr Parzyszek, z którym wiąże się duże nadzieje. Do tego z Legii pozyskano na stałe Jakuba Czerwińskiego i przedłużono wypożyczenie Tomasza Jodłowca.

W klubie są przekonani, że jakość sportową podniesiono. Dyrektor sportowy Bogdan Wilk mówi z przekonaniem na oficjalnej stronie: – W przypadku czterech dokonanych przez nas transferów jesteśmy przekonani, że to właśnie ci wartościowi zawodnicy. Oczywiście, jest prawdopodobieństwo, że się pomylimy, ale jest ono małe.

W polskich realiach pójście na wojnę z fanatykami to przeważnie porywanie się z motyką na słońce, ruch z góry skazany na niepowodzenie. W tym przypadku może być jednak inaczej. Dlaczego? Z kilku powodów.

Po pierwsze – jak już zdążyliście przeczytać wcześniej, tak naprawdę na cenzurowanym znajduje się raptem kilkaset osób, „młyn” Piasta jest mały. Ich nieobecność nie jest jakąś niepowetowaną stratą ani w kwestii wpływów z biletów, ani nawet w kwestii dopingu i atmosfery na stadionie. Pod tym względem w Gliwicach nigdy szału nie było, bądźmy szczerzy.

Po drugie – Piast jako klub miejski może sobie pozwolić na większą stanowczość, bo dopływ pieniędzy będzie zawsze. Taki układ to potencjalnie wiele patologii, ale akurat w tej sytuacji staje się atutem. Klubom działającym na wyłącznie komercyjnych zasadach trudniej byłoby wykonać takie kroki i trwać przy swoim stanowisku.

Po trzecie – klub ma błogosławieństwo miasta w tej walce, a nawet, jak już wspominaliśmy, został do niej zobligowany.

Po czwarte – większość pozostałych kibiców stoi raczej po stronie klubu i miasta. Piastoholicy nie mogą liczyć na szerokie poparcie. Na ich działania najczęściej patrzy się z niechęcią, co widać nawet w komentarzach na stronach nieoficjalnych czy w mediach społecznościowych. Ludzi najbardziej razi próba mieszania do swojej wojenki wszystkich pozostałych i to pod sztandarem miłości do klubu.

Krótko mówiąc, wydaje się, że jeśli ten konflikt nie zostanie zażegnany, Piast sobie poradzi. W przeciwieństwie do większości innych klubów postawionych w takiej sytuacji, do stracenia ma niewiele. Frekwencja na trybunach prawdopodobnie nadal będzie wynosiła 3-4 tys. widzów. Doping będzie, ale inny – bardziej rwany i spontaniczny, trochę w stylu angielskim. Pojawi się jeszcze więcej rodzin z dziećmi (klub chce iść w tym kierunku). Życie będzie toczyło się dalej. A jeśli wyniki zaczną się zgadzać, dodatkowi chętni na czysto sportowe wrażenia zawsze się znajdą.

Przemysław Michalak

Fot. FotoPyk

Najnowsze

EURO 2024

Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]

Piotr Rzepecki
6
Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]

Komentarze

30 komentarzy

Loading...