Gdybyśmy mieli polecić dziś najprzyjemniejszy tekst w piątkowej prasie, który najchętniej jeszcze raz przeczytalibyśmy przy porannej kawie, byłaby to rozmowa z dwoma „dziadkami” z Ruchu Chorzów – Marcinem Malinowskim i Łukaszem Surmą. Trochę o piłce, trochę sentymentalnie o przeszłości. Surma: – Kiedyś mieliśmy walkmany. Malinowski: – Dziś chłopaki nie wiedzieliby, co to jest, jak to się obsługuje. Malinowski: – Pewnie myślą, że długopis służy do pisania, a każdy z naszego pokolenia wie, że do przewijania taśm. Ale my głównie graliśmy w karty – i tak to się dalej toczy. Zapraszamy na przegląd prasy.
FAKT
Trzy piłkarskie strony. Na pierwszej i drugiej wciąż wałkowany temat kadry. Piłkarze ponoć nie słuchają selekcjonera Nawałki. Ten z przykrością stwierdza, że „założenia taktyczne nie zostały zrealizowane”. Tanie granie na emocjach w stylu: jaki sens ma zatrudnianie trenera, skoro piłkarze i tak na boisku lepiej wiedzą, co mają robić? Boiskową niesubordynację potwierdzają ponoć sami zawodnicy. Na przykład Waldemar Sobota, który mówi: – Mieliśmy grać skrzydłami. Jednak zbyt rzadko to robiliśmy.
W swoim stylu, sceptycznie o kadrze wypowiada się Przemysław Rudzki.
Sorry, ale taką mamy piłkę, że będziemy przegrywać, eliminacje pewnie też przerżniemy – trudno dostrzec progres w grze kadry pod wodzą Adama Nawałki, który czyni dokładnie to samo, co jego poprzednicy, czyli najpierw próbuje znaleźć reprezentację autorską, a potem wraca do tego, co było za poprzednika. Kiedy Robert Lewandowski jest zdrowy i gra, ludzie narzekają, że nie strzela goli, jednak na dziś fakty są brutalne: gdy „Lewy” przebywa na boisku, przynajmniej możemy na tego gola wyczekiwać, wiedząc, że mamy piłkarza, wiedzącego, o co chodzi w tym sporcie. Wyjęcie Kuby Błaszczykowskiego i Roberta ze składu drużyny narodowej sprawiło, że byliśmy świadkami smutnego widoku – reprezentacja Polski wyglądała jak faceci, którzy pchają samochód z pustym bakiem, nie wiedzą, gdzie jest najbliższa stacja i nie mają pieniędzy na benzynę. Słowem: rozpacz. Sorry, ale taką mamy piłkę. Gramy głównie do tyłu, przed polem karnym rywala gubimy się jak dzieci, w defensywie wybijamy na oślep albo wprost pod nogi przeciwników. Nawałka nie nauczy grać jedenastu dorosłych chłopów w piłkę (no, może siedmiu, ośmiu), bo to nie jego rola. Trochę mu współczuję, bo nawet jeśli chce coś w tej drużynie zmienić, to za bardzo nie ma co. Mamy słabych piłkarzy.
Dalej zdjęcie, które ma sugerować, że Szczęsny przedstawił rodzinie swoją wybrankę. No i samo story:
Rodzina Wojciecha Szczęsnego (24 l.) długo musiała czekać, żeby bramkarz Arsenalu przedstawił im swoją dziewczynę Marinę Łuczenko (25 l.). Bramkarz reprezentacji wreszcie się przełamał i zapoznał swoją mamę i dziadka ze swoją wybranką. O tym że piłkarz Kanonierów spotyka się z piosenkarką, mówiło się od czerwca ubiegłego roku. Para jednak stanowczo zaprzeczała tym plotkom i zapewniała, że łączy ich tylko przyjaźń. Dopiero pół roku później Szczęsny na swoim oficjalnym facebookowym profilu przyznał, że Łuczenko jest jego partnerką. Dokładnie w tym samu dniu wspólne zdjęcie z bramkarzem Arsenalu opublikowała piosenkarka i stało się jasne, że tę dwójkę łączy coś więcej – zapachniało Pudelkiem.
Po przewróceniu strony – zapowiedź ciekawego materiału, który już wspomnieliśmy. Znajdziemy go również w Przeglądzie Sportowym. Wspominki weteranów, Łukasza Surmy i Marcina Malinowskiego.
– Dziś młodzi piłkarze przynoszą do szatni smartphony, a my kiedyś mieliśmy walkmany. Dziś chłopaki nie wiedzieliby, co to jest, jak to się obsługuje – wspomina Surma. Chorzowscy weterani zdają sobie sprawę z różnic pokoleniowych, jakie dzielą ich z młodszymi piłkarzami. Wiedzą też, że w czasach wszechobecnych gadżetów elektronicznych dużo trudniej zadbać o integrację drużyny. – Kiedyś graliśmy razem w karty, dużo rozmawialiśmy, było mniej różnych wynalazków. W Ruchu i tak nie jest tak źle, bo są sami Polacy w drużynie, ale jak się zatrudni za dużo obcokrajowców, to na pewno trener ma trudniej, by skonsolidować zespół – mówi Surma. Sir Alex Ferguson (71 l.) powiedział kiedyś, że przez lata musiał się zmienić, bo gdyby traktował piłkarzy obecnych tak jak tych z lat 80., to by mu po prostu nie wyszło. – To mądre słowa. Teraz jest bezstresowe wychowanie. Jak miałem 19 lat, można było oberwać. Nawet nie fizycznie, ale słownie. Było takie przyzwolenie na falę. I wbrew pozorom czasem to jednak pomagało. Charakter się kształtował.Teraz to razi i człowiek, który wchodzi do gry, może przestać funkcjonować.
Na koniec dość odważne założenie, że bez Andre Micaela Zawisza nie ma szans z Górnikiem. Portugalski stoper jest kontuzjowany, ale mimo wszystko – aż tak byśmy z tym brakiem szans nie szarżowali.
RZECZPOSPOLITA
Jeden duży tekst o piłce. Dość niszowy, biorąc pod uwagę, że to zapowiedź startu I ligi.
– Musimy ciężko pracować i myśleć o jak najlepszym przygotowaniu się do najbliższego spotkania. Dla nas będzie to mecz z Wisłą w Płocku i o tym możemy dziś rozmawiać – uważa trener Jurij Szatałow. Podobnego zdania są władze klubu. Prezes Artur Kapelko dodaje, że Górnik, jak na I ligę, ma średni budżet, dlatego zimą nie poczyniono spektakularnych transferów. Jednak patrząc na to, kto wzmocnił zespół z Łęcznej, ciężko zgodzić się z prezesem Kapelką. Do drużyny dołączyło trzech graczy z ekstraklasową przeszłością – obrońca Łukasz Mierzejewski (ostatnio bez klubu), pomocnik Miroslav Bożok (MFK ZemplÃn Michalovce) oraz napastnik Arkadiusz Woźniak (Zagłębie Lubin). Ten ostatni miał stanowić o sile ofensywnej Górnika. Jednak wiele wskazuje, że będzie musiał włożyć sporo wysiłku, by wywalczyć miejsce w podstawowym składzie, gdyż w meczach sparingowych bardzo dobrze spisywał się 21-letni Łukasz Zwoliński. W środę potwierdził dobrą formę. Poprowadził reprezentację Polski do lat 20 do zwycięstwa nad Włochami. Zdobył jedyną bramkę w tym spotkaniu. Trener Jurij Szatałow jest zadowolony z faktu, że rywalizacja o miejsce w składzie będzie zacięta. Dotyczy to nie tylko ataku, ale niemal każdej pozycji. Drużynie może to wyjść tylko na dobre. Awans (o którym, oczywiście, nikt nie mówi) wydaje się celem jak najbardziej realnym. Jednak Górnik nie może być pewien, że awansuje z pierwszego miejsca. Szyki będzie chciał mu pokrzyżować GKS Bełchatów.
Tekst numer dwa… W sumie ciężko nam to jakoś scharakteryzować. Stefan Szczepłek po prostu napisał kilkanaście zdań na parę różnych tematów – w ramach wprowadzenia przed kolejką Ekstraklasy.
Przebojem kolejki powinno stać się spotkanie w Krakowie. Druga w tabeli Wisła gra z trzecim Ruchem. Chorzowianie ze słowackim trenerem Janem Kocianem grają bardzo skutecznie. Trener pokazuje, jak zrobić niezły zespół z piłkarzy, wśród których nie ma asów. To dobry przykład dla Adama Nawałki. Wisła będzie miała problem, bo z powodu kartek nie wystąpią środkowy obrońca Arkadiusz Głowacki oraz Łukasz Burliga. Ta kolejka może mieć duże znaczenie dla przyszłości trenerów Cracovii, Górnika i Piasta. Krakowianie przegrali wszystkie trzy wiosenne mecze, a jadą do Szczecina, gdzie Pogoń czuje się bardzo pewnie, a zagra już z Marcinem Robakiem. Czwarta porażka może oznaczać zwolnienie Wojciecha Stawowego. To samo może spotkać Ryszarda Wieczorka w Górniku, jeśli nie przywiezie punktów z Bydgoszczy. Dla Piasta mecz w Gliwicach z Podbeskidziem to też szansa na uratowanie posady trenera Marcina Brosza. Piast wiosną jeszcze nie wygrał i strzelił tylko jedną bramkę. Dla Lechii dzisiejsze spotkanie z Koroną może mieć wartość gry w grupie mistrzowskiej po zakończeniu sezonu zasadniczego. Gdańszczanie potraktowali to bardzo poważnie, postanowili wyjechać do Kielc już w środę. Kiedy wsiedli do autokaru, okazało się, że jest zepsuty.
Jak się domyślacie, nic szczególnie godnego uwagi.
GAZETA WYBORCZA
W Wyborczej znów o kadrze rozprawia duet Stec – Szadkowski. Dość standardowe wnioski: wciąż nie widać pozytywów w grze, koncepcji personalnej i wiary w Adama Nawałkę.
Korzyści z personalnej szamotaniny nie widać, jedenastka ze środy niewiele różniła się od kończącej pod Fornalikiem przegrane eliminacje mundialu. Nawałka nie „zgrywał formacji”, lecz sprawdzał, czy Kamiński jest lepszy od Glika, a Mączyński – od Krychowiaka. Wymierny efekt eksperymentowania znamy jeden, rzeczonego Mączyńskiego udało się wyeksportować do ligi chińskiej, skąd już zapewne do kadry nie wróci. Dlatego dziś nie sposób wykluczyć, że eliminacje Euro 2016 zacznie np. defensywa, która wcześniej u aktualnego selekcjonera jeszcze się ze sobą nie spotkała. I że zrodzi ją przypadek. U poprzednika zdarzało się, że ignorowany Radosław Majewski, tylko dzięki wielobramkowemu incydentowi w drugiej lidze angielskiej, znienacka objawił się w podstawowej jedenastce na arcyważny mecz – z Ukrainą. Szkoci kombinują inaczej. – Zakończyliśmy pierwszy etap odbudowy reprezentacji – obwieścił w środę trener Gordon Strachan. Jego drużyna stara się długo rozgrywać piłkę i niemal nie odrywać jej od murawy. Teraz marzy mu się, by mnogość podań przełożyła się na wyższą wydajność gry. Nawałka pomysłu wciąż nie ujawnił. W środę Polacy ani nie atakowali skrzydłami, ani nie przedzierali się środkiem, strzelali tylko spoza pola karnego. I to nie na zakończenie akcji, lecz z powodu bezradności piłkarzy, którzy uderzali z braku sensownej alternatywy. Znów można liczyć głównie na przypadek – czytamy w ogólnopolskim wydaniu.
W Gazecie Stołecznej tylko malutka ramka. Legia czeka na kolejne kary.
Mistrzowie Polski bez kibiców zagrają szlagier z Wisłą, a to prawdopodobnie nie koniec kar za zadymę na niedzielnym meczu z Jagiellonią. W piątek wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski może zamknąć stadion w Warszawie na trzy spotkania (…) Legia wydała już 27 dwuletnich (najwyższych, na jakie pozwala prawo) zakazów stadionowych oraz zwolniła kierownika do spraw bezpieczeństwa Dariusza Derewicza. Do odwołania zamknęła też sektor kibiców gości na Pepsi Arenie. Wkrótce klub razem z firmą współpracującą z UEFA przeprowadzi też wewnętrzny audyt bezpieczeństwa. – Przed nami trudna droga, ale wykonaliśmy kolejne, niezbędne kroki na rzecz podniesienia bezpieczeństwa na stadionie – mówi współwłaściciel Legii Dariusz Mioduski. – Wierzymy, że nasze działania spotkają się ze zrozumieniem i aprobatą…
SPORT
Prezesów dwóch w Górniku Zabrze.
Ale na początku jeszcze kadra. Andrzej Wasik słusznie zauważa, że z trybun zniknęło już gromkie „Polacy, nic się nie stało”, bo polskim kibicom odrobinę za często przychodziło to intonować. W końcu porażka goni porażkę. Później mamy jednak dość oczywiste wnioski, że gorsza gra to niższa frekwencja, a niższa frekwencja z kolei musi martwić PZPN i przełożyć się na niższe wpływy z biletów. Ten dziwny komentarz kończy dość optymistyczne (bo chyba takie miało być?) stwierdzenie Jana Furtoka: – Trzeba powzdychać i mieć nadzieję. My Polacy zawsze ją mamy. Nadzieję oczywiście na lepsze mecze i zwycięstwa.
Barwnie wypowiada się Jacek Bąk.
– Brakuje mi walki. Ci zawodnicy wyglądają tak, jakby sobie pojechali pograć, a nie wygrać. Myślą, że jak to jest mecz towarzyski, to sobie mogą zagrać na luzie i nie obchodzi ich, że na stadion przyszło 40 tysięcy kibiców zobaczyć wygraną reprezentacji. Tak to sobie można pograć w oldbojach, a nie z orzełkiem na piersi (…) Obrońcy grają za wolno, współpraca z zawodnikami z przodu musi być szybsza, bez jakiegoś holowania piłki, zastanawiania się do kogo podać – mówi były reprezentant Polski.
Słabe mecze, przerwane spotkanie w Warszawie, bezbarwna kadra – trudno sobie wyobrazić, by rozpoczynający się weekend był gorszy od minionych siedmiu dni. Tak zaczynają się zapowiedzi ligowe. Na Ekstraklasę zaprasza Robert Kasperczyk i wypowiada się m.in. o Janie Kocianie:
– Duże wrażenie robi Ruch, chociaż do jesiennych wyników trenera Kociana podchodziłem z dystansem. Bo jaki wpływ na zwycięstwo może mieć szkoleniowiec, który wszedł do szatni ledwie tydzień wcześniej? Czasem wystarczy odblokować zawodników psychicznie. Pomyślałem więc: poczekam, jak przygotuje drużynę przez zimę”. I proszę, Ruch jak wygrywał, tak wygrywa dalej. Szacunek!
(…)
Trzymam kciuki za „górali”, nie może być inaczej, ale uważam też, że są na fali wznoszącej. Mecz z Pogonią piękny dla oka nie był, ale mam wrażenie, że z tymi ofensywnymi zapędami Podbeskidzie wstrzymało się celowo. Trener Ojrzyński zdawał sobie po prostu sprawę, że otwarcie się będzie jak woda na młyn dla rywala, bo ten ma w przodzie naprawdę szybkich ludzi. Piasta w meczu w Poznaniu oglądałem z kolei tylko do momentu drugiej bramki dla Lecha. Gdyby to było Podbeskidzie, czekałbym do samego końca, bo o tym, że ta drużyna potrafi odrabiać straty, trochę wiem.
Jakieś informacje ligowe?
– Górnik dostanie od miasta 6 mln zł przed procesem licencyjnym
– Kocian zapewnia, że awans do ósemki nie zahamuje jego pazerności na zwycięstwa
Jest też rozmowa z Viktorem Nikiemą, który wypowiada się naprawdę barwnie.
Pochodzi pan z Burkina Faso, chociaż na świat przyszedł gdzieś indziej…
– Urodziłem się w Abidżanie, czyli stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej i tam zacząłem kopać piłkę. Należę do grupy etnicznej Mossi, która zamieszkuje Wybrzeże, a także Burkina Faso. Jako dziesięciolatek trenowałem już w futbolowej akademii. Ale nie jakiejś znanej. Do dyspozycji mieliśmy dwie piłki i graliśmy albo na ulicach, albo na fatalnym boisku. Tak uczyłem się grać.
Jak to się stało, że trafił pan do Burkina Faso?
– O wyjeździe przesądziła wojna domowa. Mój tata zmarł w trakcie działań wojennych. Ale nie w wyniku walk, lecz na malarię. Od tamtego czasu wychowywała mnie tylko mama (…) W reprezentacji młodzieżowej grałem z Bertrandem Traore, który jest wypożyczony z Chelsea Londyn do Vittese Arhnem. Jesteśmy ze sobą bardzo zżyci. Bertrand jest młodszy ode mnie, pomagałem mu w kadrze. Jest dla mnie jak młodszy brat. To piłkarz, który ma zadatki na światowej klasy zawodnika.
Tym razem polecamy Sport. Także dlatego, że dziś specjalny dodatek: skarb kibica I ligi.
SUPER EXPRESS
Wypatrzyliśmy trzy materiały, o których warto wspomnieć. Najpierw o kadrze wypowiada się Wojciech Kowalczyk. Tytuł nie pozostawia wątpliwości, co Kowal ma do powiedzenia. To przegrane pokolenie.
Jak oceniasz mecz ze Szkocją? Dramat czy zauważyłeś coś pozytywnego?
– Dramat. Mamy do czynienia z pokoleniem przegranych piłkarzy. Przegrali nam Euro i eliminacje do MŚ w Brazylii, więc są przyzwyczajeni do porażek. Z nich już nic nie będzie. Mam duże pretensje do trenera Nawałki, bo nic nie zmienia. Fornalik skopiował kadrę Smudy, a Nawałka kopiuje zespół Fornalika. Leżymy. Niektórzy pocieszają się, że już gorzej być nie może. Otóż nie: może być, ci gracze są w stanie zagrać jeszcze słabiej.
Nie było Lewandowskiego i Błaszczykowskiego.
– Proszę mnie nie rozśmieszać! Potężny, prawie 40-milionowy naród tłumaczy się brakiem dwóch piłkarzy?! W eliminacjach Euro też ich może zabraknąć, choćby przez kontuzje. A poza tym oni grali w większości przegranych meczów, więc ich obecność nie jest żadną gwarancją. Znam tę kadrę na wylot. Już przed meczem mogę powiedzieć, że jak padnie bramka dla rywali, to Glik będzie miał w niej udział. Pewne jest również, że Piszczek będzie słaby w defensywie. A to, że oddaliśmy 2-3 strzały z dystansu, mnie nie podnieca. W meczach Podbeskidzia takich uderzeń jest więcej. Czas na rewolucję. Bo może i ta kadra awansuje na Euro, w końcu grupa jest do przejścia, ale nawet jeśli wejdą, to nic tam nie pokażą.
Pozostając w temacie reprezentacji, możemy zacytować też rozmówkę z Arkiem Milikiem.
Czułeś, że ciąży na tobie wielka odpowiedzialność?
– Kadra cały czas gra pod dużym ciśnieniem, ale ja go jeszcze tak bardzo nie odczuwam. Mam nadzieję, że tak pozostanie, że będę mógł się spokojnie rozwijać. Bo trzeba sobie jasno powiedzieć: przed każdym z nas, kadrowiczów, jeszcze dużo pracy.
Co najbardziej trzeba poprawić?
– Musimy jeszcze dużo pracować nad stylem gry. Trener Nawałka dopiero zaczyna wprowadzać swoje schematy taktyczne. W meczu ze Szkocją było kilka zrywów, kilka prób strzałów zza pola karnego, ale to wszystko za mało. Czeka nas dużo ciężkiej pracy, a jeśli solidnie ją wykonamy, to przyjdzie poprawa. Nie byliśmy na pewno gorsi od Szkotów. Mieli raptem dwie sytuacje. My staraliśmy się kontrolować grę, choć atak pozycyjny jeszcze nie za bardzo nam wychodzi.
Kowal przynajmniej mówi barwnie, ale bzdetów w stylu: „musimy dalej pracować nad stylem gry, Szkoci mieli raptem dwie sytuacje!” po prostu nie możemy czytać. Zbiera nam się na wymioty.
Tym bardziej może skupmy się na swojskim zapleczu Ekstraklasy, z którego GKS Bełchatów ma wyprowadzić między innymi Maciej Wilusz. Ostro ostatnio lansowany. Nie tylko przez Nawałkę.
– Nie myślimy o rywalach – podkreśla w rozmowie z „Super Expressem” kapitan GKS Maciej Wilusz. – Patrzymy wyłącznie na siebie, naszą siłą jest gra drużynowa. Nie mamy słabych punktów i dlatego jesteśmy w stanie wygrać z każdym i awansować do Ekstraklasy. Po degradacji władze Bełchatowa nie załamały się i stworzyły silny zespół. – Spadek był wielką traumą – nie ukrywa Kiereś. – Nie przegraliśmy żadnego z ostatnich ośmiu meczów, a i tak pożegnaliśmy się z Ekstraklasą. Był to bardzo trudny okres, musieliśmy przestawić się na inny sposób gry. W I lidze jest więcej walki, potrzeba ogromnej determinacji. Wzmocniliśmy się, sprowadzając nowych napastników, mam nadzieję, że te transfery wypalą. Na Wiluszu – kapitanie drużyny i reprezentancie Polski – spoczywa duża odpowiedzialność. – W zespole rzeczywiście wiele zależy ode mnie. Mam nadzieję, że fakt, że trafiłem do reprezentacji Polski, pozytywnie wpłynie na drużynę – twierdzi Wilusz, który wskazuje też na ważną rolę braci Michała i Mateusza Maków.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka dzisiejszego Przeglądu:
Zaczyna się światowo. Michał Pol wybrał się do Barcelony, gdzie miał okazję zamienić parę zdań z Andresem Iniestą. Nie będziemy udawać, że jest to pasjonujący wywiad. Choć samo nazwisko – duża wartość. Inaczej mówiąc: zawsze fajnie pogadać z Iniestą, ale trudno liczyć, że cokolwiek ci powie.
Na mundialu w Brazylii, jak podczas EURO 2012, zabraknie w drużynie Carlesa Puyola. Jak pan przyjął jego decyzję, że po sezonie odchodzi z Barcelony?
– Z wielkim smutkiem i nadal ciężko mi ją zaakceptować. Mimo że w pewien sposób wisiało to w powietrzu z powodu jego kontuzji, jednak żaden z nas w szatni bardzo nie chciał tego usłyszeć.
Od początku kariery gra pan w drużynie z Xavim, Puyolem i Victorem Valdesem. Dwaj ostatni odchodzą, trwają spekulacje co z przyszłością Xaviego. Można mówić o końcu pewnej epoki?
– Wy, podobnie jak większość fanów na świecie, patrzycie na odejście Puyola, jak na odejście z klubu wielkiego piłkarza, który przez tyle lat był jej kapitanem i liderem, duszą i sercem. I to prawda. Ale dla mnie oznacza to także, że z mojej drużyny odejdzie przyjaciel. Człowiek, z którym i dzięki któremu przeżyłem mnóstwo wspaniałych chwil, prawdziwych uniesień. Z którym byliśmy w chwilach wielkich i trudnych. Jeszcze nie oswoiłem się z jego decyzją i nie chcę sobie wyobrażać szatni bez niego. Za to na pewno podwoimy starania na boisku, żeby wygrać w tym sezonie tyle ile się tylko da, żeby móc się jeszcze raz wspólnie cieszyć z trofeów. Zyskaliśmy nowy cel – będziemy grali dla niego.
Co zrobi Puyol po odejściu z Barcelony? Jedni spekulują, że za Thierrym Henry wybierze Amerykę i MLS, inni, że śladem Raula wybierze Emiraty Arabskie?
– Nie mam pojęcia i nie chcę spekulować. Nie chcę go sobie wyobrażać w innej koszulce niż Barcelony.
Robert Błoński rozmawia z kolei z Adamem Nawałką. Typowe ględzenie o etapie selekcji, o kolejnych okazjach do wspólnych treningów i braku determinacji w kluczowym momencie meczu ze Szkocją.
W czym upatruje pan szans na poprawę gry reprezentacji?
– Zanim w październiku zagramy z Niemcami i Szkocją o punkty w eliminacjach Euro 2016, czekają nas sparingi z Niemcami w maju i Litwą w czerwcu oraz wrześniowy mecz z Gibraltarem o punkty. W maju z Niemcami zagramy z marszu, zaraz po kolejce ligowej. To nie jest termin FIFA i nie wiem, kto dostanie zwolnienie z klubu. Rozmawiałem z zawodnikami o czerwcu. Zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i wyrazili gotowość przyjazdu na zgrupowanie przed spotkaniem z Litwą. We wrześniu też będzie trochę czasu na wspólne treningi. Nie mamy ich wiele, dlatego z każdej chwili spędzanej razem chcemy wycisnąć jak najwięcej. Ile jest do poprawy, widać. Porażkę ze Szkocją przyjmuję „na klatę” i myślę, co dalej. Najwięcej do poprawy jest w bocznych sektorach boiska, temu będą służyły kolejne zgrupowania na które powołam 3–4 nowych zawodników.
Był pan zaskoczony, że jest tak źle?
– To normalne na etapie selekcji. Przegraliśmy, bo w kluczowym momencie zabrakło determinacji, odbitą przez Łukasza Szukałę piłkę należało wybić. Tam, gdzie spadła, powinien być nasz zawodnik, a nie Szkot. Boli nieskuteczność pod bramką rywala. I długie podania, po których traciliśmy piłkę. Mieliśmy zdobywać teren krótkimi zagraniami po ziemi, a robiliśmy inaczej.
Dalej zaczyna się piątkowy dodatek ligowy, a w nim między innymi wywiad z Łukaszem Surmą i Marcinem Malinowskim, o którym wspominaliśmy już przeglądając Fakt. Dobry wywiad.
Dziś piłkarze przynoszą do szatni smartfony. Co wy przynosiliście?
Surma:- Mieliśmy walkmany. Dziś chłopaki nie wiedzieliby, co to jest, jak to się obsługuje.
Malinowski: – Pewnie myślą, że długopis służy do pisania, a każdy z naszego pokolenia wie, że do przewijania taśm. Ale my głównie graliśmy w karty.
Surma: – Jest taka kawiarnia na stadionie Ruchu. Maszyny, karty przed treningiem, kawka. Tak to było.
Malinowski: – Fajnie, bo byliśmy w grupie. Jak ktoś nawet nie grał to się przysiadał.
Była większa integracja.
Surma: – I mniej wynalazków. A wiadomo, jak nie masz co robić, musisz coś stworzyć. Nuda rodzi pomysłowość.
I tak to się toczy. Sympatycznie. I obszernie.
Potem trochę o Legii, która musi zapomnieć i się podnieść.
Uśmiech był, wcale nie taki przez łzy. Dominowało poczucie niesprawiedliwości, słowa „walkower jest porażką sportu”, bo o wyniku nie decydowała postawa na murawie, a paragrafy. To obraz Legii po karach ze strony Komisji Ligi. Surowych, bo takich, jakich nie nałożono jeszcze na żaden klub ekstraklasy. Bo i przewinienie było bezprecedensowe. Jeśli ktoś myślał, że mistrzowie Polski będą załamani, jest w błędzie. We Wrocławiu drużyna ma się podnieść, umocnić na pozycji lidera i zapomnieć o ostatnim niepowodzeniu. – Walkower? Decyzje? My nie mamy na to wpływu, musimy skupić się na sobie, na naszej formie, bo trzeba jak najszybciej odrobić te stracone punkty. Możemy mówić, ale w niczym to nie pomoże. Nam i drużynie. Może zdarzyć się tak, że te trzy punkty, które straciliśmy, będą ważne w ostatecznym rozrachunku, nie tylko w naszym przypadku, ale też innych zespołów. Nasze zadanie się nie zmienia: mamy zwyciężać w kolejnych spotkaniach. Jeśli nam się to uda, będzie dobrze – stwierdził Jakub Rzeźniczak, który wobec kontuzji Inakiego Astiza, zapewne wróci do podstawowego składu mistrzów kraju. – Nie rozumiem tego, ale ja jestem od grania. Dlaczego przez wybryki na trybunach tracimy punkty, ponosimy konsekwencje czyichś zachowań?
Z większych rzeczy mamy jeszcze:
– rozmowę z Nikiemą, tą samą, co w Sporcie
– rozmowę z Michniewiczem przed Jagiellonia – Zagłębie
– tekst o przeszłości Tadeusza Pawłowskiego.
Do tego jakieś mniejsze newsy, jak ten o operacji Herolda Goulona, który ma już sezon z głowy.
26-letni pomocnik ostatni raz zagrał w grudniu, potem leczył się m.in w Paryżu, ale okazało się, że operacja jest niezbędna. To nie jedyny problem trenera Ryszarda Tarasiewicza. Do gry nie jest jeszcze gotowy Andre Micael, bez którego Zawisza nie wygrał żadnego spotkania w tym sezonie. Łukasz Skrzyński czy Paweł Strąk, którzy popełniali na początku rozgrywek proste błędy, w parze z Micaelem prezentowali się dużo pewniej. Gdy Portugalczyka zabrakło w spotkaniu z Zagłębiem (1:3), stare koszmary wróciły. To nie koniec kłopotów. Właściciel klubu Radosław Osuch wojuje już nie tylko z kibicami, ale również z działaczami. WKS Zawisza wlepił bowiem zakaz stadionowy… członkowi rady nadzorczej Jerzemu Mickusiowi. W gronie 50 ukaranych osób jest również Stanisław Ł»ołnowski, członek SP Zawisza, które jest mniejszościowym akcjonariuszem. Obydwu zarzucono przebywanie podczas wrześniowego meczu z Cracovią (2:0) na schodach.
Skarb Kibica niższych lig również w Przeglądzie. Warto kupić.

ANGLIA: Połamany Wilshere
W „Star Sport” tematem dnia plotka transferowa, jakoby Luke Shaw miał być głównym celem transferowym Moyesa. Problem w tym jednak, że Szkota niedługo może już na Old Trafford nie być, a Shaw był w ostatnich miesiącach łączony z United wielokrotnie. Jedyna nowość w tej sprawie to informacja, jakoby Shaw miał zostać najlepiej opłacanym nastolatkiem w historii Premier League. Tematem dnia jednak zdecydowanie kontuzja, z jaką zmagać się będzie przez najbliższe sześć tygodni Jack Wilshere. Arsenal ma zażądać rekompensaty od związku za to, że nie będzie miał do dyspozycji swojego kluczowego gracza w najważniejszej fazie sezonu. W „Sun Sport” czytamy też o Podolskim, który ponoć ma być na celowniku Interu.
WŁOCHY: Pogbagate, odcinek 328
Nie powiemy już który raz o tym czytamy, ale w każdym razie „La Gazetta dello Sport” informuje, że Pogba jest coraz bliżej PSG. Siedemdziesiąt milionów euro ma skutecznie przekonać włodarzy Juve, że Francuz powinien odejść. „Tuttosport” zamieszcza z kolei wypowiedź Agnelliego, który przekonuje, że Pogby nie sprzeda, co tylko dodaje smaczku całej sprawie. Zasłona dymna? Chęć podniesienia wartości gracza w negocjacjach? Tu każdy scenariusz jest prawdopodobny. Jednocześnie bowiem obok ostrych wypowiedzi Agnelii przyznaje, że Pogbę będzie trudno zatrzymać. W „Corriere dello Sport” z kolei informacje jakoby Berlusconi zamiast sprzedaży klubu szukał jedynie inwestora.
HISZPANIA: Zidane z misją
W „Marce” dziś także Pogba na okładce, gazeta przekonuje, że w wyścigu o zawodnika najpoważniejszym graczem obok PSG jest Real. Zidane ma stać za sterami operacji pod kryptonimem „Pogba na Bernabeu” i trzeba szczerze przyznać, że kto jak kto ale legenda francuskiej piłki może dać radę namówić Paula na grę dla „Królewskich”. Kataloński „Sport” zdradza z kolei plan Barcy na najbliższy okres. Nie ma tutaj nowin, sporo bowiem o odnowieniu stadionu i poprawie bazy treningowej, ewentualnie ciekawostką może być fakt, że klub ma szukać pieniędzy także ze sprzedaży zawodników. Sporo też dzisiaj w prasie Casillasa, a z jego słów bije sama klasa (tak, nawet nie czujemy kiedy rymujemy). Przeczytajcie sami co powiedział „Asowi”: – Jesteśmy liderem w bardzo dużym stopniu dzięki Diego Lopezowi.
PORTUGALIA: Nowy kontrakt Gaitana?
W Portugalii najwięcej dzisiaj o Luizie Castro, który ma za zadanie poukładać zmagające się z kryzysem Porto. „O Jogo” zamieszcza z tej okazji między innymi wywiad z Jacksonem Martinezem, który standardowo zapowiada, że nie może się doczekać pracy z nowym szkoleniowcem. Tutaj również kolejny odcinek sagi z transferem Williama, łączonego setny raz z United. Ciekawie dzisiaj też w „Recordzie”, bo choć tematem głównym Shikibala, który ma być spróbowany na dziesiątce, tak nas najbardziej zainteresował materiał o negocjacjach kontraktowych Gaitana. Zdecydowanie gdyby Argentyńczyk podpisał nową umowę, byłby to najlepszy „transfer” jaki Benfica mogłaby zrobić.
























