To jest jeden z tych momentów, w którym brakuje nam słów. Jak bowiem określić występ reprezentantów Polski przeciwko Japonii, szczególnie zwracając uwagę na jego końcówkę? Jaki wpływ ma ona na postrzeganie ogólnego występu Biało-Czerwonych podczas mundialu? Czyżbyśmy właśnie sięgneli dna? Szukając racjonalnych głosów, na antenie radia Weszło FM odezwaliśmy się więc do Marcina Adamskiego, byłego zawodnika Zagłębia Lubin, ŁKS-u Łódź czy też Rapidu Wiedeń. Jak człowiek, który nigdy nie odstawiał nogi na boisku, ocenia występ naszych kadrowiczów?
***
Jesteśmy na świeżo po meczu reprezentacji, więc na początek zapytamy po prostu o wrażenia z tego spotkania, bo chyba to zwycięstwo nie powinno zamydlić całego obrazu mistrzostw w wykonaniu naszych?
Zgadzam się. Wiadomo, reprezentacja Polski wypadła bardzo poniżej oczekiwań. Zewsząd dało się usłyszeć – delikatnie mówiąc – słowa krytyki. Zarzucano im brak woli walki, zęba piłkarskiego… W dyskusjach starałem się bronić naszych reprezentantów. Można mówić o braku umiętności piłkarskich, technicznych, bo w tym aspekcie górowali nad nami rywale, albo o złym przygotowaniu fizycznym, co dało się dojrzeć na tle Senegalu. Do tego o różnych wyborach trenera.
Dzisiejszy mecz jednak, pomimo zwycięstwa, sprawił, iż trudno mi stawać w ich obronie, patrząc na ostatnie 15 minut. To była kompromitacja futbolowa z obu stron. Jedna wielka żenada. Nie szło na to patrzeć, gdy rywal stał usatysfakcjonowany nikłą porażką, która dała mu awans. Polacy wszystko mieli jak na tacy, zauważyli, że przeciwnikom się nie spieszy. Wydaje mi się, iż w takiej sytuacji powinniśmy na nich ruszyć, z zębem, w ten sposób odkupić nieco swoich win, ale niestety nic takiego nie miało miejsca. Stanęliśmy, jakby nam to też pasowało.
Zbulwersowało mnie to strasznie. Oczekiwałem bowiem, aby nasi reprezentanci odpowiedzieli dziś na krytykę, pokazali charaktery i ducha gry zespołu do końca. Żeby nawet pomóc Senegalczykom awansować, widząc jakie podejście prezentuje Japonia. To nie było fair play. Oni przecież mieli miękkie nogi, tylko czekali na gwizdek sędziego! Naszym dziwię się bardzo. Liderzy powinni dać hasło, aby ruszyć na Japończyków, zmiażdżyć ich w końcówce, zdobyć drugą lub nawet trzecią bramkę. Pokazaliby wówczas prawdziwy sens sportu. A tak… Miałem dość, pięć minut przed końcem wyszedłem. Oglądałem ten mecz z chłopcami z naszej akademii i aż trudno było odpowiadać im, dlaczego zagraliśmy w tak hańbiący sposób. Na co dzień uczymy dzieci zupełnie innych wartości.
Ostatnie 10-15 to była żenada, kompromitacja. Otrzymaliśmy dowód na to, że ta ekipa jednak nie jest zespołem z prawdziwego zdarzenia. Zawsze wydawało się, iż jest, a brakuje raczej umiejętności, ale waleczności im nigdy się nie dało odmawiać. I w tej chwili ostatni kwadrans spotkania z Japonią zmienia diametralnie postrzeganie biało-czerwonych. Jak tu szanować naszych piłkarzy skoro oni sami siebie nie szanują?
Co sądzisz o słowach trenera Nawałki po meczu? Odnosząc się do końcówki spotkania, stwierdził: “Drużyna wypełniała zadania taktyczne. Mieliśmy grać niskim pressingiem i realizowaliśmy to. Byliśmy konsekwentni”. A jeszcze niższego pressingu to chyba tylko w kopalni moglibyśmy poszukać…
Tak jak wspominałem, nigdy nie negowałem zaangażowania naszych. Często gra się też w sposób na jaki pozwala przeciwnik, lecz… Natomiast ta końcówka to było coś niesamowitego. Dostosowując się do warunków meczowych – dostaliśmy wszystko jak na dłoni. To był ten moment, kiedy powinni pójść za ciosem i w ten sposób zmazać plamę. Żaden tam niski pressing, tylko wysoki, żeby rozszarpać Japończyków. Pokazać, szczególnie tym wszystkim fanom, co za ciężkie pieniądze pojechali do Rosji, że naprawdę potrafią, mają charakter i chcemy grać w piłki. Natomiast ja widziałem ludzi, którzy po jednej bramce stoją sobie zadowoleni i nic nie robią. 22 ludzi! To się w głowie nie mieści. Wielu innym ludziom w kraju też. No nie umiem teraz stanąć w ich obronie.
Jak pamiętamy ciebie z boiska, to raczej trudno nam sobie wyobrazić, abyś w podobnej sytuacji zachował się równie biernie.
Wiecie co, naprawdę nie miałbym pretensji do zawodników trenera Nawałki, jeśli ruszyliby, lecz ostatecznie przegrali ten mecz. Mogliby się nadziać na kontrę, może nawet dwie, ale przynajmniej pokazaliby, iż chcą grać w piłkę. Bo gdzieś tam na innym boisku o byt walczyli Senegalczycy. Ten ostatni kwadrans nie miał jednak nic współnego z duchem sportu. Coś strasznego! Kompromitacja, żenada i nie chcę używać mocniejszych słów, ale cisną się na usta.
Zabrakło w tej drużynie jednego charakternego gościa, który dałby znak do ataku. Do tego jeszcze statystyki… My przebiegliśmy w tym spotkaniu 80 kilometrów! Michał Trela porównywał to do Ekstraklasy, gdzie w meczu Termaliki z Sandecją te liczby oscylują wokół 110 kilometrów! A tu mecz mistrzostw świata…
Czasem lepiej jest mądrze stać niż głupio biegać. Aczkolwiek tutaj chodzi o podejście. Przecież nasi wiedzieli, iż rywal stanął bo mu to pasowało. A nam? W jaki sposób niby to nam pasowało? Że odnieśliśmy zwycięstwo i wracamy z honorem? Wręcz przeciwnie, my dopiero w tych 15 minutach doszczędnie się skompromitowaliśmy. Nie sądziłem, iż coś takiego kiedykolwiek zobaczę w wykonaniu tego zespołu. On przecież cały czas stwarzał sobie wizerunek – w zasadzie jeszcze za czasów eliminacji do Euro 2016 – drużyny walczącej, z określonym stylem gry opartym na kontrach. Że mogą nie grać regularnie w klubach, ale na reprezentacji dają z siebie wszystko. Wszystko to zostało zmarnowane, zatarte.
Porównujmy to z meczem Anglii i Belgii. Te drużyny również mogłyby stanąć, spojrzeć sobie w oczy i poopowiadać kawały. Byłoby miło, a i tak obie te ekipy awansowałyby dalej. Ale nie, oni walczyli, nawet krew się polała, Vermaelen w rywalizacji o piłkę skończył z rozciętym łukiem brwiowym. Piłkarska walka o pierwsze miejsce w grupie, niezależnie od tego kto do jakiej części tabelki trafi. Tam nikt nie kalkulował. W pierwszej połowie jedni druch szachowali taktycznie, lecz w drugiej już oba zespoły zasuwały. Była tam naprawdę spora jakość piłkarska. Tak się powinno grać!
To prawda, my też odnosiliśmy wrażenie, iż Polakom zdecydowanie brakowało zadziorności.
Ja cały czas zwracam uwagę na te ostatnie 15 minut. Poza tym zagrali po prostu na tyle, na ile mieli możliwości i już nie będę wnikał w to, dlaczego były tak małe. Aczkolwiek mi się zawsze u Adama Nawałki podobał fakt, iż wystawiał tych, co regularnie występują w klubach. Na tych mistrzostwach było odwrotnie i brak rytmu u niektórych był widoczny gołym okiem. Pierwszy przykład z brzegu – Fabiański. 38 meczów w sezonie ligowym, dało się dostrzec w jego postawie tę wypracowaną ciągłość. I możemy sobie dywagować tutaj teraz o taktyce, przygotowaniu motorycznym oraz innych aspektach, lecz w biorąc pod uwagę to, jak wyglądał ten kwadrans w meczu z Japonią, wszystkie te rzeczy schodzą na drugi plan.
Abyśmy my, jako kibice, mieli szacunek do reprezentantów Polski, najpierw oni musieliby pokazać szacunek do samych siebie i do rywala, grając każdą minutę na 100%.
Tym bardziej, że przecież dla niektórych te mistrzostwa świata były ostatnim wielkim turniejem w karierze.
No jasne! Takie okazje zdarzają się czasem raz w życiu. Kompletnie więc nie rozumiem postawy naszych. Że nie było sygnału do ataku, wysokiego pressingu, aby przycisnąć przestraszonych Japończyków. My natomiast ułatwiliśmy Japończykom awans, a oni dostrzegli w nas ten brak zaangażowania.
Ale czy to nie jest rola kapitana, aby właśnie w takich momentach poderwać zespół, krzyknąć, zmotywować chłopaków, nawet bluzgnąć… Po prostu złapać zespół za twarz: “Panowie, lecą z nami w gumę! Lecimy na nich, nie mamy nic do stracenia. Daliśmy dupy w dwóch poprzednich meczach, to pokażmy sportową złość!”
Oczywiście. Duża krytyka będzie spotykała naszych liderów, bo przecież jest ich w kadrze kilku. Tutaj jednak cała drużyna, jako całość, powinna wystąpić i ruszyć. Żeby pokazać całemu światu, iż może mamy ekipię może o niższych umiejętnościach, lecz głodną piłki, walczącą! Niestety… Jestem zdruzgotany.
Co dalej stanie się z tą reprezentacją? Bo nam wydaje się, że obecna formuła w tym zespole wyczerpała się do cna.
Nie jestem na tyle blisko kadry, by oceniać to jednoznacznie, od tego są odpowiedni ludzie. A wiadomo też jak to w naszym kraju jest – 38 milionów ekspertów i każdy z inną opinią. Wierzę jednak, że władze wyciągną odpowiednie konsekwencje.
Ogólnie rzecz biorąc, mundial pokazał Polakom miejsce w szeregu. Chociażby ranking FIFA zamazał realny obraz siły tej ekipy. Sztucznie została wywindowana w nim tak wysoko, co trochę napompowało balon. Ja natomiast sam nasz awans na mundial uważałem za duży sukces. I po odpadnięciu, sportowo, nie miałbym pretensji do zawodników. Jestem jednak zbulwersoany oraz zażenowany podejściem zawodników do tego spotkania z Japonią. Chciałbym bowiem wiedzieć reprezentację walczącą na barwy narodowe do ostatniej sekundy, nawet jeśli byłaby gorsza piłkarsko.
Już abstrahując od polskiej drużyny – za kogo innego kciuki ściska Marcin Adamski?
Bardzo podoba mi się gra Brazylijczyków. Trudno im szło na początku, lecz rozkręcają się z meczu na mecz. Mają ogromną jakość. Moim zdaniem to jest najsilniejszy zespół pod względem personalnym. Poza tym kibicuję tym, za kogo trzymają też kciuki moi synowie, bo chciałbym dobrej atmosfery w domu (śmiech). Czyli Portugalii, bo są fanami Cristiano Ronaldo. Swoją drogą, z niego często się szydzi, ale ja bym chciał widzieć takiego gościa u nas. Który – ok, czasem wymusza rzuty karne – lecz cały czas chce być najlepszy, zdobywać non stop kolejne bramki. Kogoś takiego brakuje w polskiej drużynie. Kiedy zatem słysze lub widzę jakieś podśmiechujki z niego, to samo zresztą dotyczy Messiego, śmiać mi się chce w porównaniu do tego, co było widać u nas. Bo im nawet jeśli sie nie udaje, non stop chcą więcej i robią wszystko, żeby swym reprezentacjom pomóc.
Rozmawiali: Piotr Wąsowski, Andrzej Iwan, Dariusz Urbanowicz
Fot. FotoPyK